Za niskie zarobki w porównaniu do ponoszonej odpowiedzialności, do tego praca nawet do 300 godzin w miesiącu, często na umowach śmieciowych. Nie zgadza się na to Porozumienie Zawodów Medycznych, które domaga się większych środków na ochronę zdrowia. W sobotę zorganizowało m.in. w Lublinie akcję protestacyjną pod hasłem „Ratuj się, bo kto pomoże!”. Wzięli w niej udział lekarze, fizjoterapeuci i dietetycy.
– Zbieraliśmy m.in. podpisy pod listem do premier Beaty Szydło w sprawie zwiększenia nakładów finansowych na ochronę zdrowia. Udało nam się zebrać blisko 400 podpisów, co jest dużym sukcesem, bo lubelska akcja trwała około trzech godzin – mówi Jakub Kosikowski z Porozumienia Zawodów Medycznych.
– Polski system ochrony zdrowia jest skrajnie niedofinansowany. Dlatego postulujemy zwiększenie nakładów finansowych na ten sektor do poziomu 6,8 procent PKB z obecnych 4,8 procent. Takie są wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia, jako minimum gwarantujące bezpieczeństwo w krajach cywilizowanych.
Dodaje, że minister zdrowia zapowiada wzrost nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB, ale dopiero w 2025 roku. – Prze najbliższe trzy lata te środki mają być zmniejszane. Ale o tym w ogóle się nie mówi i ludzie nie mają świadomości, że tak będzie – zaznacza Kosikowski.
Podczas akcji można było też wziąć udział w bezpłatnym szkoleniu z pierwszej pomocy. – W wielu przypadkach okazało się, że ludzie mają wiedzę z filmów, która nie zawsze jest zgodna z rzeczywistością – mówi Kosikowski.
Szkolenie miało uświadomić mieszkańcom Lublina, że wkrótce sytuacja w ochronie zdrowia doprowadzi do tego, że sami będą musieli ratować ludzkie życie, bo zabraknie lekarzy. Jak zaznacza PZM, populacja polskich medyków starzeje się, obserwuje się zwiększoną emigrację zarobkową i przechodzenie specjalistów do sektora prywatnego.