Biegli lekarze ponownie przyjrzą się sprawie Jana Ł., który skonał w policyjnej celi. Leżał tam kilkanaście godzin, uznany przez mundurowych za pijanego. Później okazało się, że umierał z powodu krwiaka mózgu.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Prokuratorskie postępowanie dotyczące śmierci 53-latka zostało umorzone. Pełnomocnik rodziny Jana Ł. zaskarżył jednak tę decyzję. Sąd uznał jeden z kilku argumentów adwokata i nakazał śledczym ponowne zajęcie się sprawą. Prokuratura zdecydowała o powołaniu biegłych lekarzy. Mają oni uzupełnić przygotowaną wcześniej opinię.
– Decyzja o umorzeniu została uchylona w niewielkiej części. Sąd zakreślił dodatkowe czynności, które należy wykonać i to właśnie robimy – wyjaśnia Maciej Maćkowski, szef Prokuratury Rejonowej Lublin – Północ. – Wszystkie czynności wskazane przez sąd niezwłocznie wdrożono. Po ich wykonaniu poinformujemy o dalszych decyzjach.
Biegli mają wyjaśnić, czy na podstawie objawów, jakie zdradzał leżący w celi Jan Ł., pilnujący go policjanci mogli odróżnić, że mają do czynienia z chorym, a nie tylko pijanym człowiekiem. Mężczyzna miał trudności z oddychaniem. Lekarze mają wyjaśnić m. in., czy odgłosy, jakie wydawał, można było odróżnić od zwykłego chrapania i innych oznak „procesu trzeźwienia”.
Opinia biegłych powinna być znana w grudniu. Pełnomocnik rodziny Jana Ł. domaga się, by lekarze odpowiedzieli jeszcze na szereg innych pytań. Przedstawił je prokuraturze, ale nie wiadomo, czy śledczy przyjmą jego wniosek. Adwokat rodziny 53-latka domaga się również zmiany prokuratora prowadzącego sprawę. Przekonuje, że skoro już raz umorzył postępowanie w sprawie Jana Ł., to zrobi to ponownie. Decyzja w sprawie ewentualnej zmiany prokuratora powinna być znana w najbliższych dniach.
Sprawa dotyczy wydarzeń z grudnia 2012 r. Jan Ł. wracał z pracy do domu. Były roztopy. 53-latek przewrócił się i uderzył głową w chodnik. Potem usiadł na pobliskim murku. Miał kłopoty z mówieniem. Strażnicy miejscy próbowali mu pomóc. Nie wyczuli od 53-latka alkoholu. Zatrzymali przejeżdżającą karetkę, ale ratownik uznał Jana Ł. za pijanego. Wezwał policję i odjechał. Mundurowi zabrali 53-latka do szpitala. Potwierdzili tam, że mężczyzna nie wymaga pomocy medycznej. Jan Ł. trafił więc do policyjnej celi. Przez 17 godzin leżał nieruchomo. Zwróciło to uwagę policjanta z porannej zmiany. Mundurowy zauważył, że 53-latek ma skrzepy krwi w nosie, z trudem oddycha. Jan Ł. trafił do szpitala. Zmarł 31 grudnia, zostawiając żonę i sześcioro dzieci.
Według pełnomocnika rodziny, policjanci mogli nieumyślnie narazić życie Jana Ł. Najprawdopodobniej nie sprawdzali bowiem celi, w której przebywał. Niestety, nie zachowały się nagrania z policyjnego monitoringu. W aktach sprawy nie ma też wzmianki o tym, by ktokolwiek badał stan trzeźwości Jana Ł.
Niezależnie od prokuratorskiego śledztwa, rodzina 53-latka wystąpiła z pozwem przeciwko Komendzie Miejskiej Policji w Lublinie. Domaga się od niej 800 tys. zł.