Blisko 50 tys. zł zapłacił Ratusz za filmy zachęcające do pójścia na niedzielne wybory do rad sześciu dzielnic. Same wybory są tańsze o 20 tys. zł. – Reklama jest potrzebna, żeby ludzie poszli do urn – mówią w magistracie. Tyle, że tłumów nikt się nie spodziewa.
– Chcemy, żeby frekwencja w wyborach była jak największa. Bo rady dzielnic są potrzebne, nawet jeśli nikt nie chodzi na wybory. Są tym organem, który jest najbliżej mieszkańców. Dlatego warto głosować – wyjaśnia Krzysztof Łątka, dyrektor Departamentu Organizacji w lubelskim Urzędzie Miasta.
Filmy zostały umieszczone w popularnym serwisie internetowym YouTube i na wspomnianej wcześniej witrynie rad dzielnic. Za ich produkcję miasto zapłaci blisko 50 tys. złotych. Filmy nakręciła lubelska firma Imotion.
Ratusz tłumaczy, że dwa filmy nie mówią o samych wyborach, ale wyjaśniają mieszkańcom, co robi rada dzielnicy i że przydadzą się także po głosowaniu.
Przygotowanie i umieszczenie reklam w prasie i w Internecie kosztować będzie 5,6 tys. zł, zaś uliczne plakaty nieco ponad 630 zł. W sumie daje to ponad 56 tys. zł. Dla porównania: na samą organizację i przeprowadzenie wyborów magistrat rezerwuje 30 tys. złotych.
Przypomnijmy, 18 października swoich przedstawicieli wybierać będą mieszkańcy Czechowa Północnego, Czubów Północnych, Konstantynowa i Śródmieścia, gdzie w ostatnich wyborach frekwencja nie przekroczyła progu 3 proc. oraz Czechowa Południowego i Rur, gdzie było za mało kandydatów. Jako że w tym roku nie będzie progu frekwencji, więc niektórym może wystarczyć nawet... oddanie głosu na samego siebie.
Po co rada?
Rady dzielnic mogą głównie opiniować pomysły Ratusza i walczyć o rozwiązanie problemów mieszkańców.
Od dwóch lat w miejskiej kasie jest też pula pieniędzy przeznaczona na wykonanie zadań zgłaszanych przez rady dzielnic, głównie są to drobne naprawy ulic, chodników czy urządzanie zieleńców.
W tym roku było to 80 tys. zł na dzielnicę.