

W ostatnich dniach konsorcjum firm Kavoo Investz Poznania oraz Sybilski, Wesoły and Partners Construction z Wrocławia wydało oświadczenie w sprawie konfliktu z lubelskim Ratuszem. Rzecz dotyczy oczywiście niedoszłej budowy nowego stadionu żużlowego. O tej grząskiej jak tereny zalewowe Bystrzycy sprawie porozmawialiśmy z prezesem Kavoo Invest, Wojciechem Ryżyńskim.

* Żądacie od miasta ponad 4 mln złotych za straty wizerunkowe. To tylko odpowiedź na podobne żądanie ze strony miasta, czy naprawdę pójdzie w tej sprawie pozew?
- Dla nas sytuacja z Lublinem jest bardzo trudna, niedobra z punktu widzenia wizerunkowego. Działamy nie tylko na terenie całego kraju, ale również poza granicami. Jeżeli wybucha tego typu afera przy tak głośnej, spektakularnej inwestycji, dla nas są to naprawdę duże straty. Nie mówiąc już o tym, że straciliśmy mnóstwo czasu. Pracowaliśmy dla miasta, przygotowaliśmy projekt. To ogromna robota, w którą była zaangażowanych wiele osób. Straty z tego tytułu są spore. W tym czasie mogliśmy się zajmować czymś innym.
* Czy pana zdanie miasto nie chciało stadionu?
- Nie mi to oceniać. Został ogłoszony przetarg. Zakładał on realizację stadionu w trudnym z punktu widzenia budowlanego miejscu, z liczbą 4000 miejsc parkingowych – bardzo dużą jak na tego typu projekt. Było to wprowadzone do miejscowego planu, zatem było to obligatoryjne. Jedynym rozwiązaniem było zlokalizowanie tego parkingu pod ziemią. My przygotowaliśmy tego typu koncepcję zaraz po przetargu. To było jakieś 150 tysięcy metrów kwadratowych pod ziemią, zatem około 450 tysięcy metrów sześciennych. To trochę tak, jakby cały piękny obiekt, jakim jest Arena Lublin, schować pod ziemię. To jest mniej więcej tego typu zabawa. Oczywiście niesie to ze sobą bardzo duże koszty. Ponadto my nie znaliśmy dokładnie wszystkich warunków gruntowych, które tam występują. Miasto je znało.
* Miasto nie dostarczyło wam badań dotyczących gruntu?
- Dostarczyło tylko ogólne. Generalnie te warunki gruntowe były złe. Obok jest przecież rzeka, teren jest podmokły. Wstępnie wyliczyliśmy wykonanie tego parkingu na 120 milionów złotych. Gdy zaczęliśmy, zresztą na zlecenie miasta, pytać o to firm wykonawczych, no to te koszty poszybowały niebotycznie do góry. Było 240 milionów, a potem podeszło nawet pod 400 milionów złotych! To pokazywało jak trudne są warunki wykonania. W Polsce chyba nikt nigdy nie robił czegoś podobnego – mam tu na myśli podziemny parking w tak niewdzięcznych warunkach gruntowych.
Miasto zrezygnowało z tego parkingu?
- Tak. Po przedstawieniu tych kosztów miasto zmieniło zdanie. Oznaczało to, że założenia do przetargu trzeba było zmienić i to w sposób znaczny. Z punktu widzenia prawa budowlanego były to zmiany bardzo istotne. Opracowaliśmy nowe założenia i całkowicie nową koncepcję stadionu. Przeliczyliśmy to od nowa na podstawie analiz międzynarodowych firm. Konieczna była więc zmiana planu w zakresie liczby miejsc parkingowych, samych gabarytów obiektu. Zmiany były zasadnicze. Miasto na tej podstawie wystąpiło o zmianę w miejscowym planie. W tym momencie zawaliły się już wszystkie terminy. Zarzuty, że my nie dotrzymaliśmy jakiegoś z terminów pośrednich są całkowicie abstrakcyjne.
* Dziś w mediach ratusz twierdzi, że wy nie dostarczyliście projektu, a wy odpowiadacie, że to miasto nie dostarczyło aneksu.
- W październiku 2022 roku wystosowaliśmy pismo do miasta w sprawie aneksu do umowy, ale do podpisania nigdy nie doszło. Pierwsza i podstawowa sprawa jest taka, że miasto w ogóle nie zapłaciło nam za zmianę projektu. Nowa koncepcja oznaczała oszczędność dla miasta rzędu około 120 milionów złotych. To są naprawdę bardzo duże pieniądze. To trzeba było rozliczyć i podpisać nowe założenia do przetargu w aneksie. Poza tym my mamy termin dostarczenia pełnej dokumentacji projektowej w grudniu 2026 roku. Tak więc przepraszam bardzo, ale o jakim niedotrzymaniu terminów z naszej strony my tutaj w ogóle mówimy?
* Przyjmijmy więc czysto hipotetycznie, że nie wydarzyła się ta cała medialna wojenka. Czy bez wspomnianego aneksu moglibyście dostarczyć projekt do grudnia 2026?
- My już nie bierzemy tego pod uwagę. Ponieśliśmy gigantyczne koszty. Czysto teoretycznie moglibyśmy taką dokumentację skończyć. Przede wszystkim miasto na podstawie tej dokumentacji, którą my przekazaliśmy, mogło wystąpić o pozwolenie na budowę. W tym momencie ruszylibyśmy z całą inwestycją. Wszystko to, o czym teraz mówię, jest w pełni opisane w naszej korespondencji z ratuszem. Przez te wszystkie lata powstało sporo pism. Większość wyszła od nas, miasto odpisywało znacznie rzadziej.
* Korespondencja jest jawna?
- Nie wiem, czemu miasto ją ukrywa. Dobrze byłoby, żeby wszyscy mogli wyrobić sobie własne zdanie na podstawie tych dokumentów pomiędzy nami a miastem.
* Wspomniał pan, że miasto nie zapłaciło wam do tej pory ani złotówki.
- Absolutnie tak.
* Swoją pracę w przedstawionym oświadczeniu wyceniacie na ponad 10 milionów złotych.
- Tam jest szczegółowe rozliczenie, co, jak i za co. W międzyczasie mieliśmy potężną inflację, co oczywiście wpływa na kwotę.
* Nie boicie się ewentualnego procesu? Samorząd dużego miasta wydaje się być ciężkim przeciwnikiem, gdy sprawa trafi na wokandę.
- Oczywiście, że się boimy. Dlaczego mielibyśmy się nie bać?
* Twierdzicie, że dokumenty – choćby ta korespondencja z miastem – są po waszej stronie.
- Naszym zdaniem są. Ale sądy są też sądami, różnie bywa. Poza tym zajmuje to strasznie dużo czasu, wymaga zaangażowania wielu osób, specjalistów. To się wiąże z dużymi kosztami. Oczywiście będziemy walczyć, jasna sprawa, ale niespecjalnie mnie to cieszy.
* Czyli nie wykluczacie ewentualnej ugody z miastem? Jeśli tak, to na jakich zasadach?
- Tak jak napisaliśmy w oświadczeniu, zawsze jesteśmy gotowi do rozmów. Zasady ugody ewentualnie musimy ustalić między sobą, natomiast dziś jest to totalna abstrakcja. Nie zmienia to faktu, że jesteśmy gotowi do wszelkiego typu rozmów, które mogą wypracować jakiś konsensus.
* Na dziś nie widzi pan dobrej woli drugiej strony?
- Składaliśmy już pisma w tym duchu. Teraz wystosowaliśmy oświadczenie, w którym również deklarujemy naszą dobrą wolę. Ale z miasta nie ma odzewu.
* W Lublinie daje się usłyszeć opinie, że Ratusz od początku był z wami dogadany na niezrealizowane projektu, a wszystko to, co oglądamy teraz to tylko medialny spektakl. Szopka.
- W momencie gdy przekazywaliśmy projekt budowlany stadionu, utworzyłem nawet taką stronę internetową, gdzie ujawniłem pełną dokumentację. Można ją było w każdym momencie obejrzeć. To są fakty. Z tego widać było, jak gigantyczną robotę wykonaliśmy. My zrobiliśmy swoje.
* Gdyby miasto działało zgodnie z planem, kiedy realnie mógłby powstać nowy stadion?
- Początkowo plan był realny. Założenia realizacji stadiony były jednak złe. Ktoś tam chyba czegoś nie przewidział. Ja nie wiem, kto przygotowuje przetarg, kto podejmuje decyzje o miejscowym planie zagospodarowania, kto wpisuje takie czy inne warunki. To była zasadnicza komplikacja. Nie mi to ocenić, dlaczego miasto działało tak, a nie inaczej. Trudno mi określić, co powodowało, że potem trudno było się w jakikolwiek sposób dogadać. To wszystko się ciągnęło, spotkania w tym temacie się odbywały, ale one nie prowadziły w sumie do niczego.
