Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

24 lipca 2016 r.
13:00

„Za Bugiem”: Film o tragicznych dziejach polsko-ukraińskich

47 3 A A
Na zdjęciu z lewej bracia Tadeusz i Stach Buczko. Z prawej Aleksandra Rydzkowska
Na zdjęciu z lewej bracia Tadeusz i Stach Buczko. Z prawej Aleksandra Rydzkowska

„Współżycie na co dzień z Ukraińcami dawało poczucie, że Polacy to jakby lepszy gatunek. Ale to tylko takie odczucie, bez żadnego znaczenia, bo i tak na co dzień bawiliśmy się wspólnie i wspólnie przedrzeźnialiśmy Żydów” - pisze w swoich pamiętnikach Aldona Rybarska, z domu Buszko, która dzieciństwo spędziła w Siedliskach na terenach dzisiejszej Zachodniej Ukrainy. Relacje rodziny, która w 1944 roku ratowała się ucieczką i osiadła w Hrubieszowie oraz na Ziemiach Odzyskanych zostaną wykorzystane w filmie dokumentalnym „Za Bugiem”. Zdjęcia rozpoczynają się w sierpniu.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować


Film dokumentalny o tragicznych relacjach polsko-ukraińskich w czasie wojny nakręci Aleksandra Rydzkowska, studentka kierunku filmowego na Akademii Sztuki w Mediolanie. Pracować będzie z międzynarodową grupą, w skład której oprócz Polaków wchodzą także Ukrainiec, Hindus i Włoch.

- Historię rodziny poznałam z opowieści krewnych i pamiętników babci Aldony. Byłam poruszona tym, że mimo wielu okropieństw, których była świadkiem, nigdy nie opowiedziała się po żadnej stronie i nigdy nie krytykowała Ukraińców jako narodu. Nie obarczała ich winą za swoje nieszczęścia - podkreśla Aleksandra Rydzkowska. - Według mnie tak tragicznych wydarzeń nie można oceniać w perspektywie „dobry” lub „zły”. O tym będzie ten film.

Wieś z dala od wojny
„Nasza wieś leżała daleko od głównej drogi, daleko od miasta, nawet do gminy nie było blisko, więc wojnę tylko poznawaliśmy głównie ze słyszenia. Gdzieś tam strzelano, gdzieś tam wybuchały bomby, przeleciały samoloty...” - pisze w swoich pamiętnikach Aldona Rybarska. „Przyszła nowa władza, zaczęły się nowe porządki. (…) Z naszej wioski tylko jedna rodzina została wywieziona na Sybir, ale kilku właścicieli bogatszych gospodarstw, ładniejszych domów „rozkułaczono”. Kazano im się wynosić, bo inni „mają prawo” do ich majątku. Tak się stało z jednym naszym sąsiadem, kuzynem taty. W jego domu zorganizowano świetlicę wiejską, zwołano młodzież i zaczęto organizować jakieś imprezy, żeby przekonać mieszkańców, jaka wspaniała jest ta nowa władza, jaki wyrozumiały i kochany jest nasz wódz Józef Stalin. Tata swoje tablice „Sołtys” schował pod podłogę...”

Wszyscy mieszkańcy wioski byli dwujęzyczni. Rozmawiali po polsku i ukraińsku. Przed 1939 rokiem w szkole i przedszkolu wszystkich obowiązywała nauka języka polskiego, ale od roku szkolnego 40/41 w szkole można było rozmawiać tylko po ukraińsku. Dodatkowym językiem był rosyjski.

„Nauczyciel, starszy wiekiem, był bardzo surowy i wymagający. Wygrażał się polskim dzieciom, że za mówienie w swoim języku będą surowe kary. Nie tylko w szkole nie wolno mówić po polsku, w domu też. Mówił, że jak się dowiedzą, że rozmawiamy w polskim języku, to grozi nam wywózka na Sybir” - czytamy w relacji.

Sąsiedzi
We wsi na stałe mieszkały dwie rodziny żydowskie. Stanowiły bardziej odizolowane, hermetyczne środowisko. Na lato przyjeżdżali też inni Żydzi. Jedni się „wczasowali”, a inni, biedniejsi zrywali jabłka, gruszki, śliwki, które suszyli potem w zbudowanej w sadzie małej suszarni i sprzedawali zimą w mieście.

„Żydzi byli trochę dla nas, dzieci, odrębną kategorią ludzi. (...) Sposób zachowania się Żydów, sposób mówienia był inny od naszego i śmieszył nas. W sobotę odbywali swoje modły, a my pod oknami hałasowaliśmy i przedrzeźnialiśmy ich” - wspomina Aldona Rybarska. „Mój tata tłumaczył, że tak nie wolno robić, „oni modlą się po swojemu, a my po swojemu”

Wioska była raczej bogata. Chociaż na Ukrainie jakoś tak było, że to Polacy byli na ogół bogatsi i zatrudniali Ukraińców. Nie była to jednak reguła.

„W rezultacie takich różnic wielu biednych Ukraińców szczerze popierało jednak władze komunistyczne i pomagało prześladować, rozkułaczać i wysyłać na Sybir co bogatszych Polaków. Naszej rodziny początkowo prześladowanie nie objęło, bo tak naprawdę nie byliśmy bogaci” - przyznaje.

Polacy w niedziele i święta szli do Bielina, gdzie stał kościół katolicki. Ukraińcy zaś szli do Puzowa, gdzie była cerkiew prawosławna. Mieszane małżeństwa nie należały do rzadkości. Do ustalenia była kwestia, w której świątyni odbędzie się ślub. W zależności od tego wychowywano i chrzczono potem dzieci.

Widmo Sybiru
Ojciec Aldony, Bazyli Buszko, był w 1941 roku brygadzistą polowym w kołchozie. Kiedy jednak zaczęło dziać się źle, bo okazało się, że do podziału nie było wiele, a chętnych do pracy jeszcze mniej, zaczęto szukać winnych.

„Przypomniano sobie, że ojciec jest kułakiem, a jego matka wywodzi się z jeszcze bogatszych obszarników. (…) W ten sposób zawisło nad nami widmo Sybiru. Nawet został już wyznaczony termin. Kilka dni żyliśmy w potwornym strachu. Nagle jednak rozległy się huki, nadleciały samoloty, z daleka słychać było strzały i okazało się, że jesteśmy już pod inną władzą. Okupacja sowiecka zniknęła, a w jej miejsce pojawiła się okupacja niemiecka. W ludzi, a w nas w szczególności, wstąpiła wielka radość, wielka ulga. Nie ma już przymusu kołchozowego życia. Nie ma groźby Sybiru!” - pisała Rybarska.
Radość była jednak przedwczesna. W domu robiło się coraz głodniej, bo wszystko trzeba było oddawać Niemcom. Nie odbierali tylko gryki i to ona stanowiła podstawę wyżywienia.

„W domu zawsze do dyspozycji była wódka własnego wyrobu i suszone liście tytoniu. Te brat wymieniał na męskie części garderoby i tym sposobem sprowadził na całą rodzinę tyfus plamisty. Najpierw zachorował brat i tato, a potem po kolei wszyscy prawie domownicy. Nie chorowała tylko mama i dwuletnia Mila” - pisze Aldona, która sama trafiła do szpitala powiatowego we Włodzimierzu. „Niektórzy chorzy dostają jakichś napadów: wstają z łóżka, w amoku biegają po korytarzu, niekiedy mężczyźni bez dolnej bielizny. Pielęgniarki zarzucają im koc na głowę i siłą ściągają do sali, do łóżka. Z naszej rodziny wszyscy przeżyli”.

Dwie srogie zimy
Choroba była jednak wybawieniem. Przy wjeździe do zagrody Buszków Niemcy przybili tablicę z dwujęzycznym napisem „tyfus plamisty”. Po epidemii nie groziły im już niemieckie kontrole. Bezpieczniejsze były nawet żydowskie dzieci, które chroniły się w ich stodole.

„Było to rodzeństwo: chłopiec 16 lat i dziewczynka - 14. Całe dwie zimy, i to srogie zimy, te dzieci chowały się w naszej stodole. Wieczorem, kiedy było ciemno, pukały do okna i przez okno otrzymywały coś do jedzenia. Sami cierpieliśmy niedostatek jedzenia, bo wszystko trzeba było Niemcom oddać, ale tym żydowskim dzieciom zawsze coś się znalazło” - wspomina kobieta. „Te dzieci żydowskie uniknęły pogromu żydowskiego jaki zgotowali im Niemcy i Ukraińcy. Rodzeństwo i rodzice zginęli w jakimś obozie. Ci dwoje w naszej stodole dotrwały do roku 1944, kiedy wojska polsko-sowieckie wyzwoliły te tereny. Jankiel znalazł się po wojnie w Związku Radzieckim, a Ryfka w Stanach Zjednoczonych. I dlatego moja mama, a potem najstarsza siostra, otrzymały medal Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”.

Strzał i krzyk
Aldona Rybarska wspomina, że Niemcy rozpoczęli politykę wykorzystywania Polaków i Ukraińców aby sprowokować samozagładę. W niektórych większych miejscowościach powstały placówki policyjne, w których do pracy werbowano Ukraińców pracujących pod dowództwem niemieckim.

„Nieporozumienia już narastały, bo Ukraińcy, pełniąc rolę niemieckich sługusów uczestniczyli w pacyfikacjach, aresztowaniach, zabieraniu produktów z gospodarstw dla Niemców (...) Po jakimś czasie ukraińscy policjanci opuścili posterunek, zabrali broń i poszli do lasu by samodzielnie szukać zemsty na Polakach. Niemieccy okupanci zwerbowali więc do powołanych placówek polskich młodych mężczyzn żeby bronić ich przed ukraińskimi partyzantami. Zaczęły się więc porachunki, czasami wręcz regularne bitwy. Uzbrojeni partyzanci ukraińscy napadali na polskie wioski i wybijali Polaków co do nogi, od starca do dziecka! Zabudowania palono”.

Pewnego dnia Rybarska zrywając maliny przy płocie sąsiada usłyszała strzał i krzyk.

„Byliśmy w panicznym strachu. Każda noc przeżyta to zwycięstwo. Mama zainicjowała specjalne rodzinne nabożeństwo do Matki Boskiej o ratunek, o opiekę. W ciągu pięciu czy siedmiu dni cała rodzina gromadziła się w pokoju i odmawialiśmy „Pod Twoją obronę”. Przed jedną nocą, jakaś dziewczyna od sąsiadów Ukraińców uprzedziła niektórych sąsiadów, że coś się szykuje. Wszystkie polskie domy w nocy były puste, ludzie spali w stodołach, na polu, w piwnicach - gdzie kto mógł. My też na te noc schowaliśmy się w piwnicy magazynu. Przeżyliśmy jeszcze jedną noc, ale dłużej nie można było ryzykować. Trzeba było znaleźć bezpieczne miejsce, gdzie ukraińscy bandyci nie mają wstępu. Załadowano na wóz dzieci, trochę niezbędnych rzeczy, zabraliśmy krowę i udaliśmy się do miasta, do Włodzimierza”.

Strach
Najmłodsze dzieci pozostawały wtedy pod opieką 12-letniej Aldony, a rodzice i starsze rodzeństwo wyjeżdżali na pola.

„W dzień pracowali na polu, a na noc zbierali się w jednym pomieszczeniu, wystawiali wartę na wypadek niebezpieczeństwa i tak spędzali czas. Zdawałam sobie sprawę z tego, że każdej nocy mogą zostać zamordowani i ja zostanę sama z dziećmi. Bałam się. W nocy z tego kierunku, w którym byli rodzice dochodziły krzyki mordowanych, tam snuły się łuny płonących wsi. Boże, jak ja się bałam, że rodzice mogą nie wrócić...” - wspomina Aldona Rybarska. „Często brałam wszystkie dzieci i wychodziłam z nimi za wioskę na drogę, by oczekiwać powrotu rodziców. Robiło się ciemno, jak wracaliśmy sami. Jurek miał dwa latka, ale już chodził. Mila 3 lata, ale ją musiałam dźwigać na rękach, bo ona miała krzywicę i długo nie chodziła. Pozostałe dzieci trzymały mnie za ręce lub za sukienkę. Ludzie, patrząc na naszą gromadkę, odwracali głowy”.

Po mowie widać, że jest Ukrainką
W Palmową Niedzielę 1944 roku 12-latka z ojcem jedzie po sprawunki do Bielina. Razem z nimi podróżują dwaj polscy policjanci wykorzystując podwózkę. Uzbrojeni. Podpici. Kiedy widzą nadchodzącą z naprzeciwka kobietę każą się zatrzymać. Żądają dokumentów. Kobieta ich nie ma, ale przysięga, że jest Polką. Nie wierzą. Twierdzą, że „po mowie widać, że jest Ukrainką”. Kobieta prosi żeby zabrać ją do Bielina, gdzie jej znajomi zaświadczą kim jest.

„Pijani, uzbrojeni faceci nie dają się przekonać i wskazują na to, że zamierzają kobietę zabić, bo jest Ukrainką. Obydwaj pastwią się nad kobietą. Uderzają kolbą w głowę, zaczyna lecieć krew. Ale nikt z pozostałych osób nie ma odwagi zwrócić facetom uwagi, że nie powinni tego robić. Nie mają żadnych podstaw poza sposobem mówienia. Na wschodzie wielu Polaków mówi akcentem zbliżonym do ukraińskiego” - relacjonuje.

Ostatecznie wiozą ją do miasteczka. Zakrwawiona kobieta woła po nazwisku mieszkańców, żeby wyszli i zaświadczyli, że nie jest Ukrainką. Nikt nie wychodzi.

„Ludzie się wystraszyli i z przeciwnej strony uciekli z domu. Kobieta, widząc że nikt nie wychodzi, zeskoczyła z sań i pobiegła do domu. Okazało się, że tam nikogo nie ma. Facet pobiegł za nią i strzelił dwukrotnie. Wyszedł zadowolony i każe się wieźć dalej. Ale po chwili znów dopadł pod płotem jakiegoś człowieka i chce go zabić, bo on pewnie jest Ukraińcem. W międzyczasie ktoś zawiadomił sztab czy dowództwo jednostki. Natychmiast zjawili się uzbrojenie żandarmi, skuli faceta i kazali tacie wieźć do zaimprowizowanego więzienia w jakimś chlewiku. Wracając widzimy, że wynoszą umierającą kobietę z domu, w którym usiłowała się ukryć i księdza przy niej. Ten, który tak narozrabiał i zabił niewinną kobietę został zdegradowany, pozbawiony broni i całymi dniami kręcił korbą, pod którą palił się ogień a w beczce prażyło się ziarno na zbożową kawę dla wojska. Często zdarzało mi się przechodzić koło tego miejsca i widzieć go przy tej czynności. Zawsze czułam ucisk w sercu, gdy go widziałam”.

Wiosna 1944
„Całe, pewnie 20-tysięczne miasto powiatowe, w którym skryło się drugie tyle ludności wiejskiej szukające schronienia przed rzezią ukraińską ucieka w stronę Uściługu, miejscowości położonej nad samym Bugiem. Wojsko niemieckie z przodu, wojsko niemieckie z tyłu. (…). W Uściługu korek. Tłok niesamowity. Ludność i pojazdy mają się przemieścić na poboczu drogi aby przepuścić pojazdy wojskowe. Posuwamy się powoli, nadchodzi ciemna noc ale trzeba się przemieszczać dalej. Przeprawa przez Bug. W tłumie wygnańców (nie uchodźców, bo przecież zostaliśmy wygnani przez Niemców z miasta) jest spora ilość ludności miejskiej poruszającej się konnymi wozami, do których przywiązane są krowy. Krowa w tych warunkach to był skarb. Zawsze można było nadoić mleka i nagotować jakichś zacierek czy innej kaszy aby nakarmić dzieci. Po przeprawie przez Bug udało się nam wymknąć spod obstawy wojskowej i skryć się w jakiejś wiosce”.

Rodzina Buszko przeżyła wojnę. Niektórzy jej członkowie zostali w Hrubieszowie. Inni trafili w okolice Głogowa i Szczecina. Aldona Buszko po wojnie trafiła do sierocińca. Po ukończeniu szkół poznała swojego przyszłego męża, absolwenta filozofii na KUL.

FILM
W filmie „Za Bugiem” wstąpi rodzina Rydzkowskiej, a także Ukraińcy pochodzący z regionu lwowskiego, którzy także przeżyli II wojnę światową. Zdjęcia rozpoczną się w sierpniu. Żeby udało się go zrealizować potrzebna jest jednak pomoc finansowa, m.in. na wypożyczenie sprzętu filmowego, a przede wszystkim na podróż na wschód. Zbiórka internetowa potrwa do 8 sierpnia. Informacje o tym, jak wspomóc produkcję filmu znajdują się na jego oficjalnej stronie internetowej zabugiem.pl (w zakładce wesprzyj nas)

Pozostałe informacje

50 implantów jodu w walce z rakiem. To pierwsze takie zabiegi w Lublinie
NAUKA I MEDYCYNA

50 implantów jodu w walce z rakiem. To pierwsze takie zabiegi w Lublinie

Implanty z jodem zamiast tradycyjnego leczenia raka gruczołu krokowego. Nowa metoda wprowadzona przez COZL może osiągać nawet stuprocentową skuteczność.

Agata Kornhauser-Duda w Puławach. Pakowała świąteczne paczki
WSPARCIE
galeria

Agata Kornhauser-Duda w Puławach. Pakowała świąteczne paczki

Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę: w Puławach, w Szkole Podstawowej nr 2, z wolontariuszami spotkała się pierwsza dama, małżonka prezydenta Andrzeja Dudy, która objęła tę inicjatywę honorowym patronatem.

Odkryj magię roślin egzotycznych w Twoim domu

Odkryj magię roślin egzotycznych w Twoim domu

Rośliny egzotyczne od lat przyciągają uwagę miłośników natury i aranżacji wnętrz. Ich niezwykłe kształty, intensywne kolory i egzotyczny wygląd potrafią odmienić każde wnętrze, nadając mu charakteru i unikalności.

Dlaczego uzdatnianie wody jest tak istotne?

Dlaczego uzdatnianie wody jest tak istotne?

Woda jest jednym z najważniejszych zasobów na naszej planecie. Codziennie wykorzystujemy ją do picia, gotowania, higieny osobistej oraz wielu procesów przemysłowych. Niestety, woda, która trafia do naszych kranów, nie zawsze spełnia najwyższe standardy jakości.

Świetnie zaczęli, ale źle skończyli. Kolejna domowa porażka Azotów Puławy

Świetnie zaczęli, ale źle skończyli. Kolejna domowa porażka Azotów Puławy

W spotkaniu drugiej kolejki rundy rewanżowej Azoty Puławy przegrały z COROTOP Gwardią Opole 26:29. Była to trzecia domowa porażka puławian.

Kacper Stokowski (z prawej) był trzeci na 100 m stylem grzbietowym

MŚ w pływaniu: Kacper Stokowski z AZS UMCS Lublin znowu na podium

Drugi dzień mistrzostw świata na krótkim basenie i drugi medal Kacpra Stokowskiego. Zawodnik AZS UMCS Lublin w środę był trzeci na 100 metrów stylem grzbietowym.

Iwona Kuś, była prezes MZK Puławy, zwołała konferencję prasową, na której opowiedziała o powodach złożenia do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa na jej szkodę
SPISEK I PRZYSTANKI

Była prezes MZK idzie do prokuratury. Cel: ukaranie związku

Iwona Kuś dwukrotnie traciła stanowisko prezesa Miejskiego Zakładu Komunikacji w Puławach. Za swoje odwołanie winą nie obarcza rady nadzorczej, ale szefową jednego ze związków zawodowych: Renatę Wyskwar. Ta miała stać za spiskiem, który sprowadził czarne chmury nad byłą szefową MZK.

Marihuana za 1 163 745 złotych. Jest akt oskarżenia
KONTROLA NA GRANICY

Marihuana za 1 163 745 złotych. Jest akt oskarżenia

Kontrola ciężarówki w Terespolu skończyła się odnalezieniem 89 foliowych pakietów. Było w nich marihuana. A dokładnie: 25 861,09 grama suszu. Jest akt oskarżenia w tej sprawie.

Odkrywanie sztuki kobiecej. Rozpoczyna się Festiwal Sztuki Kobiet Demakijaż
festiwal
13 grudnia 2024, 18:00

Odkrywanie sztuki kobiecej. Rozpoczyna się Festiwal Sztuki Kobiet Demakijaż

W najbliższy weekend (13-15 grudnia) rozpocznie się dziewiąta edycja Festiwalu Sztuki Kobiet Demakijaż. W programie znalazły się projekcje filmowe, spotkania, warsztaty i wieczorne koncerty. Będzie to okazja do odkrywania kobiecej sztuki w całej jej różnorodności.

NBA – Najlepsza liga koszykówki na świecie

NBA – Najlepsza liga koszykówki na świecie

NBA (National Basketball Association) to nie tylko liga koszykówki – to prawdziwe widowisko, które każdego roku przyciąga miliony fanów z całego świata. Niezależnie od tego, czy kibicujesz Los Angeles Lakers, Boston Celtics, czy młodym gwiazdom, takim jak Luka Dončić czy Ja Morant, NBA to sportowa magia na najwyższym poziomie. Ale gdzie oglądać NBA za darmo? O tym dowiesz się w dalszej części artykułu.

Kraty nierdzewne i kwasoodporne - zastosowanie i zalety w budownictwie

Kraty nierdzewne i kwasoodporne - zastosowanie i zalety w budownictwie

Współczesne budownictwo wymaga rozwiązań, które łączą trwałość, funkcjonalność i estetykę. Kraty nierdzewne i kwasoodporne doskonale wpisują się w te potrzeby, oferując niezrównaną odporność na korozję oraz wszechstronność zastosowań. Sprawdźmy, dlaczego te elementy konstrukcyjne zdobywają uznanie w wielu sektorach budownictwa.

Cztery kilometry i trzy miejscowości. Ma być lepiej i bezpieczniej
POCZĄTEK BUDOWY

Cztery kilometry i trzy miejscowości. Ma być lepiej i bezpieczniej

Przebudowa drogi powiatowej nr 2427L – za tymi słowami kryje się bardzo ważna inwestycja. Ważna przede wszystkim dla mieszkańców miejscowości Czółna, Tomaszówka i Niedrzwica Duża.

Grzejnik dekoracyjny – funkcjonalność i styl w jednym

Grzejnik dekoracyjny – funkcjonalność i styl w jednym

Dobór odpowiedniego grzejnika to dziś nie tylko kwestia praktyczna, ale również estetyczna. Współczesne grzejniki dekoracyjne łączą wysoką wydajność z atrakcyjnym wyglądem, stając się integralnym elementem aranżacji wnętrz. Dzięki różnorodnym formom i materiałom z łatwością można dopasować je do stylu każdego pomieszczenia.

Egzon Kryeziu po niespełna roku wrócił na boisko
NA BOISKU

Egzon Kryeziu po roku przerwy znowu pojawił się na boisku. Wszyscy w Górniku Łęczna na niego czekali

Kiedy piłkarz wchodzi na boisko w końcowych minutach spotkania z reguły nie jest przesadnie zadowolony, bo wolałby wybiec na murawę w pierwszym składzie. Jednak w przypadku wracającego do gry Egzona Kryeziu, który zagrał pięć minut w meczu ze Stalą Rzeszów pojawienie się na murawie miało zupełnie inny wymiar.

STING 3.0, czyli Sting, Dominic Miller i Chris Maas
DO ZOBACZENIA

Sting: Miał być jeden koncert, a będą dwa

Termin pierwszego koncertu Stinga w Polsce pozostaje bez zmian: 20 października 2025 roku. Ale będzie jeszcze jeden koncert: 21 października 2025 roku.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium