RMF FM opublikowało wczoraj nowe stenogramy z kokpitu prezydenckiego tupolewa, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się pod Smoleńskiem. Prokuratura wojskowa grozi dziennikarzom śledztwem
picie usiłującego lądować w Smoleńsku prezydenckiego samolotu. To aż o ok. 30 proc. więcej informacji niż w dotychczas publikowanych odczytach.
"W kabinie pilotów, do samego końca, przebywała osoba opisana przez biegłych jako DSP, czyli Dowódca Sił Powietrznych (gen. Andrzej Błasik – dop. red.). DSP nie opuszcza kokpitu mimo wezwania stewardesy do zajęcia swoich miejsc, wydaje także polecenia członkom załogi” – pisze na swojej stronie internetowej RMF FM.
"Będziemy próbować do skutku”
Rozgłośnia podaje też, DSP po pierwszym komunikacie "TERRAIN AHEAD” miał oczekiwać od załogi "pomysłów”, a na wysokości 300 metrów przekonywał pilota, że "zmieści się śmiało”.
Według opublikowanych stenogramów, w kokpicie panował bałagan. "W ciągu 20 minut przed katastrofą magnetofon zarejestrował aż siedem prób uspokajania i uciszania. Od zwykłego "Ćśś-ćśś”, "cicho tam!”, przez "Wychodzić mi stąd!”, po "Ku***, przestańcie, proszę” na 2,5 minuty przed rozbiciem się samolotu” – poinformowali dziennikarze RMF FM.
Z zapisu wynika też, że kilkanaście minut przed lądowaniem do kokpitu wszedł szef protokołu dyplomatycznego. "Panie dyrektorze, wyszła mgła, w tej chwili” – informuje go kapitan. "I przy tych warunkach, które są obecnie – nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno podejście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Także proszę już myśleć nad decyzją, co będziemy robili” – uprzedza.
"Będziemy próbować do skutku” – słyszy w odpowiedzi.
– Nawet gdyby piloci się upierali, to gen. Błasik pierwszy powinien powiedzieć: "Chłopaki, nie lądujemy!” – skomentował w rozmowie z Wirtualną Polską płk Edmund Klich, były szef Polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych . – Jako doświadczony pilot i przełożony powinien być rozsądniejszy. Tymczasem jego postępowanie było dokładnie odwrotne. To szokujące! – nie ukrywał Klich.
Reakcja prokuratury, odpowiedź rozgłośni
Na publikację RMF FM zareagowała naczelna Prokuratura Wojskowa. Na konferencji prasowej prokurator Marcin Maksjan zapowiedziała, że będzie wniosek o śledztwo ws. wycieku nowych stenogramów z kokpitu Tu-154.
– Prokuratura oświadcza, że materiał ten, aczkolwiek zawiera w określonych obszarach stwierdzenia i cytaty wynikające ze stenogramu wykonanego przez biegłych, to jednak obarczony jest również szeregiem nieścisłości, zarówno w zakresie treści wypowiadanych fraz, identyfikacji mówców oraz, w pewnych przypadkach, opatrzony jest komentarzem niebędącym interpretacją przebiegu zdarzenia zaprezentowanego przez biegłych – podkreślił Maksjan.
W odpowiedzi na konferencję prokuratury RMF MM opublikowało pełny stenogram rozmów.
Emocje przed rocznicą katastrofy
– Nowy zapis rozmów z tupolewa to kolejna wrzutka, to skrajnie podłe, to próba powrotu do rosyjskiej narracji o naciskach na pilotów. Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że należy w kampanii uciekać od tematu smoleńskiego – powiedział w "Jeden na jeden” w TVN24 Adam Hofman, były poseł PiS.
Nie tylko Hofman zarzucał dziennikarzom RMF FM podgrzewanie emocji przed rocznicą katastrofy.
– Nie bardzo wiem, czemu miałoby służyć podgrzewanie emocji. Mnie ono nie służy – odpowiadał w rozmowie z portalem Onet.pl Tomasz Skory, który ujawnił nowe odczyty rozmów z prezydenckiego Tu-154M. – Ja sprawdzam wiarygodność źródeł, które dostarczyły mi materiał i sprawdzam, czy nikt nie ponosi szkody w związku z ujawnieniem tego materiału. Tak uznałem w tym przypadku i zdecydowałem, że opinia publiczna powinna wiedzieć niektóre rzeczy, które do tej pory były pomijane, czy nie do końca dopowiedziane – dodał.
Skory przyznał, że praca nad tym materiałem była trudna. – To jest materiał dość bombowy. On wywraca wszystko do góry nogami, zwłaszcza, że ujawnia, iż przez 4 lata badaliśmy złą kopię nagrań z czarnych skrzynek – mówił. – Treść jest dość wstrząsająca. Nie ma tu miejsca na niedomówienia. To postawienie kropki nad i. Są oczywiście miejsca, w których niemożliwe było odczytanie pełnych zdań ze względu na wielki harmider – zaznaczył.
Niewłaściwe działanie załogi
Przypomnijmy, że na konferencji prasowej 27 marca br. przedstawiono ustalenia biegłych Prokuratury Wojskowej w sprawie katastrofy smoleńskiej. Są one całkowicie zbieżne z wnioskami Komisji Millera, opublikowanymi w Raporcie końcowym w 2011 roku.
– Nie ma różnic w ustaleniach przeprowadzonych odrębnymi postępowaniami przez 34 specjalistów Komisji Millera i 20 niezależnych biegłych Prokuratury Wojskowej. Celem Komisji było wskazanie przyczyn katastrofy, natomiast rolą Prokuratury jest także ocena odpowiedzialności karnej konkretnych osób i sformułowanie zarzutów. Wskazana przez Prokuraturę przyczyna katastrofy oraz czynniki, które do niej doprowadziły, są tożsame z ustaleniami Komisji Millera – powiedział Maciej Lasek, przewodniczący Zespołu ds. wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, były członek Komisji Millera.
Biegli wskazali m.in. przyczyny katastrofy i czynniki, które wpłynęły na jej zaistnienie. Ich zdaniem, bezpośrednią przyczyną wypadku było m.in. niewłaściwe działanie załogi, polegające na zniżaniu samolotu poniżej warunków minimalnych do lądowania oraz niewydanie komendy odejścia. Załoga Tu-154 działała nieadekwatnie do panujących warunków atmosferycznych, a jej członkowie nie mieli ważnych (lub prawidłowo nadanych) uprawnień do tego typu lotu.
Prokuratura poinformowała także, że zadecydowała o postawieniu zarzutów dwóm obywatelom Rosji, kontrolerom z lotniska w Smoleńsku.