Prace naprawcze przy zalewie nie będą wymagać spuszczenia wody – twierdzi wykonawca zbiornika. Nadzór budowlany jest innego zdania.
W ub. roku urzędnicy z magistratu zlecili wykonanie ekspertyzy, która dotyczyła uszkodzonego od ul. Nadstawnej wału – na długości ok. 50 m. W dokumencie warszawskiej firmy Geoteko czytamy, że nachylenie tej skarpy nie spełnia założeń projektowych i może świadczyć o błędach podczas budowy.
Miasto już wtedy sugerowało, że uszkodzenia są poważne. Innego zadania jest jednak wykonawca.
– Prawdopodobieństwo katastrofy budowlanej na zalewie jest takie samo, jak pojawienie się w nim rekina ludojada – stwierdza Zdzisław Wojtaszek, prezes kraśnickiej firmy Wod-Bud. To ta firma była jednym z budowniczych zalewu, a teraz podjęła się naprawy uszkodzeń. Upiera się jednak, że konieczne roboty nie wymagają spuszczenia wody ze zbiornika. – Prace potrwają 2–3 dni – przekonuje Wojtaszek.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy się rozpoczną. – Czekamy na projekt naprawczy, który ma przygotować biuro projektowe – dodaje Michał Mulawa, rzecznik magistratu.
Zbliżających się robót i spuszczenia wody ze zbiornika, jak chce tego nadzór budowlany, obawiają się wędkarze.
– Nie mamy jeszcze pomysłu, gdzie wtedy przenieść ryby, których jest w zalewie od 15 do 20 ton – martwi się Piotr Michalski, prezes koła Polskiego Związku Wędkarskiego Kraśnik Zarzecze. – Jakiś sposób będziemy musieli znaleźć. Myślę jednak, że straty będą ogromne. Większość ryb nie nadaje się do handlu, część nie przeżyje też tego eksperymentu.