Do końca czerwca mają rozstrzygnąć się losy śledztwa w sprawie Bike Parku w Lublinie. Mimo opinii biegłych, prokurator wciąż nie może ustalić, kto odpowiada za to, że wart kilka milionów złotych obiekt rozpłynął się po pierwszych deszczach.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Ekspertyzę dotyczącą toru rowerowego przy ul. Janowskiej przygotowali specjaliści z Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa. Ich praca kosztowała ponad 30 tys. zł. Dokument liczy ok. 150 stron.
– Nie daje on podstawy zarówno do umorzenia postępowania, jak i do postawienia komukolwiek zarzutów – wyjaśnia Maciej Maćkowski, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. – W tej sytuacji zachodzi konieczność uzupełnienia dowodów.
Śledczy chcą zgromadzić dodatkową dokumentację i przesłuchać kolejnych świadków. Ze względu na dobro postępowania nie zdradzają szczegółów opinii biegłych. Wiadomo tylko tyle, że „kilka zagadnień” omówionych w dokumencie budzi wątpliwości prokuratora. Pewne jest, że na dodatkowych przesłuchaniach się nie skończy.
– Po uzupełnieniu dowodów zwrócimy się do biegłego o opinię uzupełniającą – dodaje prokurator Maćkowski. – Będzie to opinia ustna, by nie przedłużać postępowania.
Kompletowanie dowodów powinno zająć około dwóch miesięcy. Śledczy zapowiadają, że najpóźniej do czerwca zakończą postępowanie decyzją o umorzeniu lub postawieniu zarzutów.
Bike Park przy ul. Janowskiej powstał w 2010 r. Inwestycja kosztowała blisko 3 mln zł. Tor szybko jednak został zamknięty. Deszcze sukcesywnie rozmywały jego poszczególne elementy. Powstały niebezpieczne dla rowerzystów zapadliska.
W lipcu 2014 roku po kontroli nadzoru budowlanego Bike Park został ostatecznie wyłączony z użytkowania. Fachowcy potwierdzili, że obiekt, który miał służyć amatorom ekstremalnej jazdy na rowerze jest w fatalnym stanie. Korzystanie z niego byłoby niebezpieczne dla cyklistów.
Gospodarz toru – lubelski MOSiR – zamówił dwie ekspertyzy dotyczące Bike Parku. Wynikało z nich, że obiekt został definitywnie zniszczony i nie nadaje się do naprawy. Najlepiej byłoby wybudować go raz jeszcze, od podstaw. Nie wiadomo dokładnie, co było przyczyną rozpadu toru. Mogły to być zarówno błędy w projektowaniu, jak i zaniedbania na etapie budowy.
Po zamknięciu obiektu sprawą zajęła się prokuratura. W lipcu ubiegłego roku śledczy byli jednak zmuszeni zawiesić postępowanie. Nie znaleźli biegłych, którzy mogliby przygotować ekspertyzę dotyczącą toru. Ostatecznie zdecydowano, że badaniem zajmie się lubelski oddział PZIiTB. Biegli pracowali nad opinią od października.