Autokar z pielgrzymami spadł wczoraj w 30 metrową przepaść i stanął w płomieniach. 26 osób nie żyje, 24 są ranne. Prawdopodobnie zawiodły hamulce.
Mieszkańcy okolicznych domów natychmiast pośpieszyli z pomocą, starając się ugasić pożar. Po pewnym czasie pojawiły się służby ratunkowe. Po kilku godzinach akcji doliczono się 26 ofiar śmiertelnych.
Pani Małgorzata pytana, czy córka opowiadała, jak doszło do wypadku, powiedziała, że nie chciała jej o to pytać. - Jest roztrzęsiona, płacze, cały czas pyta, ile jest ofiar, martwi się o tych, co zginęli - mówiła.
- W pielgrzymce brali udział wierni z kilku parafii archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej - potwierdził rzecznik kurii, ks. Sławomir Zyga. - Na liście pasażerów było trzech księży.
Najciężej ranni trafili do Szpitala du Nord w La Tronche. Drugi szpital, do którego trafili lżej poszkodowani Polacy, to l'Hopital du Sud w Echerolles.
Międzyparafialną pielgrzymkę współorganizował przewoźnik Orlando Travel ze Skawiny (woj. małopolskie), ale autokar należał do firmy Caban. Przejazd autobusów 8-kilometrowym odcinkiem alpejskiej drogi, na której doszło do tragicznego wypadku, jest dopuszczalny tylko na podstawie specjalnego zezwolenia. Autobus, który się rozbił, takiego zezwolenia nie miał.
(tw, PAP)