Nie ma remontów dróg bez utrudnień – twierdzą drogowcy. – Ale uciążliwości można zminimalizować – ripostują kierowcy. Narzekają na organizację pracy przy remoncie odcinka krajowej "siedemnastki” z Piask do Łopiennika.
– Zanim na drodze pojawili się robotnicy, jechałem godzinę. Teraz, gdy w kilku miejscach wprowadzono ruch wahadłowy, przejazd trwa od pół godziny do godziny dłużej. Tracę mnóstwo czasu, bo przemierzam tę trasę co najmniej dwa, trzy razy w tygodniu – mówi Skiba. I choć rozumie, że z remontem wiążą się uciążliwości dla kierowców, to drogowcy mogliby się postarać, aby je zminimalizować.
– Można na przykład robić w całości jeden odcinek, a potem kolejny. Tak, by kierowcy stali tylko na jednym "wahadle”, a nie na kilku, jak dziś – proponuje pan Piotr.
Obecnie – w związku z remontem – na trasie do Zamościa są trzy takie miejsca, gdzie połowa jezdni jest wyłączona z ruchu. Na zielone światło poczekamy w Piaskach przy budowanym rondzie, przy wjeździe do Fajsławic i wyjeździe z tej miejscowości.
– W Piaskach stoi się najdłużej, bo aż 15–20 minut. Zmiany świateł mogłyby być częstsze – mówią kierowcy.
Innego zdania jest Główna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Lublinie, która jest właścicielem krajowej "siedemnastki”.
– To tylko trzy wahadła, na których nie czeka się dramatycznie długo. Kierowcy muszą uzbroić się w cierpliwość. Technologii i harmonogramu prac nie przeskoczymy – mówi Krzysztof Nalewajko, rzecznik prasowy GDDKiA w Lublinie. Zapewnia, że najpóźniej do połowy października drogowcy zakończą układanie ostatnich warstw ścieralnych nawierzchni.
– Można próbować uciekać bocznymi i gorszymi drogami na Krasnystaw, ale w efekcie straci się tyle samo czasu. Nie ma sensu, lepiej czekać na "wahadłach” – dodaje Piotr Adamczewski z Lublina, który dojeżdża służbowo do Zamościa.
Remont tego odcinka trasy Lublin–Zamość potrwa do końca listopada. – Już teraz kierowcy na części trasy jeżdżą po równej nawierzchni. Po zakończeniu remontu wszyscy odczujemy znaczną poprawę – zapewnia Nalewajko.