Około dwóch tysięcy ludzi żegnało Pawła Marzędę, ofiarę brutalnego morderstwa. W milczeniu odprowadzili Pawła z kościoła św. Anny na parafialny cmentarz.
- Paweł, co oni Ci zrobili! - krzyknął ktoś z rodziny zmarłego, gdy trumna była już blisko nekropolii.
Informację o pogrzebie można było wyczytać na rozwieszonych w mieście klepsydrach. Przekazywali ją sobie internauci. W sieci pojawiły się setki komentarzy dotyczących brutalnego mordu.
Mieszkańcom Lubartowa wciąż trudno uwierzyć, że w spokojnym miasteczku doszło do tak strasznej zbrodni. Prokuraturze nie udało się jeszcze ustalić wielu okoliczności zabójstwa. Nie ma nawet pewności, ile osób było w nie zamieszanych.
Jeszcze mniej śledczy podają do publicznej wiadomości. To po to, żeby dwaj podejrzani o morderstwo nie wiedzieli, jakie dowody ich obciążają.
Krzysztof P. i Paweł G. zostali aresztowani tydzień po zbrodni. To koledzy Pawła. Zwłaszcza Krzysztof P., który wielokrotnie naprawiał z nim samochody. Tuż po zaginięciu Pawła odwiedzał jego rodzinę, pocieszał, uspokajał. Udawał, że go szuka.