Jest 3 maja 2006 r. Ósmy bieg meczu między KSŻ Krosno a GTŻ Grudziądz. Pod taśmą stoją Leon Madsen, Martin Vaculik, Aleksiej Charczenko i Rafał Wilk. Za nieco ponad minutę Wilk zakończy czynne uprawianie żużla.
Diagnoza
Nagle, na ostatnim wirażu jadący na drugiej pozycji Wilk wpada w koleinę, traci kontrolę nad motocyklem i uderza z pełnym impetem w bandę.
32-letni wówczas żużlowiec kilka razy koziołkuje po nawierzchni, aż najeżdża na niego kolega z pary Martin Vaculik. Słowak nie miał szans ominąć Polaka. Wilkiem już po chwili zajmują się lekarze, ale nie są w stanie za wiele zrobić, bo sportowiec ma złamany kręgosłup.
W miejscowym szpitalu zawodnik KSŻ Krosno przechodzi skomplikowaną operację stabilizacji kręgosłupa. Diagnoza jest jednak jednoznaczna: Wilk nie będzie mógł chodzić. A zaczęło się tak pięknie...
Kariera
Rafał Wilk urodził się 9 grudnia 1974 r., a karierę rozpoczął w Stali Rzeszów. – Od małego dziecka siedziałem na stadionie, bo mój tata Jan również jeździł na motorze. Do Stali trafiłem w wieku trzynastu lat, a licencję zrobiłem cztery lata później – wspomina.
Od początku był świetnie zapowiadającym się żużlowcem. W 1994 i 1995 wraz ze Stalą zdobył Młodzieżowe Drużynowe Mistrzostwo Polski. Jako senior, Wilk tułał się po różnych klubach, aż w 2005 r. trafił do KSŻ Krosno.
W zespole "Wilków” od razu stał się ulubieńcem fanów. Sezon 2005 był dla niego bardzo udany, a zakończył się srebrnym medalem Indywidualnych Mistrzostw Węgier i zwycięstwem w Plebiscycie na Najlepszego Sportowca Krosna.
I stało się
Aż przyszedł 3 maja 2006 r. – Od początku tamta dziura mnie wciągała. Z każdym biegiem byłem coraz bliżej bandy. I stało się... – zawiesza głos.
Jadący na trzeciej pozycji Martin Vaculik wjeżdża w leżącego na torze Polaka. – Nigdy nie miałem pretensji do Martina o tę sytuację. Wielokrotnie później rozmawialiśmy ze sobą. To jest sport i czasami takie sytuacje zdarzają się – tłumaczy.
Wilk nie porusza się, a kibice zgromadzeni na stadionie w Krośnie zamilkli w przerażeniu. – Od początku do końca byłem przytomny.
Diagnoza lekarska była jak wyrok. – Starałem się jednak nie myśleć o tym, że nie będę mógł chodzić. Miałem w sobie wiele wiary w to, że jeszcze wszystko się ułoży. Nie na darmo mówi się, że wiara może przenosić góry.
Przeniosła. Mimo że Wilk został skazany przez lekarzy na wózek inwalidzki, postanowił żyć normalnie. – Sportowcy mają zadziorny charakter. Moje życie przewróciło się do góry nogami, ale swoją chorobę potraktowałem jako wyzwanie, a nie karę. To chyba sprawiło, że potrafiłem pozytywnie myśleć – zastanawia się.
Trener
Po kilku miesiącach Wilk zaczął wracać do normalnego życia. – Quady, narty, samochód: niczego nie boję się. Ostatnio jednak najwięcej jeżdżę na rowerze. Mam specjalnego handbike'a, który można poruszać bez napędzania go przez nogi. Mam w sobie iskierkę nadziei i wierzę, że kiedyś będę mógł jeszcze normalnie chodzić. Medycyna idzie bardzo szybko do przodu, dlatego wiem, że jeszcze wszystko może się zdarzyć – dodaje Wilk.
Nie zrezygnował też z żużla: zdecydował się na rozpoczęcie kariery szkoleniowej. Jego pierwszym przystankiem była Stal Rzeszów, a w niedawno zakończonym sezonie pracował w Redstar KMŻ Lublin.
– Rafał to świetny szkoleniowiec, który wiele lat jeździł na żużlu. A to, że jest niepełnosprawny? Nie róbmy z tego wielkiego halo! On ma wielką wiedzę. Przykład? Niedzielne spotkanie z KSM Krosno. Zdobyłem w nim 16 punktów, z czego większość zawdzięczam trenerowi, który podpowiedział mi, jak mam ustawić motor – tłumaczy Karol Baran, lider lubelskiego KMŻ.
Plany
Chociaż lublinianie nie osiągnęli zamierzonego celu (awansu do pierwszej ligi), to miniony rok trzeba uznać dla naszego żużla za udany.
– Udało się reaktywować czarny sport w Kozim Grodzie. Zespół przez większość czasu funkcjonował bardzo dobrze, chociaż na koniec sezonu niektórzy zawodnicy mocno mnie zawiedli – tłumaczy Wilk.
Mimo że minęło zaledwie kilka dni od ostatniego meczu, szkoleniowiec KMŻ już myśli o kolejnym sezonie. – Mam nadzieję, że zostanę w Lublinie na przyszły sezon. Nie zależy to ode mnie, tylko od działaczy. W przyszłym sezonie KMŻ powinien spisywać się jeszcze lepiej.
Czy ktoś jeszcze pamięta, że Wilk od ponad trzech lat porusza się na wózku?