Długą listę nieprawidłowości wytknęli Centrum Kultury kontrolerzy z Urzędu Miasta. Wiele usług zlecanych było bez przetargu, a zamówienia szły do firm powiązanych z załogą CK.
Podczas zakończonej właśnie kontroli pod lupę wzięte zostały wydatki CK w latach 2007-2009. Zastrzeżenia dotyczą m.in. usług gastronomicznych zlecanych z okazji różnych imprez kulturalnych, których uczestników trzeba było gdzieś nakarmić.
Tu wyjątkowo często zlecenia trafiały do spółki Menet, prowadzącej restaurację Gramoffon. Jej wspólnikami są dwaj pracownicy CK. W zeszłym roku, dzięki zamówieniom z Centrum Kultury, do spółki Menet trafiło blisko 35 proc. wszystkich zleceń na usługi gastronomiczne.
– To już zamknięta sprawa. Z zaprzyjaźnionych firm nie korzystamy – zapewnia Aleksander Szpecht, dyrektor CK.
Zdaniem kontrolerów, CK zamiast wystawiać pojedyncze zlecenia na żywienie gości poszczególnych imprez, powinno ogłosić przetarg na kompleksowe świadczenie takich usług w ciągu całego roku.
Zastrzeżenia dotyczyły też obsługi technicznej imprez. Tu aż 65 proc. zleceń trafiło do firmy Proscenium. Opiewały łącznie na 267 tys. zł.
Tymczasem kontrolerzy wytykają, że odpowiedzialny za zlecanie takich usług ówczesny kierownik Działu Technicznego CK, Jan Szamryk ma pośrednie związki z firmą Proscenium. Bo jako swą działalność gospodarczą prowadzi osoba prywatna, Jarosław Rudnicki, z którym Szamryk założył w 2008 r. spółkę Proscenium Art.
Druga pod względem liczby zamówień była w 2009 r. firma Multumedia Factory, która zarobiła 44 tys. złotych. Jej właścicielką jest żona pracownika działu technicznego Centrum Kultury.
W materiałach z kontroli można też przeczytać, że na 93 skontrolowane faktury tylko w 6 przypadkach dołączone były do nich notatki potwierdzające przeprowadzenie wcześniejszego rozeznania na rynku. W pozostałych przypadkach nie ma ani jednego dokumentu, który mógłby sugerować, że pracownicy CK sprawdzali, gdzie daną usługę można zamówić najtaniej, zanim zlecili ją konkretnej firmie.
Teraz całą sprawą zajmie się rzecznik dyscypliny finansów publicznych. – To jego opinia będzie dla mnie najważniejsza, bo może mnie jako odpowiedzialnego za placówkę dyrektora ukarać lub uniewinnić – mówi Szpecht.