Monika Wójcicka z Lublina ma 28 lat i właśnie została jedną z nielicznych w Polsce, a w naszym regionie pierwszą, instruktorką kulturystyki. Brzmi to przerażająco: jakaś herod baba z bicepsem szerszym niż lodówka i głosem niższym nawet od poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego. Na szczęście dla niej i dla jej męża, Monika wygląda zupełnie inaczej.
Teoria mięśnia
Wszystko zaczęła się trzy lata temu. Owszem: i wcześniej był sport. Biegi, siatkówka, ale bez przesady. - Trafiłam na siłownie i na zajęcia z fitness. Wciągnęło mnie bez reszty - tłumaczy Monika.
Rzeczywiście: godzinami może opowiadać o procesach chemicznych zachodzących w mięśniach, właściwym dawkowaniu ryżu na śniadanie i anatomii. - Musiałam się tego uczyć do egzaminu.
Najpierw były ćwiczenia z aerobiku, rower stacjonarny i trochę pracy na siłowni. Co raz więcej, aż do 4 treningów tygodniowo. Ale Monika nie chciała tylko ćwiczyć. Polski Związek Kulturystyki i Fitness prowadzi specjalne kursy na instruktorów. - Przez trzy miesiące spędzałam każdy weekend na zajęciach w Warszawie - wspomina Monika. - Zajęcia teoretyczne, anatomia, odżywianie, przygotowanie do zawodów, itd. A na koniec egzamin państwowy i test złożony z 60 pytań.
Przed chwilą zdany, a Monika już myśli o kolejnym kursie: na trenera. - Wtedy będę mogła pracować np. z kadrą narodową.
Własny lepszy
We wrześniu Monika zacznie swoje zajęcia w lubelskim klubie "Paco”. Będzie też pracować jako osobisty trener fitness. - To moda, która dociera do nas ze stolicy. Tam ludzie biznesu czy show-biznesu nie chodzą już do najbardziej nawet ekskluzywnych klubów, tylko wynajmują własnego instruktora, który z nim ćwiczy, pomaga i układa dietę.
Ale to mało: w przyszłym roku Monika chce startować w Mistrzostwach Polski Fitness. Tu są dwie kategorie. Fitness sylwetkowy, w którym ocenia się sylwetkę i fitness gimnastyczny, gdzie zawodniczki prezentują specjalny układ choreograficzny. - Fitness to po prostu więcej energii, świetna figura i jędrne ciało - tłumaczy krótko instruktorka. - Bez chemii.
Najważniejsze są odpowiednie ćwiczenia i dieta. Trzeba wiedzieć, czego z czym nie łączyć, unikać zabójczych tłuszczów, ale przede wszystkim regularnie się odżywiać. - Najlepiej co trzy godziny.
Dwa tygodnie
Same przygotowania do zawodów czy mistrzostw zajmują rok. Zmienna dieta w kilku fazach, kiedy wszystko przelicza się szczegółowo gramy. Cykle ćwiczeń z etapami budowania masy, rzeźbienia, itd. Mówiąc krótko; mnóstwo potu zostawionego na siłowni.
I suplementacja, czyli odżywki. - A dwa tygodnie po starcie kobieta wraca do normalnego stanu, czyli przybiera na wadze - śmieje się Monika. - Ale z tym można sobie poradzić. Wystarczy spokojnie trenować.
I jeść co trzy godziny.