Dziecko ma około dwóch miesięcy. Spekulacje, że jego matką może być zakonnica okazały się nieprawdziwe. Oboje odwieziono do szpitala.
Wejście do budynku nie było łatwe. Do muru klasztoru trzeba było przystawić drabinę. Po niej na drugą stronę muru przeszedł ślusarz, który od środka otworzył bramę. Wcześniej do wszystkich trzech bram pukał komornik. Jednak nikt nie odpowiadał na jego wezwania.
Na teren klasztoru weszło z komornikiem kilkudziesięciu policjantów około 20 z nich w kaskach, z tarczami i pałkami. - To nie są oddziały szturmowe, a po prostu oddziały prewencji w pełnym umundurowaniu - tłumaczył Mariusz Sokołowski.
Dla wielu osób rozgrywa się tu prawdziwa tragedia. - Dla na nas to ból i rozapacz. A wy, dziennikarze macie serca z kamienia - płacze jedna z kobiet.
- Modlimy się za Was siostry - wykrzykuje druga, która przyjechała do Kazimierza wesprzeć byłe betanki.