Zakłady Tytoniowe w Lublinie idą pod młotek. Sąd ogłosił wczoraj upadłość likwidacyjną spółki. To finał prywatyzacji, która miała zapewnić milionowe inwestycje i tysiąc nowych miejsc pracy.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Lubelska fabryka od miesięcy była w stanie upadłości układowej. Taka forma dawała możliwość dojścia do kompromisu z wierzycielami. Właściciel zakładu, Iman E. zapewniał sąd, że ma plan naprawczy. Tradycyjnie już skończyło się na obietnicach. W rezultacie Sąd Rejonowy Lublin-Wschód ogłosił w piątek upadłość likwidacyjną zakładu. To oznacza, że do firmy wchodzi syndyk.
– Niebawem rozpocznie się spis, szacowanie i sprzedaż majątku – zapowiada Leszek Jarosz, którego sąd wyznaczył na syndyka ZTL. – Postaram się sprzedać firmę jako całość. Jeśli to się nie powiedzie, trzeba będzie dzielić majątek na części.
Przychody ze sprzedaży mają być przeznaczone na spłatę długów spółki. Z nieoficjalnych informacji wynika, że chodzi o kwotę ponad 50 mln zł.
– Nie mamy jeszcze pełnej listy wierzytelności – zastrzega Jarosz. – Termin na ich zgłaszanie już minął, ale czekamy jeszcze aż spłyną do nas wszystkie dokumenty. Następnie powołany zostanie biegły, który wyceni majątek ZTL.
Największą wartość przedstawiają obecnie nieruchomości przy ul. Wrotkowskiej. Urządzenia wykorzystywane do produkcji są przestarzałe i jak wynika z nieoficjalnych informacji, z ich sprzedażą może być spory kłopot.
Firma zatrudnia obecnie ok. 60 osób. Likwidacja ZTL oznacza, że wszyscy stracą pracę.
– Załogę czekają zwolnienia choćby dlatego, że nie ma co robić. Zakład nie prowadzi produkcji – wyjaśnia Jarosz. – Szybkie rozwiązanie umów jest też niezbędne, by zwalniani mogli otrzymać świadczenia z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
O problemach ZTL alarmowaliśmy już w 2012 roku. Firma miała wówczas milionowe długi, a po zapowiadanych inwestycjach nie było śladu. Lubelska fabryka została sprywatyzowana w 2009 roku. Trafiła w ręce francuskiej spółki Biosyntec, należącej do Irańczyka Imana E. Zapowiadał on, że zainwestuje w Lublinie ok. 100 mln zł. Miał u nas produkować rewolucyjne filtry do papierosów, znacznie redukujące szkodliwość palenia. Inwestycja miała dać tysiąc nowych miejsc pracy.
Przejęcie firmy skończyło się jednak milionowymi długami. Wśród wierzycieli ZTL są zarówno zagraniczni inwestorzy, jak i fiskus, celnicy, ZUS czy urząd miasta. Sam Iman E. nie występuje już w mediach pod pełnym nazwiskiem. Prokuratura postawiła mu bowiem zarzuty, dotyczące malwersacji finansowych. Chodzi o wyprowadzanie pieniędzy z lubelskiej fabryki. Podejrzanymi w tej sprawie są również osoby będące niegdyś w zarządzie ZTL oraz Fermentowni Tytoniu Krasnystaw. Spółka ta nadal jest pod kontrolą Imana E.