Właściciel przedszkola "Stokrotka” w Jastkowie był jednocześnie kierownikiem gospodarczym w szkole,
Nieprawidłowości w działalności przedszkola "Stokrotka” w Jastkowie odkryła Regionalna Izba Obrachunkowa. Dotyczą one okresu 2004 - 2006. Chodzi m.in. o to, że właściciel przedszkola Remigiusz Kot korzystał z pomieszczeń szkoły należącej do gminy, ale nie płacił za to tyle, ile powinien. Ale to nie wszystko. Kot był też kierownikiem gospodarczym w szkole podstawowej, w której ulokowało się jego przedszkole. Do jego obowiązków należało "organizowanie wynajmu pomieszczeń oraz zapewnienie nadzoru nad wynajętym mieniem, dbałość o prowadzenie w tym zakresie prawidłowej gospodarki pieniężnej (...)”. Dla kontrolerów RIO sprawa jest jasna: praca Kota może wywoływać podejrzenie o stronniczość lub interesowność.
- Kontrola dotyczyła okresu, kiedy rządził mój poprzednik. Do mnie trafiły zalecenia pokontrolne. Od razu zmieniliśmy zakres obowiązków pana Kota tak, żeby nie wyglądało, że sam sobie wynajmuje lokal. Oddał też pieniądze za utrzymanie pomieszczeń przedszkola - mówi Zbigniew Samoń, obecny wójt Jastkowa. Do kasy gminy trafiło z tego tytułu 6,377 tys. zł.
Kot zarzeka się, że nie płacił tylko w czasie wakacji, gdy przedszkole było zamknięte. - Tłumaczyłem to kontrolerom z gminy - zapewnia Remigiusz Kot. Podkreśla też, że jego przedszkole usadowiło się w szkole zanim został w niej kierownikiem gospodarczym. - Wszystkie decyzje podejmował dyrektor szkoły - mówi.
- Sprawa już została załatwiona, RIO wskazała nam uchybienia, a my je naprawiliśmy - ucina Ewa Depta, dyrektor szkoły im. Tadeusza Kościuszki w Jastkowie.
W czasie, kiedy doszło do nieprawidłowości, żona Remigiusza Kota, Teresa, była zastępcą wójta i odpowiadała za oświatę. - Nie twierdzę, że nie było błędów, ale finanse przedszkola były prowadzone przejrzyście. Wydawanie pieniędzy gmina kontrolowała co roku - mówi Terasa Kot (teraz radna wojewódzka PiS).
Sam Remigiusz Kot jest przekonany, że gminni kontrolerzy nie traktowali go łagodniej ze względu na żonę. - Nie płaciłem za okres wakacji na długo przed tym, jak żona została zastępcą wójta - stwierdza R. Kot.