W proteście przeciwko rządom PiS w weekend na ulice wyszli mieszkańcy wielu polskich miast. Protestowano także w Lublinie, gdzie incydentem na piątkowej manifestacji zajmie się policja. Chodzi o kartki z napisem „Wolne Media”, które przyklejono do tablic z nazwiskami posłów. Jedna z posłanek poczuła się tym zagrożona.
Powodem do spontanicznego wyjścia ludzi na ulice były piątkowe wydarzenia w budynku sejmowym. Po tym, jak poseł PO Michał Szczerba próbował przyczepić na mównicy kartkę z napisem „Wolne Media”, marszałek Marek Kuchciński wykluczył go z obrad. W proteście posłowie opozycji zablokowali mównicę. Wtedy parlamentarzyści PiS przenieśli się z sali plenarnej do kolumnowej i praktycznie bez udziału opozycji przyjęli budżet państwa na przyszły rok i tzw. ustawy dezubekizacyjnej.
Już w trakcie protestu opozycyjnych posłów pod Sejmem spontanicznie zaczęli zbierać się ludzie przeciwni decyzji marszałka Kuchcińskiego. Podobnie było w wielu miastach Polski. W Lublinie kilkadziesiąt osób (głównie zwolennicy Komitetu Obrony Demokracji i Nowoczesnej) pojawiło się pod biurami poselskimi PiS przy ul. Królewskiej. Na znajdujących się przy wejściu do budynku tabliczkach z nazwiskami posłów naklejono kartki z napisem „Wolne Media”. I właśnie tym incydentem ma się zająć lubelska policja.
– Według informacji, jakie do nas dotarły, chodzi o zakłócanie porządku i zniszczenie mienia – twierdzi Bartosz Sierpniowski, koordynator KOD-u w województwie lubelskim. – To było zgromadzenie spontaniczne, tak jak w całej Polsce. A jeśli ktoś twierdzi, że doszło do zniszczenia mienia, to chyba trochę go poniosło.
Jak ustaliliśmy, zgłoszenie na policję złożyła posłanka PiS Gabriela Masłowska, której biuro mieści się przy ul. Królewskiej.
– W tym czasie byłam na posiedzeniu Sejmu. Pokazano mi zdjęcia z wydarzeń, jakie miały miejsce w Lublinie i postanowiłam zadzwonić na komisariat. Zgłoszenie osobiście złożył też mój asystent. Nie wiem, czy doszło do zniszczenia mienia, ale moje biuro było zagrożone – mówi nam parlamentarzystka.
Kolejna, już oficjalna pikieta odbyła się w sobotę na pl. Łokietka. Wzięli w niej udział sympatycy partii Razem, Nowoczesnej i KOD-u. Według organizatorów – ok. 300 osób.
– To miała być manifestacja antyfaszystowska, ale to co zastosował PiS to przemoc systemowa. Jeśli nie wpuszcza się na salę obrad posłów opozycji, tylko we własnym gronie przyjmuje się najważniejszą ustawę w państwie, to nie ma to nic wspólnego z demokracją – mówi Tomasz Warzocha z partii Razem.
Przedstawiciele tego ugrupowania oraz Komitetu Obrony Demokracji nie wykluczają kolejnych pikiet. Uzależniają je od wydarzeń w Warszawie i dalszych działań PiS.