

Śledztwo, tysiące martwych ryb i wściekli wędkarze. Prokuratura i inspekcja ochrony środowiska badają sprawę katastrofy ekologicznej, do której doszło w Chełmie. W centrum zarzutów – oczyszczalnia ścieków „Bieławin” i Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. Rzeka Uherka i zbiornik retencyjny Stańków padły ofiarą zanieczyszczenia, które może mieć długofalowe skutki dla lokalnego ekosystemu.

Prokuratura Rejonowa w Chełmie wszczęła 28 lipca śledztwo w sprawie katastrofy ekologicznej, do której miało dojść w dniach 10–11 lipca. Zgodnie z zawiadomieniem, do rzeki Uherki oraz zbiornika Stańków trafiły nieprzetworzone ścieki, które spowodowały śmierć ryb o masie nie mniejszej niż 3000 kg oraz drastyczne pogorszenie jakości wody.
Według ustaleń śledczych, zrzutu miał dokonać pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Chełmie.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Lublinie, delegatura w Chełmie, przeprowadził kontrolę interwencyjną w oczyszczalni „Bieławin”, trwającą od 11 do 25 lipca. Wynik? Naruszenia przepisów ochrony środowiska, za które MPGK ukarano mandatem karnym, wydano zarządzenia pokontrolne oraz zawiadomiono organy ścigania.
Podniesiony alarm
Już 10 lipca pierwsze niepokojące sygnały spłynęły do Wód Polskich w Chełmie i zostały przekazane przez kierownika Nadzoru Wodnego Marka Kopieniaka do miejscowej Delegatury WIOŚ.
W swoich mediach społecznościowych, dzień później radny powiatowy Marcin Łopacki, który jest także pracownikiem Wód Polskich alarmował. – Zamiast czystej wody płynął czarny, cuchnący szlam. Na brzegach – śnięte ryby – relacjonował na swoich mediach społecznościowych. Jego podejrzenia od razu skierowały się ku wypływowi z oczyszczalni „Bieławin".
Wędkarze na straży ekosystemu
Najbardziej dramatyczne skutki katastrofy odczuli działacze Polskiego Związku Wędkarskiego, którzy przez kilka dni wyławiali martwe ryby ze zbiornika Stańków, by zapobiec dalszemu pogorszeniu stanu wody. – Nie mogliśmy pozwolić, by rozkładające się rybie mięso doprowadziło do kolejnej fali śmierci – mówili.
Związek przeprowadził również wapnowanie zbiornika, by przywrócić równowagę w ekosystemie.
– Odbudowa życia w zbiorniku potrwa lata – przyznaje rzecznik chełmskiego PZW, Marcin Adamczyk. – Zamierzamy przywrócić dawną świetność temu miejscu, ale to zadanie trudne i czasochłonne.
MPGK milczy
Zarząd Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Chełmie nie odniósł się dotąd do sprawy. Brak komentarza ze strony instytucji odpowiedzialnej za gospodarkę ściekową rodzi pytania o skalę zaniedbań i możliwe konsekwencje prawne.
Co dalej?
Sprawa nie kończy się na śledztwie i mandacie. Mieszkańcy Chełma, ekolodzy i wędkarze domagają się pełnej odpowiedzialności za doprowadzenie do katastrofy ekologicznej. Tymczasem Uherka i Stańków czekają na odbudowę, która – jak twierdzą eksperci – może potrwać nawet kilka lat.


