Ponad 3,5 mln zł. To dotacja, jaką miasto musi zwrócić Norwegom do końca sierpnia. Wszystko przez przestępcze działania byłego burmistrza.
– To była czarna środa, bo tego dnia dotarła do nas informacja o zwrocie całej dotacji – ubolewa Mirosław Włodarczyk, burmistrz Kraśnika. – Nie mamy w budżecie takich pieniędzy.
O podejrzeniach Norwegów i zapowiedzi zwrotu pieniędzy pisaliśmy jako pierwsi jeszcze w marcu. Chodzi o projekt "Centrum Współpracy Polsko-Ukraińskiej”. Miasto realizowało go w latach 2009–2011 w ramach Norweskiego Mechanizmu Finansowego. W tym czasie m.in. urzędnicy z Ratusza mieli płatne wykłady. Były też wyjazdy studyjne i rajd rowerowy Kraśnik–Lwów.
W ub. roku Urząd Kontroli Skarbowej wykrył nieprawidłowości związane z realizacją tego projektu i poinformował instytucje zajmujące się kontrolą tego typu funduszy. W międzyczasie zapadł też wyrok skazujący b. burmistrza Kraśnika Piotra Cz. na 3 lata więzienia w zawieszeniu na 6 lat.
Większość zarzutów dotyczyła przestępstw korupcyjnych związanych z finansowanym przez Norwegów centrum. Np. wykładowcy musieli się dzielić wynagrodzeniem z Piotrem Cz. Poza tym ówczesny burmistrz uzależnił powołanie głównego koordynatora projektu od otrzymania łapówki.
– O odpis wyroku poprosili nas Norwegowie – zaznacza Michał Mulawa, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Kraśniku.
Mimo pism i próśb całą dotację wraz z odsetkami miasto będzie musiało zwrócić. – Na koniec sierpnia – bo do tego czasu musimy oddać pieniądze – kwota ta wyniosłaby 3 mln 746 tys. zł. Tymczasem cały budżet miasta to 100 milionów zł.
– To niesprawiedliwe, że za korupcję poprzedniej władzy muszą płacić teraz wszyscy mieszkańcy Kraśnika – podkreśla burmistrz Włodarczyk.
Kraśnik się nie poddaje. W czwartek zastępca Włodarczyka, Jarosław Stawiarski, pojechał w tej sprawie do Warszawy. Urzędnicy chcą spotkać się z ambasadorem Norwegii i panią minister rozwoju regionalnego.
– Nie było dotąd takiego przypadku, by gmina będąca beneficjentem Norweskiego Mechanizmu Finansowego zwracała całą dotację – wyjaśnia Stanisław Krakowski z biura prasowego Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.
– Wykorzystamy wszystkie możliwości, jeśli trzeba będzie pojedziemy nawet do Norwegii, żeby uniknąć katastrofy finansowej – zapowiada burmistrz. I dodaje: Każda forma wyjścia z tej sytuacji jest dobra, np. rozłożenie tej kwoty na raty.
Jeśli trzeba będzie oddać od razu te pieniądze, magistrat nie wyklucza, że jego pracownicy nie dostaną pensji.
Co Kraśnik miałby za 3,7 mln zł?
• 22 tys. metrów kw. placu wybrukowanego kostką
• prawie 3 km dobrej drogi