Lubelski sąd ponownie zajmie się losami niedoszłej elektrowni na słomę planowanej u zbiegu ul. Mełgiewskiej i Tyszowieckiej. Jej powstanie zablokował prezydent miasta, bo uznał, że zakład byłby uciążliwy dla otoczenia a wysoki komin popsułby widok z Wieży Trynitarskiej. Sąd ma ocenić, czy prezydent miał rację
O tym, że lubelscy sędziowie muszą jeszcze raz ocenić sprawę zdecydował Naczelny Sąd Administracyjny. Jego wyrok wcale jedynie wydłużył spór, który trwa już pięć lat i może jeszcze potrwać kilka kolejnych, o ile jedna ze stron nie da za wygraną. Widzami „serialu” jest kilka tysięcy mieszkańców przeciwnych budowie elektrowni.
Już w 2014 r. do władz miasta zgłosiła się spółka TergoPower Lublin zamierzająca produkować przy ul. Mełgiewskiej energię elektryczną ze spalanej słomy. Aby zbudować taki zakład inwestor potrzebował od prezydenta decyzji środowiskowej.
Jedni na tak, drudzy na nie
O zablokowanie inwestycji apelowali do prezydenta mieszkańcy Tatar, ale też dalszych dzielnic. Obawiali się tego, co będzie ulatywać z komina, choć spółka zapewniała, że spełni wszelkie normy. Powoływali się też na uciążliwości związane z dowozem paliwa ciężarówkami kursującymi nawet 100 razy dziennie.
O zgodę na elektrownię apelował za to rektor Politechniki Lubelskiej. W liście do władz miasta pisał o milionach złotych, które zarobią na słomie okoliczni rolnicy. Przekonywał, że instalacja pokryje 25 proc. zapotrzebowania Lublina na prąd, a tirów i tak jest tu dużo, więc kolejnych 100 to nic strasznego.
Przed wydaniem decyzji środowiskowej Urząd Miasta musiał zasięgnąć opinii m.in. sanepidu oraz Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Ich opinie były pozytywne.
Prezydent przeciwny elektrowni
Jesienią 2016 r. prezydent zdecydował, że na elektrownię jednak nie pozwoli. Odmowę tłumaczył tym, że budowa byłaby według niego sprzeczna z planem zagospodarowania terenu i to z dwóch powodów.
Po pierwsze miałaby się znaleźć w tzw. strefie ochrony dalekiego widoku, tymczasem jej 70-metrowy komin miałby szpecić panoramę Lublina widzianą z Wieży Trynitarskiej. Po drugie plan wyklucza tu lokowanie zakładów o uciążliwości wykraczającej poza granice działki, a według prezydenta transport słomy byłby uciążliwy dla okolicy.
Spółka nie zamierza rezygnować
Inwestor nie zgodził się z tymi argumentami. Tłumaczył, że analiz widokowych nie prowadzi się na etapie decyzji środowiskowej, tylko później, przy wydawaniu pozwolenia na budowę.
Spółka wskazywała także na to, że plan zagospodarowania wyznacza tutaj strefę aktywności gospodarczej, czyli grunty inwestycyjne. Według spółki każda inwestycja pociąga za sobą zwiększenie ruchu pojazdów, więc elektrownia nie jest sprzeczna z planem, a argument o uciążliwych ciężarówkach jest według inwestora chybiony.
Zaczęła się bitwa na paragrafy
Spór przeniósł się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, gdzie spółka TergoPower zaskarżyła decyzję prezydenta. Kolegium przyznało rację władzom miasta. Stwierdziło, że uciążliwość elektrowni wykroczy poza jej nieruchomość, a komin będzie widoczny z wieży.
Spółka nie dała za wygraną i odwołała się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Przekonywała tam, że „uciążliwość” to przekroczenie norm, a prezydent nie wskazał norm, które miałaby naruszać. Natomiast w sprawie wysokości komina spółka tłumaczyła, że zapisane w planie ograniczenie zabudowy do „niskiej i średniowysokiej” nie dotyczy przypadków wynikających z technologii produkcji, a zatem nie dotyczy komina.
Sąd uchylił decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego, ale z innych powodów niż wskazywane przez TergoPower Lublin. Okazało się, że SKO wydało swoją decyzję trzy dni po śmierci jednej ze stron postępowania: sąsiadki planowanej elektrowni. Kolegium nie wiedziało o jej śmierci, ale sąd uznał, że decyzja jest przez to wadliwa i musi być uchylona.
Ten wyrok został zaskarżony do wyższej instancji przez spółkę Budostal, która stałaby się najbliższym sąsiadem planowanej elektrowni i wcale nie była tym zachwycona. Wskutek tej skargi spór trafił do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który uchylił wcześniejszy wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia sądowi w Lublinie.
Co to oznacza dla elektrowni?
Ostatni wyrok nie zamyka sporu. Odmowna decyzja prezydenta i utrzymująca ją decyzja SKO pozostają ważne, więc o budowie elektrowni na razie nie ma mowy. To, czy decyzje zostaną uchylone, zależy od Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.