Rozmowa z Beatą Księżak, nauczycielką chemii i fizyki w Gimnazjum nr 3 w Puławach, nagrodzoną przez uczniów szkoły tytułem „Sprawiedliwego nauczyciela”.
• Co jest najważniejsze w zawodzie nauczyciela?
Najważniejszy jest na pewno uczeń i jego wychowanie. Wiedza, którą mamy przekazać oczywiście również, ale szkoła powinna uczyć także takich podstawowych zasad życia w społeczeństwie. Jeżeli jest odpowiednia atmosfera, jeśli uczniowie szanują się nawzajem to nasza praca, przekazywanie wiedzy jest zdecydowanie łatwiejsze. Jeżeli młodzież wie po co przychodzi, że należy odpowiednio odnosić się do kolegów, a niestety z tym jest teraz największy problem.
• Kiedyś to zachowanie młodzieży było inne?
Ja jestem nauczycielem z 35-letnim stażem, tuż przed emeryturą. Muszę przyznać, że jest różnica w relacji uczeń-nauczyciel. Kiedyś był większy dystans i respekt. Uczeń w sytuacji, kiedy zwróciło mu się uwagę, reagował od razu. Rzadko zdarzało się, żeby przyjmował to z agresją, natomiast w tej chwili momentami odnoszę wrażenie, że uczniom wydaje się, że odpowiednie byłyby dla nich relacje koleżeńskie. To nie jest dobre. Kiedyś łatwiej było utrzymać dyscyplinę. Dzisiaj coraz większa grupa uczniów dba o swoje przywileje zapominając o obowiązkach.
• Nauczyciel przestał być wzorem?
Na pewno przestał być wzorem, autorytetem. Nie mówię o takiej relacji, że ten nauczyciel jest niedostępny, ale kiedyś jego zdanie, uwaga - skutkowała. Nasza praca pod tym względem stała się trudniejsza, zdecydowanie.
• Wydaje się, że zmieniło się także zachowanie rodziców.
Bywają takie sytuacje, że rodzic potrafi powiedzieć „to jest teraz pani problem”. My mamy wspomagać wychowanie, a niestety niektórzy rodzice uważają, że to my mamy wychowywać ich dzieci. Częściej im pobłażają, co skutkuje ich przekonaniem, że rodzice zawsze będą po ich stronie. Mają do tego prawo, ale powinni zachowywać przy tym zdrowy rozsądek.
• Otrzymała pani nagrodę za sprawiedliwe ocenianie.
Jestem uważana za nauczyciela surowego, który stawia wiele jedynek, ale wydaje mi się, że sprawiedliwy to nie tylko ten, który stawia tylko dobre oceny, bo to nie przynosi efektów. Uważam, że trzeba dostrzegać dobre strony tych gorszych uczniów, ale naszym problemem jest to, że za mało czasu poświęcamy tym dobrym. Staramy się motywować słabszych, a dobry uczeń gdzieś nam ginie. Musi radzić sobie sam.
• Co daje najwięcej satysfakcji w pracy nauczyciela?
Cieszy każdy, najmniejszy sukces. Na przykład, jeśli uda się zmobilizować do pracy słabszego ucznia. Podkreśliłabym także wartość sukcesów wychowawczych, stawiając je nawet wyżej od dydaktycznych. Oczywiście, gdy zdarza nam się olimpijczyk, to na pewno mamy z tego powodu satysfakcję, ale tę przynosi także stworzenie dobrego klimatu w klasie, która na początku nie była zgrana. Ten dobry klimat, atmosfera w grupie sprzyja także uczeniu się.
• Zgadza się Pani z tezą, że poziom nauczania generalnie spada, a program jest coraz mniej wymagający?
Ten poziom kiedyś chyba naprawdę był wyższy. Dzisiaj uczy się w inny sposób, to wtłaczanie wiedzy na pewno nie było dobre, ale teraz mamy do czynienia z przesadnym pójściem w drugą stronę. Nie da się nauczyć myślenia, gdy uczeń pewnych rzeczy sobie nie przyswoi. Niestety większość z nich zakłada, że nie muszą prawie niczego wiedzieć, a bez wiedzy nie mogą nabyć umiejętności. Ja uczę trudnych przedmiotów i przyznaję, że kiedyś było mi łatwiej. Rozwiązywanie zadań to była norma, a dzisiaj to orka, jest trudno. Młodzież, która do nas przychodzi ze szkoły podstawowej ma mniejszą wiedzę.
• To wina systemu, czy tego, że uczniowie nie przykładają się do nauki?
Na pewno uczniowie mają dzisiaj niższą motywację do nauki. Nie motywuje ich egzamin na zakończenie gimnazjum. Potrafią wyjść z niego po 20 minutach uważając, że zawsze dostaną się do jakiejś szkoły. Dla wielu normą stało się nieprzygotowanie do lekcji. Młodzież, która trafiła do nas tuż po reformie oświaty bardziej przykładała się do nauki. Byli bardziej dojrzali. Swoją drogą osobiście wydaje mi się, że powstanie gimnazjów to nie był dobry pomysł. Jestem przerażona tym, że uczeń który kończy gimnazjum i idzie do klasy o profilu ogólnym, czy nawet humanistycznym, odnośnie moich przedmiotów właściwie swoją edukację zakończył. A co jeśli przyjdzie mu do głowy medycyna? Jak wtedy nadrobi zaległości z chemii, czy fizyki? Chyba za wcześnie ucina się tę przedmioty w szkole średniej.