Podwyżka czeka wszystkich korzystających z miejskiej sieci ciepłowniczej. Zwłaszcza mieszkańców blokowisk. Ale nie wszędzie rachunki pójdą w górę.
Jak LPEC tłumaczy podwyżkę? Droższym paliwem, materiałami remontowymi i większym podatkiem od nieruchomości. „Wzrost stawek opłat za usługi przesyłowe w nowej taryfie był konieczny, gdyż poprzedni z 2004 r. nie pokrywał w pełni wzrostu kosztów funkcjonowania LPEC” czytamy w komunikacie ciepłowników.
Większość odbiorców ciepła stanowią spółdzielnie mieszkaniowe. To u nich najbardziej widać podwyżkę. – Niezależnie od pory roku, miesięcznie płacimy ponad 500 tysięcy złotych. To proszę sobie przeliczyć – mówi Jan Gąbka, prezes Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. – Wychodzi kilkanaście tysięcy złotych.
Jak ta podwyżka przełoży się na lokatorów? To zależy od władz spółdzielni. Na podstawie długoterminowych prognoz pogody przewidują, ile ciepła będą potrzebować w danym sezonie grzewczym. A później zamawiają energię w LPEC. Koszty dzielą na lokatorów, pobierając od nich zaliczkę. Jeśli zima jest łagodniejsza, a zużycie ciepła mniejsze od zamówienia, mieszkańcy dostają zwrot nadpłat.
Dominik Smaga
Jak liczą ciepło
Taryfę ustaloną przez LPEC zatwierdził prezes Urzędu Regulacji Energetyki. Wcześniej zaakceptował cenniki ciepła opracowane przez jego producentów. W Lublinie jest ich dwóch. Elektrociepłownia Wrotków i EC Megatem. I to od nich LPEC kupuje ciepło i dostarcza do naszych mieszkań. Doliczając opłatę za przesył oraz za konserwację rur. Tak powstaje ostateczny cennik.