Dla pacjentów zmieniło się niewiele. Wczoraj znów były problemy z dostaniem się do niektórych lekarzy. Dlaczego? Bo część przychodni zrobiła sobie wolne.
– Byliśmy tu na początku grudnia. Mąż miał skierowanie, ale nie został wtedy przyjęty. Nie było miejsc. Lekarz wyznaczył termin na 3 stycznia – skarży się mieszkanka LSM. Wczoraj wsiadła z mężem do autobusu i przyjechała na ul. Staszica. Oboje pocałowali klamkę. Przywitała ich kartka z informacją, że 3 stycznia poradnia będzie nieczynna. W grudniu na wizytę zapraszał ich jeszcze lekarz zatrudniony przez Samodzielny Publiczny Zespół Opieki Zdrowotnej. Dziś nie ma już ani jednej miejskiej przychodni. Miejsce sześciu publicznych poradni i szkolnych gabinetów stomatologicznych zajęło około 60 spółek.
Telefonów o zamkniętych przychodniach otrzymaliśmy wczoraj wiele. Niektórzy lekarze odebrali wolny dzień za wypadający w sobotę Nowy Rok. Kłopoty mieli też pacjenci zgłaszający się ze skierowaniami na badania diagnostyczne. Zapłacić za nie powinien ten, kto je wystawił. Jeśli na skierowaniu wysta-
wionym jeszcze w ubiegłym roku widniała pieczątka przychodni SP ZOZ, to wczoraj za takie badania nie miał już kto zapłacić. W takich przypadkach pracownicy laboratorium dzwonili do spółki, która przejęła zadania konkretnej przychodni i pytali, czy zgadza się pokryć koszty badań, czy też ponownie wystawi skierowanie. Wszyscy deklarowali, że zapłacą.
Przy ul. Hipotecznej ludzi leczą teraz trzy prywatne spółki. Ale wczoraj wszystko wyglądało tam tak jak przed tygodniem. Do tych samych lekarzy przychodzili ci sami pacjenci.
– Co jakiś czas chodzę do ortopedy. Zawsze na Hipoteczną. I tak przyszedłem dzisiaj. To na serio jest już prywatna przychodnia? Będę musiał płacić? – dziwi się pan Tomasz.
Zdziwionych jest więcej. Pani Krystyna szuka dermatologa. A gabinety dermatologiczne są tutaj dwa. W dwóch różnych spółkach.
– To od pacjenta zależy, którego wybierze lekarza – mówi Jacek Malmon, prezes „Hipotecznej 4”. To największa ze spółek, które prowadzą działalność w tym budynku. Pracę znalazło tam ok. 120 lekarzy spośród blisko 200, którzy pracowali w ZOZ-ie przy Hipotecznej.
Spółki lekarzy podpisały już kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Zdaniem większości byłych pracowników ZOZ działalność na własną rękę będzie opłacalna. Gorzej, gdyby trzeba było samemu pokryć koszty niezbędnych remontów. Np. przychodnia przy ul. Topolowej musi mieć windę dla niepełnosprawnych. Lekarzy na taki wydatek nie stać. Pieniądze na ten cel znalazły się jednak w przyszłorocznym budżecie Lublina.