"Pomimo bezprecedensowego hejtu medialnego (...) i nagonki na ludzi związanych z tym wydarzeniem, doprowadziliśmy ten projekt do szczęśliwego finału" – pisze w podziękowaniach za aukcję Pride of Poland Maciej Grzechnik, prezes stadniny w Michałowie i dyrektor tegorocznej aukcji.
Na opublikowanym na stronie michałowskiej stadniny komunikacie Grzechnik składa podziękowania dla osób które współorganizowały aukcję, ale nie tylko. "W końcu dziękujemy też klientom, którzy zakupili na janowskiej aukcji konie – wszystkim osobom, które pomimo gróźb i nacisków zaufały nam i mogą się już cieszyć wspaniałymi polskimi arabami".
Dyrektor aukcji dodaje też, że niefortunna decyzja urzędników o rozdzieleniu aukcji w Janowie i Czempionatu Narodowego i przeniesieniu go do Warszawy, spowodowała ogromne problemy organizacyjne. Bo "po raz pierwszy w dziejach aukcji, po takich firmach jak Animex, Polish Prestige, Polturf, a następnie Międzynarodowe Targi Poznańskie trzy stadniny państwowe, z braku chętnych, podjęły się organizacji aukcji, by ratować imprezę. Bez wielkich zewnętrznych pieniędzy, bez wsparcia ze strony właściciela (KOWR i Ministerstwa Rolnictwa), dokonaliśmy rzeczy niemożliwej" – zachwala prezes michałowskiej stadniny.
W sumie państwowe stadniny zarobiły 734 tys. euro na tegorocznych aukcjach Pride of Poland i Summer Sale. Nabywców znalazła tylko połowa z wystawionych 31 koni. W tym roku publiczność mogła wejść tylko na specjalne zaproszenia. Kosztowały aż 450 zł.
Kulisy prowadzenia licytacji wyjawia też aukcjoner Marek Grzybowski. "Poproszono mnie o poprowadzenie licytacji na 5 dni przed aukcją. (...) Niestety nie była to moja impreza i nawet w prowadzeniu licytacji nie miałem pełnej swobody" – pisze na swoim blogu Grzybowski. Przyznaje też, że o cenach minimalnych koni dowiedział się na pół godziny przed aukcją. "Nie udało się przekonać urzędników z KOWR, że to rynek wyznacza ceny, że niesprzedanie dwóch pierwszych koni po cenach wylicytowanych może doprowadzić do katastrofy całej aukcji"– stwierdza aukcjoner.
Po aukcji stacja TVN 24 zarejestrowała, a przynajmniej próbowała, rozmowę z prezesem Grzechnikiem, który m.in. na pytania o wyniki licytacji, odpowiedział "Nie bądź taki szybki, chłopie. Słuchaj, myśmy to przygotowywali pół roku, a ty jesteś szybki. Co chcesz ode mnie? Skąd ty jesteś".
W wypowiedzi do mediów prezes stadniny w Michałowie poinformował, że przygotowuje skargę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji", bo był "nękany" przez ekipę TVN24. – W tej chwili stacja analizuje sytuację. Rozważamy kroki prawne w związku z zachowaniami wobec naszej ekipy dziennikarskiej – odpowiada z kolei Marek Chojnowski z biura prasowego TVN Discovery.
Co na to Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, który nadzoruje stadniny? – Pan Maciej Grzechnik jest nadal prezesem Stadniny Koni Michałów – odpowiada krótko Wojciech Adamczyk, rzecznik prasowy KOWR.
Z kolei minister rolnictwa Jan Ardanowski pytany na antenie TVP Info o sprawę hodowli koni w Polsce, odpowiedział że chce dokonać pewnych zmian kadrowych.