Bursa przy ul. Weteranów może przestać istnieć. Ratusz chce ją zlikwidować, a budynek przeznaczyć na siedzibę Uniwersytetu Polsko-Ukraińskiego. Wychowankowie są zrozpaczeni. Ratusz nieustępliwy.
Teraz władze Lublina spodziewają się, że lada chwila podpisana zostanie międzyrządowa umowa, dzięki której powstanie nowa uczelnia. I szukają dla niej siedziby.
– Minister nauki i szkolnictwa wyższego wystąpiła do nas z prośbą o wskazanie lokali dla uniwersytetu – potwierdza Krzysztof Łątka, dyrektor Departamentu Rozwoju w Urzędzie Miasta.
– Odpisaliśmy, że od ręki proponujemy kamienicę przy Krakowskim Przedmieściu 39 po redakcji "Wyborczej”. To tylko początkowa lokalizacja na kilka miesięcy. Jako docelową wskazaliśmy budynek bursy.
Na Weteranów zawrzało. – Jestem zaskoczony tymi informacjami – mówi Jerzy Kusa, dyrektor Bursy Szkolnej nr 3. W działającej już 55 lat placówce mieszka 265 wychowanków. To pochodzący z małych miejscowości uczniowie lubelskich szkół ponadgimnazjalnych. Na Weteranów mieszkają przez pięć dni w tygodniu. Na weekendy jeżdżą do rodziców.
– Jeśli zlikwidują bursę będę musiała wstawać codziennie o godz. 3 lub 4 rano, żeby dojechać na lekcje do Lublina – skarży się Malwina Walczyk, uczennica II klasy Technikum Geodezyjno-Drogowego. Pochodzi ze Strzyżewic. – To tylko 26 km od Lublina ale mam daleko na przystanek.
Nastolatka musiałaby dojeżdżać codziennie do szkoły, bo jej rodziców nie stać na opłacenie stancji.
Takich uczniów jest więcej. – Mieszka u nas niezamożna, ale ambitna młodzież z małych miejscowości – przyznaje dyrektor Kusa. – Niestety, naszym nieszczęściem jest to, że bursa jest atrakcyjnie położona na terenie miasteczka akademickiego.
– Dlaczego uczelnia ma powstać kosztem bursy? – dziwi się miejski radny Marcin Nowak, który apeluje do prezydenta, by nie likwidował placówki. Tyle, że w starciu z międzynarodową uczelnią bursa jest niemal bez szans. – Bo nowy uniwersytet to dla Lublina inwestycja na dziesięciolecia, a burs jest wiele – kończy Łątka.