Co czuje zdrowy, doświadczony w bojach żołnierz pozbawiony broni i umieszczony w miejscu odosobnienia? Sytuacja wydaje się dość naturalna, jeśli jest jeńcem przetrzymywanym przez wroga. Liczy na uwolnienie lub ucieczkę. I albo chce znowu ruszyć na front, albo wojenne przejścia tak dały mu w kość, że myśli tylko o przeżyciu.
A jak jest w sytuacji kiedy karabinu pozbawia żołnierza jego własny kraj? Za prawdziwe lub urojone „przewinienia”. Bo jeśli żołnierz przed wojną wspierał niewłaściwą opcję polityczną mógł się znaleźć właśnie w takim położeniu. Tak się stało z żołnierzami, którzy w trakcie II wojny światowej, będąc na emigracji, zamiast walczyć zostali zesłani na wyspę Bute w Szkocji.
„Ponieważ nie wiem za co i z jakich powodów zostałem zesłany do obozu izolacyjnego a sumienie moje wskazuje mi na to, że nie mam żadnych przewinień względem Ojczyzny i Służby, proszę gorąco o rozpatrzenie mojej sprawy, i jeżeli nadaję się do służby czynnej o przeniesienie mnie do jednego z oddziałów liniowych, gdyż nie po to przybyłem do Francji i Anglii, by wegetować w obozie izolacyjnym, lecz by walczyć o wolność Ojczyzny.” – to tylko jedna z cytowanych skarg. Ta autorstwa podporucznika Mieczysława Lasoty.
Wszystko zaczyna się od rodzinnej zagadki, za której rozwikłanie zabiera się znakomita reporterka Małgorzata Szejnert. Skrywany los kapitana Ignacego Raczkowskiego, który został w 1943 roku pochowany na cmentarzu w Rothesay na wyspie Bute. Dlaczego wuj znalazł się akurat tam, jak potoczyły się jego wojenne losy? Dzięki tej rodzinnej zagadce powstała książka będąca pasjonującym historycznym śledztwem prowadzonym ponad 70 lat później.
Książka przedstawia polityczne tło walki o Polskę w trakcie II wojny światowej. Podejrzenia, wzajemne obarczanie się winą za klęskę wrześniową 1939 r. i zemsta za wydarzenia z przeszłości. Można powiedzieć, że do dziś nic się nie zmieniło, nadal nie umiemy się jednoczyć w obliczu ważnej sprawy. Właśnie w takiej atmosferze Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysław Sikorski i jego bliski współpracownik gen. Izydor Modelski szukają winy w oficerach, przez których Polska sromotnie przegrała wojnę obronną z Niemcami. Wycinają i odsuwają ich na boczny tor - do obozów odosobnienia najpierw we Francji, a potem w Szkocji na tytułową Wyspę Węży. Ale czy to może dziwić? Zarówno Sikorski jak i Modelski byli przed laty zasłużonymi żołnierzami, ale po przewrocie majowym 1926 r. opowiedzieli się po stronie opozycji do Józefa Piłsudskiego, przez co zostali zepchnięci na margines życia wojskowego i politycznego.
Oni teraz rządzą, ale i oni są cały czas krytykowani. Sikorski jest np. atakowany za bezgraniczną wiarę we Francję w pierwszej części wojny i jednocześnie ucieczkę stamtąd w chwili jej poddania się. Potem za podpisanie układu z ambasadorem ZSRR w Londynie Iwanem Majskim o nawiązaniu ponownych stosunków dyplomatycznych z Rosją.
„Domniemanie niewinności i dobrej woli nie wchodzi w grę. Jest wielkie zapotrzebowanie na cudzą winę - tchórzostwo, krótkowzroczność, pychę, partactwo.” – pisze Małgorzata Szejnert, a zdanie to doskonale odzwierciedla to jak zachowują się oficerowie po obu stronach politycznego sporu.
Wytykając wady obu stronom Małgorzata Szejnert zachowuje też jednak ważną równowagę. Autorka spotyka lokalną archiwistkę, która jest po lekturze książki „British Concentration Camps. A Brief History from 1900-1975” Simona Webba. Kobieta jest zaskoczona i przejęta, bo tytuł jednego z rozdziałów książki brzmi „Polskie obozy koncentracyjne w Wielkiej Brytanii”. Jest tam też zdjęcie generała Władysława Sikorskiego i podpis głoszący, że to on był za nie odpowiedzialny. Ale w Rothesay na wyspie Bute nie było polskiego obozu koncentracyjnego – odpowiadają jej goście z Polski. Bo tytuł rozdziału to nadużycie. Na Bute był owszem obóz, ale nie koncentracyjny tylko odosobnienia dla polskich oficerów, którzy byli obarczani słusznie lub niesłusznie za klęskę wrześniową, za nieprawomyślność, za krytykę obecnych polskich władz emigracyjnych.
Z drugiej strony na pewno na Bute nie było nic czym chciano by się chwalić. To wyjaśnia problemy z dotarciem do jakichkolwiek szczegółowych informacji o losach polskich żołnierzy, którzy tam trafili. Bo wszyscy chcieli zapomnieć o pobycie w tym miejscu. „To było wstydliwe. Polski oficer więźniem Wojska Polskiego. Tego się nie opowiada dzieciom i wnukom” – mówi Piotr Pietrzak, który podczas reporterskiego śledztwa pomagał Małgorzacie Szejnert w Szkocji.