Bezprawne zwolnienie z pracy zarzuca swoim przełożonym były dyrektor jednostki Urzędu Miejskiego w Rykach. Wypowiedzenie otrzymał w momencie, gdy czekał na wizytę lekarską.
Zainteresowany nie udzielił odpowiedzi i jak przekonuje, źle się poczuł, bo od kilkunastu lat leczy się na nadciśnienie tętnicze. Jeszcze tego samego dnia trafił do lekarza, który wystawił mu kilkudniowe zwolnienie z pracy.
12 lutego ponownie poszedł do przychodni. Gdy czekał na korytarzu, w placówce pojawiły się dwie pracownice Urzędu Miejskiego, które wręczyły mu dyscyplinarne zwolnienie z pracy bez wypowiedzenia. Było one argumentowane czterema zarzutami, m. in. wypłaceniem sobie nagrody w maju 2014 roku bez zgody pracodawcy, czy dokonaniem wydatków na szkolenia, do których nie doszło.
- Sposób, w jaki wręczono mi wypowiedzenie w przychodni lekarskiej podczas leczenia, przy moim wysokim ciśnieniu zagrażał mojemu zdrowiu i życiu. Było to jak najgorszy koszmar z lat PRL, niczym działania SB w latach komunizmu - oburza się były dyrektor.
Burmistrz Ryk przekonuje, że do poinformowania podwładnego o zwolnieniu w taki sposób, został przez niego zmuszony. - Chciałem przeprowadzić tę zmianę inaczej. Mimo takiej, a nie innej oceny pracy dyrektora Suleja, zaproponowałem mu inne stanowisko, ale wobec odmowy nie miałem wyjścia. Próbowaliśmy dostarczyć wypowiedzenie do miejsca jego zamieszkania, ale te próby się nie powiodły. Nasze postępowanie było więc adekwatne do zachowania pana Suleja - tłumaczy Jarosław Żaczek. Jak dodaje, przesłanki dotyczące zwolnienia uważa za wystarczające.
Innego zdania jest Piotr Sulej, który skierował sprawę do sądu. Domaga się przywrócenia do pracy z uwagi na ciężkie naruszenie prawa pracowniczego. - Pierwsza rozprawa odbędzie się 12 maja - informuje Artur Ozimek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie.