Spór o zwrot części terenów obok dawnego toru kartingowego przy Zemborzyckiej wygrało miasto, które ziemi nie oddaje. Grunt chcą przejąć spadkobiercy dawnej właścicielki, której działkę 39 lat temu państwo przejęło pod budowę nieistniejącego już dzisiaj toru.
Wyrok w tej sprawie zapadł przed Naczelnym Sądem Administracyjnym w Warszawie. Aż tam zawędrował spór o 0,16 ha ziemi przy ul. Zemborzyckiej. Nieruchomość została w 1977 r. przejęta na rzecz Skarbu Państwa, a właścicielce wypłacono odszkodowanie.
Po latach spadkobiercy kobiety wystąpili do miasta o zwrot ziemi. Zgodnie z prawem zwrot należy się wtedy, gdy działka nie została wykorzystana na ten cel, na który ją zabierano. W tym przypadku celem wywłaszczenia była budowa toru kartingowego i autodromu.
Spadkobiercy twierdzą, że nic takiego tu nie powstało. Nie przyznał im racji starosta lubelski, który rozpatrywał wniosek. Decyzję wydał po myśli miasta. Uznał, że o zwrocie ziemi nie może być mowy, bo utwardzony plac, choć faktycznie torem nie jest, to znajduje się „w ogrodzeniu” toru i jest jego zapleczem.
To, że wspólne ogrodzenie to żaden dowód wytknął staroście wojewoda, do którego odwołali się spadkobiercy. Twierdzili, że sporny plac utwardzono nie na potrzeby toru, ale odbywających się tu giełd samochodowych. Dlatego wojewoda uchylił decyzję starosty i kazał mu ponownie zbadać sprawę.
To nie spodobało się miastu, które odwołało się do sądu, a ten przyznał rację wojewodzie. Podzielił też wątpliwości czy plac utwardzono dla toru, czy dla giełdy. – Nie zostało ustalone w jakich okolicznościach i w jakim celu nawierzchnia ta została wykonana – stwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny.
Wyrok nie zakończył sprawy, bo miasto poszło instancję wyżej. I kilka dni temu wygrało. Naczelny Sąd Administracyjny wskazał na przewijający się od początku dylemat, czy można mówić o zwrocie nieruchomości, która – choć jest własnością miasta – to ma już nowego użytkownika.
W 2001 r. tor kartingowy, a z nim również ta działka, został oddany przez miasto w użytkowanie wieczyste Polskiemu Związkowi Motorowemu. Ten zaś po 10 latach sprzedał prawo użytkowania wieczystego po połowie spółkom Interbud Lublin i Energopol-Lublin.
– Jest to przeszkodą do zwrotu działki – mówi Zbigniew Dubiel, radca prawny Ratusza. Dodajmy, że właściciele działki domagali się, by prezydent miasta wystąpił do sądu o rozwiązanie umowy użytkowania wieczystego. Ponieważ tego nie zrobił, poskarżyli się na jego bezczynność sądowi, który w 2013 r., odrzucił tę skargę jako niedopuszczalną.
Wyrok sprzed kilku dni też nie oznacza jeszcze finału sporu trwającego już niemal pięć lat, od stycznia 2012 r. – Sprawa trafia do wojewody, który ponownie będzie musiał rozpatrzyć odwołanie od decyzji starosty – mówi Dubiel.
Spadkobiercy mogą też, zamiast starać się o zwrot ziemi, wystąpić o odszkodowanie za działkę. To wymagałoby jednak odrębnego postępowania.