Mieszkańcy Krzczonowa są w szoku. Nie mogą zrozumieć, dlaczego spokojna i lubiana Bożena Z., ich sąsiadka, dokonała w poniedziałek napadu na bank.
- To mi się w głowie nie mieści - mówi przed sklepem w Krzczonowie jedna z kobiet, prosząca o anonimowość. - Ona jest gruba. Bardziej niż widać w gazecie. Jak ona mogła się zmieścić w ubranie moro? I jeszcze straszyć karabinem za 4 złote? To śmieszne.
- Nie powinna się przyznawać. Nikt się z niej śmiać nie będzie - mówią inni.
- Ale my wcale się z niej nie śmiejemy - dodaje druga. - Naszym zdaniem, to nie powinna się wcale do tego przyznać. A wszyscy zebrani jej potakują.
Natalia Poleszak, zastępca kierownika Gminnego Ośrodka Opieki Społecznej, też nie kryje zdziwienia.
A ludzie przed sklepem gadają różnie. Że miała trochę długów. Jakiś mężczyzna dorzuca, że podobno ojciec miał jej za złe, że rozeszła się z mężem. Jakaś kobieta mówi, że Bożenie Z. były potrzebne pieniądze na wyjazd za granicę i nie miała od kogo pożyczyć.
- Z całym naciskiem podkreślam, że to porządna, spokojna kobieta - mówi Marian Podsiadły, wójt gminy. - Udzielała się w Kole Gospodyń Wiejskich, brała udział we wszystkich tutejszych uroczystościach. Ale kto może wiedzieć, co w człowieku w środku siedzi?
Wszyscy zgodnie podkreślają, że jest dobrą matką.
- Pani Bożena nie pije, chyba nawet nie pali - zastanawia się wójt. - Nie miała zaległości w podatkach, nie skarżyła się, nie żaliła. Napiszcie koniecznie, że we wsi nikt nie ma do niej pretensji. Może liczyć na naszą pomoc.
W tym roku córeczka Bożeny Z. pójdzie do szkoły.
- To dziecko jest zadbane. Na zewnątrz nic nie wskazywało, żeby matkę mogło coś popchnąć do takiego czynu - twierdzi Danuta Poniewozik, dyrektor szkoły w Krzczonowie. - Znam tę rodzinę, razem do kościoła chodzą, wydaje się, że wszystko jest w porządku. My zrobimy co w naszej mocy, żeby mała nie odczuła konsekwencji czynu matki. Zwrócimy baczną uwagę na jej relacje z innymi dziećmi.