Dziś Amerykanie dziękują za... Amerykę. Są święcie przekonani, że otrzymali ją od Wszechmogącego, który wyprowadził ich tu z opresji Starego Kontynentu.
Ekumeniczne życzenia amerykańsko-żydowskie brzmią więc Thanksgivukha, od połączenia Thanksgiving i Chanukha w pisowni oryginału. Załatwiając sprawę prywatną, dziękuję za nie koledze z Brooklynu, Michaelowi Schudrichowi, naczelnemu rabinowi Polski. I odwzajemniam: Happy Thanksgivukha, Mike!
Było tak... 11 grudnia 1620 roku do brzegów Ameryki dobił żaglowiec "Mayflower” z purytanami uchodzącymi z Europy przez katolickimi prześladowaniami. Jego pasażerowie trafili na srogą zimę.
Przetrwali tylko dzięki pomocy miejscowych Indian, którzy podzielili się z nimi zapasami żywności oraz nauczyli polować na dzikie indyki. Mimo tego, ze 102 pielgrzymów, zmarło aż 46.
Następny rok był łaskawszy, a żniwa nadspodziewanie dobre. Kukurydza i dynie, podstawowe uprawy indiańskie, jakich się nauczyli, obrodziły nadzwyczaj. Dlatego też, aby podziękować Bogu, purytanie, wyprawili święto w ostatni czwartek listopada 1621 roku.
Zaprosili 91 czerwonych braci z plemienia Wampanoag na czele z wodzem Massasoitem, dzięki którym przetrwali pierwszy rok.
Gościli się hucznie, a szczególnie fetowany był Indianin Squanto, jedyny czerwonoskóry znających mowę białych i występujący w codziennych kontaktach jako tłumacz.
Jest natomiast powszechna zgoda, że świętem narodowym ogłosił Thanksgiving Day w 1863 roku prezydent Abraham Lincoln, zapoczątkowując jego powszechną ogólnoamarykańską celebrację wraz ze wszystkimi późniejszymi zwyczajami.
Oczywiście dotyczą one samego serwowania świątecznego ptaka. Do pieczonego z nadzieniem indyka, idą na stół obowiązkowo – żurawina i czerwone kartofle ("yams”) oraz mniej "ortodoksyjne” dodatki: pieczona kukurydza, zupa z kabaczków, ananasy czy ciasto z marchwi.
Thanksgiving Day to także dzień radosnych parad przeciągających przez miasta amerykańskie, z których najbardziej znana jest oczywiście ta organizowana na Manhattanie przez słynny dom towarowy "Macy's”. Tak w ogóle od 1854 roku, a na Manhattanie, przed jego siedzibą, od 1924 roku.
Przez studentów za granicą, turystów na wycieczkach czy mieszane małżeństwa i personel placówek dyplomatycznych. Obecny ambasador USA w Warszawie Stephen Mull do dziękczynieniowej tradycji wprowadził właśnie polskie pierogi z kapustą i grzybami, czym pochwalił się nawet w telewizji (zobacz wideo).
Życzmy wszystkim Amerykanom tego dnia jak najlepiej. Jak polska duma pozwoli, podziękujmy też sami za... Amerykę. Może się bowiem Polsce jeszcze do czegoś przydać.