

Dron bojowy, który w nocy z wtorku na środę uderzył w powiat łukowski na Lubelszczyźnie spadł w bardzo słabo zurbanizowanym obszarze. Trafił niemal równo pomiędzy kilka okolicznych wiosek. Jeśli atak nie był mierzony - można mówić o szczęściu.

Na mapie zaznaczyliśmy punkt wybuchu drona. Jak widać trafił on w obszar rolniczy, mijajając o kilkadziesiąt metrów najbliższe zabudowania mieszkalne i gospodarcze. Od centrum Osin z tego miejsca jest niecałe 2 km, podobna odległość jest do pobliskiego Wandowa oraz południowej części Osin.
Eksplozja nastąpiła ok. 14 km od Żelechowa, ponad 20 km od Łukowa, ok. 36 km od lotniska wojskowego w Dęblinie, 45 km od Zakładów Azotowych w Puławach, 72 od północnych osiedli Lublina, 77 km od południowo-wschodniej części Warszawy oraz niemal 80 km od Radomia. Duże miasta wystrzelony ze wschodu, uzbrojony Shahed, minął zatem w niemal równej odległości ponad 70 km.
Od wschodniej granicy (z Białorusią) do miejsca wybuchu w linii prostej jest 108 km, od ukraińskiej - 112 km, od rosyjskiej (obwód królewiecki)- 287 km.
Drony typu Shahed latają z prędkością ok. 180 km/h, co oznacza, że na pokonanie odległości wynoszącej nieco ponad 100 km, jak ta od granicy, potrzebują ok. 35 minut. Przez ten czas ten konkretny dron, mimo systemów radarowych, nie był widzialny dla polskich służb, a jedynie słyszalny dla okolicznej ludności m.in. z powiatów bialskiego, radzyńskiego oraz oczywiście łukowskiego. O samej eksplozji polskie służby dowiedziały się nad ranem, ok. 6 godzin od wybuchu.

