W środę odśnieżone mają być wszystkie przystanki w Lublinie. Dziś niektóre były już oczyszczone, ale nie tak jak powinny. Choć umowa między MPK a drogowcami mówi, że śnieg ma być usunięty z tzw. peronów na całej długości zatoki przystankowej, to w praktyce bywa inaczej.
W wielu miejscach czysty jest tylko mały fragment chodnika i jeśli jednocześnie na przystanek przyjadą dwa autobusy, to z pierwszego można wyjść na odśnieżony bruk, a z drugiego w zaspę. Nie lepiej jest tam, gdzie nie ma zatoki, a jest tylko słupek. Tu śniegu nie powinno być 15 m przed i 15 m za słupkiem. Tyle że w Lublinie niczego takiego się nie uświadczy.
– Nie będę płacić za to, co jest źle odśnieżone – zapowiada Czesław Rydecki, prezes MPK Lublin. Na poprawki czeka do dzisiaj. Na razie polecił kierowcom, by przy źle odśnieżonych przystankach nie otwierali drzwi zanim nie odjedzie ten pojazd, który stoi przy czystym chodniku. – Bo sytuacja, gdy ludzie wychodzą prosto w śnieg jest niebezpieczna.
MPK idzie w ślady szczecińskiego Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego, o którym głośno było prawie we wszystkich mediach. A głośno było dlatego że w Szczecinie posypały się kary dla firm, które niesolidnie wykonują swoją pracę. Tej zimy wysokość kar sięgnęła już 140 tys. zł.
– A ta kwota może się jeszcze zmienić – mówi Marta Kwiecień-Zwierzyńska, rzecznik ZDiTM w Szczecinie. – Jeździmy na kontrole, fotografujemy źle odśnieżone ulice i przystanki, a zdjęcia wysyłamy wykonawcom, żeby wiedzieli, że niczego nie wyssaliśmy z palca, że widzieliśmy to na własne oczy i że mamy za co karać.
– My żadnych kar nie stosowaliśmy – zapewnia Beata Gita z Wydziału Gospodarki Komunalnej, który w Urzędzie Miasta odpowiada za odśnieżanie miejskich ulic i chodników. – To, gdzie jeżdżą pługi, widzimy dzięki nadajnikom GPS. Są też wyrywkowe kontrole. Jedna koleżanka musi zostać przy telefonie, żeby się ludzie nie denerwowali, że nikt nie odbiera. Druga jeździ w teren i zwraca uwagę na wszystko, co mija po drodze. Nie było powodów do nakładania kar.