

Miliony złotych w zapowiedziach, pół wieku obietnic i ani metra asfaltu. Południowa obwodnica Chełma stała się symbolem komunikacyjnych złudzeń. Prezydent Jakub Banaszek uspokaja, że finał nastąpi w 2028 roku, ale dziś inwestycja znowu stoi w miejscu.

Obwodnica będzie budowana od podstaw po nowym śladzie. Ma być ratunkiem dla zakorkowanego Chełma, ale znów utknęła w urzędniczych korytarzach.
Miasto właśnie zawiesiło postępowanie administracyjne, bo brakuje kluczowego raportu środowiskowego. Bez tego nie ruszy nawet przetarg. A czas płynie – jeśli dokument nie powstanie w ciągu trzech lat, cała procedura będzie musiała ruszyć od nowa.
Jeszcze niedawno wiceminister obrony narodowej ogłaszał w Chełmie, że obwodnica znajdzie się na liście dróg strategicznych i otrzyma dodatkowe 150 mln zł z budżetu MON. Po zmianie władzy obietnica zniknęła, a Chełm został ze 100 mln zł z Funduszu Rozwoju Dróg i dziurą w budżecie wielkości 70 mln zł.
Zamiast drogi dwujezdniowej o wartości 270 mln zł, ratusz planuje teraz wersję „ekonomiczną” – jednojezdniową, za 170 mln zł. Taniej, ale ryzyko korków pozostaje. Mieszkańcy ostrzegają, że za kilka lat droga stanie się zbyt ciasna, zanim na dobre odciąży centrum.
Prezydent Jakub Banaszek broni się, że proces jest długi i skomplikowany, a jego administracja konsekwentnie realizuje inwestycję. "To naturalne, że proces może się wydłużyć. Jest skomplikowany, a wiele organów musi wydać swoją opinię. Tak jest i w tym przypadku" - zapewnia na Facebooku.
"Realizujemy inwestycję od 3,5 roku, a jej całkowite zakończenie ma nastąpić w 2028 r. Po 6,5 roku od uzyskania dofinansowania, po ponad 50 lat od obietnic i ciągłego gadania. Warto zaznaczyć, że do podpisania umowy może dojść w przypadku zabezpieczenia środków na wkład własny. Tutaj również złożyliśmy stosowne wnioski do BGK, ale odpowiedzi brak (na ten moment). A mówimy o 70 mln złotych. Mimo szczerych chęci nie przyspieszmy prac, bo się zwyczajnie nie da" - ogłosił w mediach społecznościowych prezydent Chełma.

