Od nowego roku firmy energetyczne miały mieć pełną swobodę w ustalaniu cen ze energię elektryczną.
O uwolnieniu cen energii zdecydował w październiku Adam Szafrański, poprzedni szef Urzędu Regulacji Energetyki. Oznaczałoby to nieuniknione podwyżki. Już w styczniu prąd miał zdrożeć nawet o 10-15 proc. Ale na szczęście następca Szafrańskiego ogłosił niedawno, że podwyżek nie będzie, bo to uderzy w najbiedniejszych klientów.
Tymczasem firmy energetyczne, w tym Zamojska Korporacja Energetyczna i Lubzel, otrzymały 9 listopada decyzję o zwolnieniu z obowiązku zatwierdzania cenników przez URE.
- W tej sytuacji nie wiemy, czy URE powróci do zatwierdzania taryfikatorów, czy pozwoli jednak na swobodę w ustalaniu cen - mówił jeszcze kilka dni temu Lech Wojciechowski, szef marketingu i obsługi klienta w Zamojskiej Korporacji Energetycznej. - Muszą przyjść do nas kolejne wytyczne z URE, żebyśmy wiedzieli, co robić.
Na oficjalne decyzje URE nie trzeba było długo czekać. Już w piątek przyszło kolejne pismo - cofające poprzednią decyzję.
- To oznacza, że od nowego roku ceny nie zostaną uwolnione - mówi Grzegorz Matejko, kierownik Wydziału Obsługi Klienta i Taryf w Lubzelu.
Energetycy nie kryją, że pozostanie przy taryfikatorach URE nie jest dla nich korzystne. Uważają, że ceny prądu są zbyt niskie i ich uwolnienie pozwoliłoby na dostosowanie cenników do rzeczywistych kosztów. - A te są coraz wyższe - dodaje Wojciechowski. - Wpływa na to cena węgla, a także wysokie koszty wytwarzania energii. Dlatego rynek cen powinien zostać uwolniony.
Zupełnie inaczej widzą to mieszkańcy Lubelszczyzny. - Każdy z nas płaci za prąd i nie da się od tego uciec. Ja co dwa miesiące płace ponad 130 zł. Na nic zdają się żarówki energooszczędne. Nie wyobrażam sobie, żeby płacić jeszcze więcej - mówi Kazimierz Biedroń z Lublina.
Po piątkowej decyzji firmy energetyczne muszą zapomnieć o "wolnych cenach”. I, jak co roku, przygotować cenniki do zatwierdzenia przez URE. - Nasz cennik przedstawimy zgodnie z rzeczywistymi kosztami. Nie możemy wystawić cen zbyt niskich, bo zaczniemy przynosić straty. Nie będą zbyt wysokie, bo klienci zaczną od nad odchodzić - zapowiada Matejko.