"Bezczelnie młoda, bezczelnie zdolna Zuzanna i "spokojny Kamil. Nastolatkowie z dobrych domów. Zdolni uczniowie renomowanych szkół w Białej Podlaskiej. To już nieważne. Od soboty to 18-latkowie oskarżeni o morderstwo, którym grozi dożywocie.
- W sobotę rano oficer dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej otrzymał informację o uchylonych drzwiach w jednym z domów w Rakowiskach. Na miejsce został wysłany patrol. W domu znaleziono ciała 48-letniego mężczyzny i 42-letniej kobiety - mówi rzecznik bialskiej policji, Jarosław Janicki.
Odnalezione ciała mają obrażenia wskazujące na udział osób trzecich. Przed domem kałuża krwi. Do Rakowisk przyjeżdżają specjaliści z laboratorium kryminalistycznego w Lublinie.
Oględziny trwają ponad 12 godzin.
Ofiary to Jerzy N. i Agnieszka N., małżeństwo. On był zastępcą dyrektora Zarządu Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Straży Granicznej. Współpracownicy zapamiętają go jako człowieka "bardzo rodzinnego”. Codziennie z Białej Podlaskiej dojeżdżał do pracy w Warszawie. Wcześniej służył w policji.
Agnieszka N. uczyła języka rosyjskiego w III LO im. A. Mickiewicza w Białej Podlaskiej, była też tłumaczem przysięgłym. - Pamiętam ją jeszcze z czasów studenckich. Zawsze była bardzo elegancka, zadbana. Pomagała, gdy trzeba było coś przetłumaczyć - wspomina znajoma ze studiów w Lublinie.
13 grudnia, Kraków
Małopolska policja zatrzymuje w Krakowie 18-letniego Kamila N., syna ofiar i Zuzannę M. Młodzi są transportowani do Lublina.
>b>14 grudnia, Lublin
W prokuraturze nastolatkowie składają wyjaśnienia. Przyznają się do zabójstwa.
Obecnie siedzą w celach pod stałą obserwacją. - On sprawia wrażenie przygnębionego. Może coś do niego dociera - mówi policjant związany ze sprawą. - Dziewczyna wręcz przeciwnie. Jest zadowolona. Chyba czuje, że zrealizowała cel.
Miał wszystko
Rodzicom Kamila dziewczyna się nie spodobała. Byli przeciwni tej znajomości. To miał być jeden z motywów tej zbrodni. 18-letni jedynak mieszkał z rodzicami na osiedlu domków jednorodzinnych w Rakowiskach. To tzw. sypialnia Białej Podlaskiej.
- Syn (Kamil N. - przyp. red.) miał wszystko. Rodzice dobrze go traktowali - przyznaje przyjaciel rodziny N.
Kadra szkoły, gdzie uczyła Agnieszka N. dodaje, że nauczycielka nigdy nie skarżyła się na syna. Jeżeli miała jakieś problemy rodzinne, to zostawiała je poza szkolnymi murami. Do Rakowisk przeprowadzili się niedawno. Wcześniej przez długie lata rodzina N. mieszkała w bloku w Białej Podlaskiej.
- Bardzo sympatyczni ludzie. Kulturalni. Tylko w samych superlatywach mogę o nich mówić - podkreśla jeden z sąsiadów. - Syna rzadko kiedy było widać. Czasami wychodził z psem na spacer - dodaje mieszkaniec bloku.
15 grudnia, Lublin
18-letni Kamil N. i jego rówieśnica Zuzanna M. słyszą zarzut zabójstwa kwalifikowanego (więcej niż jednej osoby). Grozi im dożywocie.
- Sprawcy działając wspólnie i w porozumieniu z zamiarem bezpośrednim zabójstwa Jerzego N. i Agnieszki N. zadali im po kilkanaście uderzeń trzema nożami powodując rany kłute i cięte szyi, tułowia, kończyn górnych i dolnych, co doprowadziło do wstrząsów krwotocznych, w wyniku których pokrzywdzeni zmarli - informuje Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. I dodaje: - Zbrodnia została zaplanowana dwa tygodnie temu. Oglądali filmy przepełnione agresją i stwierdzili, że mogą zabić rodziców Kamila. Najpierw miał to być żart, potem stało się to faktem.
Prokuratura sprawdza, czy sprawcy nie byli pod wpływem środków odurzających.
Jak w filmie
Zdaniem komentatorki współczesnej kultury i recenzentki filmów, Karoliny Korwin-Piotrowskiej, Zuzanna M. i Kamil N. przypominają "urodzonych morderców” z filmu Olivera Stone'a pod takim właśnie tytułem. To historia dwojga kochanków-morderców. Zabijają m.in. rodziców głównej bohaterki Mallory.
- Para młodych ludzi, wcale nie morderców, ona poetka, nawet zdolna, zagubiona, depresyjna, pokazująca się jako nadwrażliwiec. On na pewno ulegający wpływom, z tzw. dobrego domu. I nagle, pod wpływem filmów, uznali, że popełnią zbrodnię. Byli kinomanami, lubili Lyncha i Tarantino. To nie jest takie znowu częste wśród młodzieży - komentuje Korwin-Piotrowska. - To nie były jakieś głupie dzieciaki. Doczekaliśmy się swoich "urodzonych morderców”. Choć akurat filmowi bohaterowie Olivera Stone'a byli kryminalistami. Oni dopiero się nimi staną - zaznacza Korwin Piotrowska.
15 grudnia, Biała Podlaska
Kolejne dwie osoby zatrzymane w związku z zabójstwem małżeństwa N. To Linda M., studentka malarstwa i Marcin S., student inżynierii zarządzania. Oboje mają po 19 lat i są z Poznania. Słyszą zarzut poplecznictwa. Chodzi o utrudnianie postępowania poprzez pomaganie sprawcom zabójstwa uniknięcia odpowiedzialności karnej. W nocy z piątku na sobotę studenci przywieźli Zuzannę M. i Kamila N. z Warszawy w okolice domu małżeństwa N., a następnie zabrali do Krakowa.
Obojgu grozi do pięciu lat więzienia.
16 grudnia; Biała Podlaska
Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej przychyla się do wniosku prokuratury i aresztuje na trzy miesiące Kamila N. i Zuzannę M. Chłopak trafi do aresztu w Lublinie, a dziewczyna w Warszawie.
Fantazje
- Pierwotnie oni nie mieli zamiaru zbrodni. Najpierw to była gra. Zachwycili się fantazjami. Ale z czasem nakręcili się tą bajką. Wyimaginowany obraz, który mieli w głowach, stał się rzeczywistością - tłumaczy Andrzej Komorowski, psycholog, specjalista profilaktyki społecznej i resocjalizacji. - Brutalne filmy, które oglądali, mogły tylko wzmacniać ich fantazje. By zrealizować swój plan, musieli o nim rozmawiać - podkreśla specjalista. - To mi przypomina zbrodnię dokonaną przez sektę Charlesa Mansona, kiedy zamordowana została m.in. Sharon Tate, ówczesna żona Romana Polańskiego. Do zbrodni też wykorzystano noże, w domu też było dużo krwi.
17 grudnia, Lublin
Prokuratura stosuje środki zapobiegawcze wobec studentów z Poznania. - Wobec Marcina S. to poręczenie majątkowe w kwocie 10 tys. zł, a wobec Lindy M. dozór policji - precyzuje prokurator Beata Syk-Jankowska. Nie wyklucza się też kolejnych zatrzymań. Znane są już wstępne ustalenia sekcji zwłok. - Bezpośrednią przyczyną śmierci Agnieszki N. była podcięta tętnica ramienna. Jerzy N. zmarł z powodu rany jamy brzusznej i krwotoku wewnętrznego. Zadano im po kilkanaście ran kłutych i ciętych.
Strach czy żal
Czy 18-letni sprawcy będą żałować tego, co zrobili? - W tej chwili są w sensacji, w wewnętrznych emocjach. Opowiadają wszystko w szczegółach - ocenia Andrzej Komorowski. - Pierwsza refleksja może nastąpić po tygodniu lub dwóch. Już są od siebie odseparowani, nie mogą się wzmacniać. A w więzieniu ta autorefleksja na pewno ich nie ominie. Ale czy będzie więcej strachu, czy żalu za grzechy, tego nie wiem - przyznaje specjalista. - Oni są młodzi, mają szansę na resocjalizację.
Zabrakło wzorców
- Dla niej mężczyzna, jako taki ma drugorzędne znaczenie, może być traktowany gorzej, musi zasłużyć na akceptację - tak biegli psychiatrzy ocenili Zuzannę M.
Akt oskarżenia za seks z niespełna 15-letnią koleżanką trafił do Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej. Śledczy postawili Zuzannie M. dwa zarzuty. Dziewczyna miała częstować kolegów (w tym Kamila N.) marihuaną. Drugi zarzut dotyczy seksu z niespełna 15-letnią koleżanką. Miało do tego dochodzić regularnie od kwietnia 2012 roku do listopada 2013 roku. Z akt sprawy wynika, że dziewczyny poznały się w Katolickim Gimnazjum w Białej Podlaskiej. Przyjaźń zamieniła się w głębsze uczucie, później także w cielesną fascynację. Zuzanna M. i A.B. (inicjały zmienione) spotykały się w swoich domach. Tam miało dochodzić do zbliżeń.
Rodzice A.B. zorientowali się w sytuacji. Sprzeciwiali się związkowi z Zuzanną M. W rezultacie, w kwietniu tego roku ich córka uciekła z domu. Matka A.B. zgłosiła policji zaginięcie i opowiedziała historię z poprzednich miesięcy. Ruszyło śledztwo.
Podczas późniejszego przesłuchania Zuzanna M. nie przyznała się do seksu z młodszą koleżanką. Twierdziła, że całowała ją tylko w usta i ramiona. Śledczy przechwycili jednak jeden z listów, który napisała do A.B. Dziewczyny przekazywały je sobie przez znajomych, kiedy młodsza z nastolatek uciekła z domu.
- Nie wierz, w co mówią. Jeśli nie ma dowodu, to nie ma winy - pisała Zuzanna M. - Do niczego się nie przyznawaj. Na wszystko odpowiadaj "nie wiem” lub "nie pamiętam”. Powiedz, że pierwszy raz doszło między nami do zbliżenia po (...) listopada 2012 (A.B. tego dnia kończyła 15 lat - red.). Przy matce powiedziałaś, co powiedziałaś, bo bałaś się, że znowu cię skatują. Spokojnie, nie ma żadnych dowodów.
A.B. wpisała podyktowane przez koleżankę zeznania do zeszytu, żeby ich nie zapomnieć. To jeden z dowodów. Śledczy zabezpieczyli również elektroniczną korespondencję między dziewczynami. Były tam m.in. wyznania miłości.
W ramach śledztwa Zuzanna M. przeszła badania psychiatryczne. Specjaliści ocenili, że nastolatka ma "skłonność do przedstawiania siebie i swojego funkcjonowania w o wiele lepszym świetle niż w rzeczywistości”. Dziewczyna próbuje również zjednać sobie otoczenie. Ukrywa własne błędy. Szczególnie te, które nie są społecznie akceptowane.
- Wybiela siebie, bagatelizując potknięcia - orzekli biegli. - Tuszuje niedociągnięcia.
Z opinii psychiatrów wynika również, że w życiu Zuzanny M. "zabrakło wzorców mężczyzny, jako ojca i partnera matki”.
- Dla niej mężczyzna, jako taki ma mniejsze znaczenie. Może być traktowany gorzej. Musi zasłużyć na
akceptację - ocenili biegli.
Za seks z małoletnią Zuzannie M. grozi do 12 lat więzienia.
18 grudnia, Biała Podlaska
W czwartkowe południe w kościele pw. Błogosławionego Honorata w Białej Podlaskiej odbywa się pogrzeb zamordowanego małżeństwa.
Początek
Kamil N. i Zuzanna M. poznali się jeszcze w katolickim gimnazjum w Białej Podlaskiej. Ona już wtedy trenowała piłkę nożną, on z kolei grał w koszykówkę.
- Była jedyną dziewczyną w męskiej drużynie - wspomina jej znajoma z gimnazjum. Najpierw grała w słynnej bialskiej drużynie TOP 54, później trafiła do klubu AZS PSW. Powołano ją nawet do narodowej kadry U-15. - Matka wywierała na nią presję. Zuzia miała być najlepszą uczennicą i zawodniczką. Często przychodziła na jej mecze. Zuzia stała na bramce. A matka tuż za siatką. Potrafiła głośno podczas meczu dawać jej cenne rady - dodaje szkolna koleżanka.
Matka to wykładowca akademicki w Siedlcach. W domu w Białej Podlaskiej Zuzanna M. mieszkała też z babką, emerytowaną nauczycielką. Ojca straciła kilka lat temu. Z relacji znajomej dziewczyny wynika, że matka na niewiele rzeczy pozwalała córce. - Ona nie za bardzo mogła gdzieś wychodzić. Po szkole trening i do domu.
Zmiana
Po gimnazjum Kamil i Zuzanna razem zaczęli też chodzić do I LO im. J.I. Kraszewskiego.
- W liceum przeszła metamorfozę - ocenia znajoma z wcześniejszych lat szkolnych. - Chyba poczuła się kobietą. Nosiła spódnice, a wcześniej ubierała się raczej po męsku, w dresach i zawsze z kucykiem. A w liceum rozpuszczała włosy. Akcentowała swoją kobiecość.
O Kamilu N. szkolni koledzy mówią niewiele.
- Każdy, kto go znał wie, że Kamil był spokojny - podkreśla jedna z uczennic. Jego klasa w ogóle nie chce oficjalnie komentować sprawy.
- Chłopak zmienił się pod jej wpływem. Zuzanna M. manipulowała ludźmi - mówi nam krótko jedna z jego rówieśniczek. Koledzy podkreślają jednak, że oboje byli bardzo inteligentnymi ludźmi.
Zuzanna M. na swoim koncie ma kilka "Złotych piór”, czyli wyróżnień przyznawanych przez prezydenta miasta dla najlepszych uczniów.
Wyrzućcie ją
We wrześniu tego roku, dziewczyna musiała jednak zmienić szkołę. Przeniosła się do II LO im. E. Plater. Zarówno "Kraszak”, jak i "Platerka” to dwa najbardziej renomowane licea w Białej Podlaskiej.
- To młodzież wystąpiła z petycją do dyrektora o wyrzucenie jej ze szkoły - mówi anonimowo nasz informator.
Nastolatkowie nie mieli problemów z nauką. Ale z frekwencją już tak. Potwierdzają to dyrektorzy szkół.
- Przez trzy miesiące pobytu w naszej szkole nie zauważyliśmy problemów w jej relacjach z rówieśnikami - mówi dyrektor II LO Małgorzata Kaczmarczyk.
- Chłopak był spokojnym uczniem i nic nie wskazywało, że może dojść do takiej tragedii - dodaje dyrektor I LO, Przemysław Olesiejuk.
Uczniowie "Platerki” raczej nie zaprzyjaźnili się z Zuzanną M. - Nie miała wielu przyjaciół, bo rzadko pojawiała się w szkole. Mało kto ją znał. Więcej można było dowiedzieć się o niej z Facebooka - mówi jedna licealistek. - Zresztą, jak już wiedzieliśmy, że ma się u nas uczyć, to byliśmy ostrzegani.
Przed czym?
- Przed tym, że ma zły wpływ na ludzi - odpowiada. - Słyszałam na przykład, że przez nią jedna z dziewczyn wyprowadziła się z rodzicami z Białej do Chełma. Jej rodzice zauważyli, że z córką dzieje się coś niedobrego.
Wiersze
Kilka lat temu Zuzanna straciła ojca. Wtedy zaczęła pisać wiersze.
"Piszę, kiedy nie wiem już, jak radzić sobie z emocjami. To jest moja ucieczka od rzeczywistości” - mówiła w czerwcu w wywiadzie dla lokalnego portalu Podlasie Się Dzieje.
- Sama się do nas zgłosiła, wydała tomik i szukała rozgłosu - przyznaje Marta Gadomska z portalu. "33” to jej debiutancki tomik. "Jest to liczba mistrzowska, liczba idealna. Właśnie taki jest ten zbiór wierszy” - opowiadała wtedy Zuzanna M.
- Chodziła z podniesioną głową, uważała się za wielką poetkę - zauważa uczennica z "Platerki”.
Czy rzeczywiście Zuzanna M. była wielką poetką? Krytyk literacki i dziennikarka "Polityki” Justyna Sobolewska otrzymuje sporo tekstów do recenzji, również tych od debiutantów. Kilka tygodni temu na jej skrzynkę spłynęły też wiersze od Marii Goniewicz. To pseudonim artystyczny, pod którym 18-latka promowała się w sieci.
- Kiedy zaczęłam je (wiersze - przyp. red.) krytykować, odpowiedziała, że "trzeba mieć wrażliwość, żeby je zrozumieć”. Zdziwiły mnie u niej radykalne sformułowania i ambicje, i to, że w wierszach pisała o sobie nieustannie "poetka”, z taką pewnością - komentuje na swoim blogu "Oczytany” Sobolewska.
- Owszem, ta nastolatka pisała wiersze, ale czy każdy, kto je pisze, od razu jest poetą? - zastanawia się dziennikarka.
Jakie to wiersze? - Powtarzały jeden szablon miłosnego opisu, jak z programu komputerowego. Na zarzut powtarzalności przysłała też inne, ale z założeniem, że zabawy słowami jej nie interesują, a tylko "wielka wrażliwość”. Wydawało mi się to wszystko młodzieńczą egzaltacją. Aż do dziś, kiedy przeczytałam nagłówki portali informacyjnych.
W wywiadzie dla Podlasie Się Dzieje, Zuzanna M. kpiła z krytyki: - Znam wartość swojej twórczości, więc nie przejmuję się opinią kilku jednostek, które nie rozumieją "co autor miał na myśli”. Podzielam tu zdanie Witkiewicza i również "mam wstręt taki do hołoty umysłowej, że rzygam”.
Kreacja
Oprócz Witkiewicza czytała też poetów wyklętych, m.in. Rafała Wojaczka. Wyklęci słynęli ze skandali obyczajowych. Ich twórczość literacka spotykała się zwykle z odrzuceniem współczesnych, a po śmierci autorów stawała się przedmiotem kultu. Czy na taką współczesną poetkę wyklętą kreowała się Maria Goniewicz?
Z pewnością miała na to swój sposób. Facebookowy i instagramowy. Na tych społecznościowych portalach pełno jest jej czarno-białych zdjęć, fragmentów wierszy, kadrów z filmów i ulubionej muzyki. Słuchała Joy Divison, Portishead oraz Crystal Castles. Muzyka raczej do refleksji, niż wiwatu. Zuzanna i Kamil mieli słabość do filmów sensacyjnych i thrillerów. Zresztą, ich filmowy gust łatwo prześledzić na serwisie Filmweb. Ostatnio oglądali m.in. takie filmy, jak "Od zmierzchu do świtu”, "Aniołowie o brudnych twarzach” czy "Funny Games”. Nie brakuje tu też obrazów Quentina Tarantino.
Nie musisz iść za mną w ogień/to i tak będzie piekło/mam błąd wpisany/w akt urodzenia/żyję
Za dużo myślę/mówię do siebie twoimi słowami/jestem więźniem wyobraźni/ściany celi, w której/odsiaduję dożywocie/ mają barwę twojego głosu.
To tylko dwa fragmenty wierszy, którymi od jakiegoś czasu Zuzanna chętnie dzieliła się portalach społecznościowych. Jednak 7 grudnia zamieściła hurtem, niemal minucie po minucie, swoje wiersze na specjalnie stworzonej do tego celu stronie internetowej.
"Poezja Marii Goniewicz to liryka niezwykle dojrzała, inteligentna oraz bardzo przemyślana, nie znajdziemy tu niczego przypadkowego” - tak o jej twórczości pisze internetowy magazyn kulturalno-literacki Szuflada.
Rzeczywiście, trudno odnieść wrażenie, że było tu coś przypadkowego. W październiku na przykład, na jej profilu pojawiły się obrazki instruujące, jak poderżnąć komuś gardło.
A 7 grudnia napisała: "Ty i kobieta, której kiedyś zdeptałam serce, mieszkacie obok siebie. To dziwne miejsce, w którym ostatnio podobno jest o mnie głośno. (…) Przekonajmy się. Zróbmy razem coś pięknego”.
Serial
13 grudnia przed godziną 11 za pośrednictwem Facebooka zapraszała na spotkanie w Krakowie. A na Instagramie zamieściła z kolei zdjęcie z tego miasta z podpisem "kraków kraków, ty szmaaaato pijacka”.
Tego dnia miała promować tam swój debiutancki tomik. Już kilka miesięcy wcześniej w wywiadzie dla lokalnego portalu zapowiedziała, że jak się promować poetycko, to w Krakowie, Warszawie lub Lublinie, ale nie w Białej Podlaskiej. Jednak w sobotę Zuzanna M. nie spotkała się z krakowskimi fanami. Zdążyła zjeść jeszcze obiad w restauracji. A później nastolatków zatrzymała małopolska policja. Znaleziono przy nich m.in. marihuanę.
W czerwcu Maria Goniewicz wyznała dziennikarce z Białej Podlaskiej, że w przyszłości "chciałaby skończyć studia prawnicze, znaleźć pracę, a pisanie traktować jak pasję”.
- Straszne jest to, że teraz media z jednej strony piętnując ich zachowanie, będą przysparzać im sławy. Oni mogą stać się "idolami” dla pewnej części podatnej na wpływy młodzieży. Mają wszystkie cechy, by tak się stało. Media nie dadzą temu serialowi łatwo umrzeć. Tak jak nie dały umrzeć serialowi o mamie Madzi - uważa Karolina Korwin Piotrowska.