Z władz fundacji, która pod groźbą 5 mln zł kary zobowiązała się do budowy ośrodka żeglarskiego w Lublinie, odchodzą kolejne osoby. Ratusz przyznaje, że od fundacji, która nie ma władz, kary raczej wyegzekwować nie zdoła.
Wiadomo już, że fundacja ośrodka nie zbuduje. Powód? Przeliczyła się z możliwościami. Początkowo była mowa o kosztach rzędu 8-10 mln zł, później urosły one do 20 mln zł. Lubelskiemu Centrum Żeglarstwa nie udało się zebrać tych pieniędzy. Fundacja oddaje nawet unijną dotację (2,7 mln zł), którą na budowę mariny dostała od samorządu województwa.
W poniedziałek z rady fundacji zrezygnował Artur Kawa, założyciel LCŻ, jeden z najbogatszych lublinian. Tego samego dnia rezygnację z funkcji prezesa złożył Ziemowit Barański.
To nie koniec odejść. Rezygnację złożył również Krzysztof Trojanowski, który w radzie fundacji był przedstawicielem prezydenta miasta. Wczoraj ze spisu dostępnego na stronie internetowej Lubelskiego Centrum Żeglarstwa zniknął też inny przedstawiciel prezydenta, a zarazem przewodniczący rady fundacji, Antoni Stefański. W radzie pozostało tylko dwóch członków.
Co dalej? – Sama nie wiem, co będzie za dwa dni – odpowiada Katarzyna Plechawska, prokurent fundacji. Teraz to ona kieruje Lubelskim Centrum Żeglarstwa, a jej najważniejszym zadaniem jest przygotowanie zaplanowanych na sobotę regat na Zalewie Zemborzyckim. Na pytanie, czy ona także zamierza złożyć rezygnację, odpowiada: – Czas pokaże, jak rozwinie się sytuacja. I zastrzega, że "nie chce zostawiać bałaganu następcom.”
Pytanie, z kim miasto (a właściwie podległy mu MOSiR) ma teraz rozmawiać w sprawie kary wynikającej z umowy i dalszych losów inwestycji? – Nadal mamy nadzieję, że podpiszemy porozumienie z fundacją. Nie wiemy jeszcze, czy te osoby zostały wykreślone z rejestru sądowego – mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina. Co, jeśli wszyscy uciekną z władz fundacji? – Wtedy wyegzekwowanie kary może być niemożliwe – przyznaje.
To, czy fundacja będzie mieć władze, zależy od dwóch osób. Jedna z nich to Artur Kawa, który – zgodnie ze statutem LCŻ – wskazuje dwóch członków rady. Trzech członków wskazuje prezydent Lublina. – Do rady zostaliśmy zaproszeni, by nadzorować proces inwestycyjny. W sytuacji, gdy inwestycji nie ma, wskazywanie przez nas nowych członków rady jest niezasadne – mówi Krzyżanowska.