- Wzrost ostatnich ośmiu lat to wzrost nie za zasługi, ale za długi - mówił w Sejmie minister rozwoju Mateusz Morawiecki, przedstawiając bilans poprzedniego rządu w dziedzinie gospodarki.
- Kiedy Prawo i Sprawiedliwość zostawiało gabinety w 2007 roku, dług publiczny wynosił 511 mld, dzisiaj to jest ponad 900 mld, ale jednocześnie skonsumowaliście państwo 160 miliardów z OFE, czyli razem to bilion i 80 mld. Powiększyliście dług publiczny o ponad 100 proc. - podsumował Morawiecki.
Dodał, że Polska zadłużona jest u zagranicznych wierzycieli w 63 procentach w skali długu państwa i łączny dług zagraniczny wynosi ponad dwa biliony złotych. - To jest pułapka, w którą wpadliśmy, z której będziemy wychodzić przez 20 lat, i oby nam się udało. To jest oczywiście efekt ostatnich 25 lat, ale z ogromnym przyspieszeniem przez ostatnie 8 lat. Niesamowita niefrasobliwość, niestety - skwitował minister rozwoju.
Sonda: Jaką ocenę wystawiłbyś rządowi PO-PSL?
Sonda: Jaką ocenę wystawiłbyś rządowi PiS?
Z kolei minister finansów Paweł Szałamacha opisywał błędy, jakie popełniło ministerstwo finansów za rządów PO-PSL. Głównym zarzutem było wdrożenie unijnej dyrektywy w sprawie rynków i instrumentów finansowych, które miało kosztować polską gospodarkę 9 mld zł.
W trakcie sejmowego przemówienia Szałamachy posłowie opozycji krzyczeli "oddaj dietę!".
Po przemówieniu ministra poseł PO Jakub Rutnicki zarzucił mu z trybuny sejmowej, że "nie rozliczył się do dziś ze 100 tys. zł, które brał z kasy państwa, gdy spędzał wakacje w USA". Zaznaczył, że mówi to jako poseł z okręgu pilskiego, który reprezentował także Szałamacha i - według Rutnickiego - "nie wykonywał swoich poselskich obowiązków".
- Nie godzi się, by na sejmowej tablicy informacyjnej wyświetlane były kłamstwa, nie poparte żadnymi faktami - grzmiał po przemówieniu Szałamachy poseł Mariusz Witczak z PO.
Posłom opozycji uwagę zwracali marszałek Marek Kuchciński i wicemarszałek Joachim Brudziński.
- Gdyby posłowie pozwolili na spokojne wystąpienia ministrów, bez tego nadmiernie ekspresyjnego "wycia", to wtedy nie mieli by państwo wątpliwości, że te dane są słuszne - powiedział Brudziński.
- W związku z przeprowadzonym w służbach specjalnych audytem ujawniono szereg zadań sprzecznych z prawem. Działania te polegały na: nieuzasadnionym i nielegalnym wykonywaniu czynności operacyjnych wobec szeregu osób i środowisk, w tym uczestników legalnych zgromadzeń publicznych organizowanych przez opozycję, dziennikarzy czy internautów - mówił w Sejmie koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński, wymieniając szereg nieprawidłowości, jakich dopatrzył się w działaniach służb w latach 2007-2015.
- Stwierdzono ponadto liczne przypadki nadużyć i zaniechań w działaniach operacyjno-śledczych oraz kontrolnych, skutkujących bezkarnością osób pełniących wysokie stanowiska państwowe. W tych sprawach złożono 19 zawiadomień do prokuratury - poinformował Kamiński.
- Oświadczam, że podczas rządów PiS nikt nie był, nie jest i nie będzie inwigilowany, tylko dlatego, że ma inne poglądy, czy brał udział w opozycyjnej demonstracji - zadeklarował szef służb specjalnych.