Radni powiatu radzyńskiego mają coraz więcej wątpliwości, czy pobranie 43700 zł ekwiwalentu przez byłego starostę radzyńskiego za zaległy urlop było zgodne z prawem. Samorządowa komisja rewizyjna wystąpiła do Państwowej Inspekcji Pracy o zbadanie sprawy.
Opozycja protestowała przeciwko takim niespodziankom finansowym, nazywając je "skokiem na kasę”. W niezamożnym powiecie radzyńskim ekwiwalent urlopowy starosty stanowi równowartość aż... dwuletnich dotacji na kulturę w powiecie radzyńskim! Większość radnych, należąca do PSL, przegłosowała jednak korzystne dla byłego starosty zmiany w budżecie.
Marek Wołosowicz (PSL), przewodniczący Rady Powiatu, poprosił jednak Komisję Rewizyjną o zbadanie sprawy. Radny Józef Korulczyk (PiS) z tej komisji był zdumiony brakiem wielu dokumentów.
– Wyjaśniono nam w Starostwie Powiatowym, że chodzi głównie o zalegle urlopy z lat 2004–2006. Powiadomiono Komisję Rewizyjną o tym, że jest pismo do przewodniczącego Wołosowicza o przeniesieniu niewykorzystanego urlopu (78 dni) na następne lata. Niestety, nie było tam dokładnego wykazu dni zaległego urlopu. Zostały też zniszczone karty urlopowe i listy obecności w pracy z tamtych lat. Podobno taką dokumentację przechowuje się tylko trzy lata – mówi zdumiony Korulczyk. Dodaje, że komisja wystąpiła z wnioskiem do PIP, aby inspekcja wyjaśniła tę dziwną sytuację.
– Z powodu zniszczenia dokumentów nie jesteśmy w stanie wyjaśnić sytuacji. Za dużo jest znaków zapytania – podkreśla radny.
Marek Wołosowicz też jest zdumiony tymi niejasnościami. – Kiedy zostałem przewodniczącym, nie zostałem powiadomiony o zaległym urlopie pana Kułaka z poprzedniej kadencji. Pewnie bym odmówił uznania tego. Pod koniec każdej kolejnej kadencji powinno się porządkować te sprawy.
A Jerzy Kułak nie czuje się winny tej sytuacji. Podkreśla, że ekwiwalent bierze zgodnie z prawem.
– Mogłem ten ekwiwalent wziąć dawno, ale miałem szczery zamiar wykorzystać zaległy urlop. Miałem jechać do USA na dwumiesięczny pobyt. Powinny być zachowane w starostwie karty pracy, z których wynika, że nie byłem na urlopie. Nigdy nie robiłem skoku na kasę. Przez 12 lat miałem tylko jedną podwyżkę – tłumaczy Kułak. Zapewnia, że jest zadowolony, iż PIP dokładnie sprawę wyjaśni. I dodaje, że boli go to, że jest pouczany przez Józefa Korulczyka.
– Kiedyś, jako burmistrz, też brał ekwiwalent za zaległy urlop. Miał kłopoty z nienależnymi dietami... – wypomina Kułak.
A Korulczyk dziwi się, że były starosta porównuje jego niewielkie ekwiwalenty z dużymi pieniędzmi, pobranymi przez byłego starostę...