Ewa Demarczyk, piosenkarka wybitna, była gwiazdą lat sześćdziesiątych, a także późniejszych i współczesnych by stać się postacią tajemniczą, o której tak naprawdę dzisiaj nic nie wiadomo.
Autorki "Czarnego Anioła” też nie były w stanie przebić się przez mur (także dosłowny), którym – odnosimy takie wrażenie – otoczona została piosenkarka. Może też po prostu nie chciały naruszać jej prawa do prywatności, dobijać sie za wszelka cenę czy wręcz konfabulować. Tym wiekszą wartość ma książka.
Ewelina Karpacz-Oboładze i Angelika Kuźniak wykonały ogromną pracę. Na kartach "Czarnego Anioła" znalazły się opowieści i opinie, krótkie i dłuższe wspomnienia mnóstwa osób, z którymi rozmawiały próbując najpierw pokazać prawdziwą osobowość piosenkarki, a później dowiedzieć się o jej życiu teraz.
To ostatnie zadanie nie zostało wypełnione – sama Demarczyk wycofała się gdzieś w cień – może w Wieliczce, może w Krakowie, albo jeszcze Bóg wie gdzie, a jedyna osoba, która mogłaby coś/wiele na ten temat powiedzieć lub skontaktować z nią – kręci i unika odpowiedzi.
Dlaczego przestała śpiewać? "Uważałem, że wielkość Ewy Demarczyk jest już passée. Była gwiazda minioną. To się potwierdziło, bo już nie odrodziła się ani w Bochni ani gdzie indziej” – powie na początku 2000 roku ówczesny prezydent Krakowa prof. Andrzej Gołaś.
Czy istotnie tak było? Czy rzeczywiście straciła głos? Ostatni koncert dała w Poznaniu w 1999 roku. Ci koledzy, którzy ją słyszeli u schyłku kariery, najczęściej mówili, że czuli się zażenowani – to nie była TA Demarczyk. W dodatku nie śpiewała czysto.
A jaka była? Ile osób, tyle odpowiedzi. Od entuzjastycznych po krytyczne, ale zawsze podkreślano wyjątkowość jej wielkiego talentu.
"Ja tę gówniarę podziwiałem i podziwiam do dziś. Dlatego spełniałem każdą jej zachciankę. A fanaberie miała i miała prawo je mieć…” powiedział Szymon Szurmiej.
Jednak w porównaniu z fanaberiami dzisiejszych celebrytek i gwiazdeczek, te Ewy Demarczyk można uznać za malutkie. Miarą jej talentu były tysiące ludzi wyłamujących drzwi do sal koncertowych, w których miała śpiewać, piosenki porywające, wykonania niezwykłe, talent doceniany i w kraju, i za granicą, i kariera być może zmarnowana.
Warto sięgnąć po tę książkę już choćby po to, żeby zobaczyć w jakich warunkach żyły i koncertowały autentyczne gwiazdy tamtych lat. Ewy Demarczyk nie da się określić kilkoma zdaniami. Wprawdzie schowała się gdzieś przed światem, na szczęście mamy jej nagrania i wciąż nas wzrusza.