

Prezydent Puław, Paweł Maj, chce zabrać sąsiedniej gminie sporą część jej terytorium. Mowa o gminie wiejskiej Puławy i jej tereny przy Zakładach Azotowych. To miejsce pod duże inwestycje przemysłowe, w tym rafinerię metali ziem rzadkich, w grę wchodzą więc miliony z przyszłych podatków.

Puławy muszą się rozwijać - argumentuje Paweł Maj, który na swoim facebooku umieścił wpis tłumaczący potrzebę przyłączenia ponad tysiąca hektarów przy Azotach. - Przystępujemy do procedury rozszerzenia granic naszego miasta. Chcemy rozwijać się harmonijnie, mieć dostęp do terenów inwestycyjnych, które przełożą się na miejsca pracy i wzrost gospodarczy niezbędny do utrzymania poziomu i jakości szerokiej gamy usług publicznych świadczonych także wszystkim okolicznym gminom - poinformował prezydent Puław.
Pustyny skarb
Co dokładnie znajduje się obecnie w wyznaczonym obszarze, na który apetyt mają władze miasta? Jak wynika z wyliczeń urzędników, większość z nich stanowią lasy, które miałyby stanowić "zielony pierścień wokół Puław i kombinatu". Kluczowe jest natomiast ok. 190 hektarów tzw. Pustyni Kaltenbacha, obszaru zdegradowanego przyrodniczo przez dekady wysokich emisji zanieczyszczeń. Dzisiaj ta skala emisji jest już o wiele niższa, więc i przyroda wokół chemicznego giganta powoli łapie drugi oddech. A co ważne, na wskazanym terenie przy Azotach w przyszłości mają pojawić się inwestycje przemysłowe. W tym te największe i najbardziej dochodowe, jak planowana przez zagranicznego inwestora rafineria metali ziem rzadkich.
Stolica subregionu
Maj zwraca uwagę na to, że Puławy cierpią na brak terenów pod inwestycje, spadek liczby ludności i spadek wpływów podatkowych, co osłabia pozycję miasta jako subregionalnego ośrodka. - Dlatego dążymy by rozwój Miasta Puławy i przez to całego subregionu, mógł przebiegać w sposób bardziej harmonijny, zarówno społecznie jak i gospodarczo - argumentuje prezydent Puław. - Przyłączenie tego terenu pozwoli na to, by Puławy mogły dalej pełnić i wzmacniać swoją pozycję, silnego ośrodka subregionalnego - podkreśla.
Jako kolejny powód wskazuje powiązanie nakreślonego na mapie obszaru z miastem poprzez drogi, wodociąg, kanalizację, sieć gazową itd. - De facto od dawna jest to część naszego miasta - ocenia Paweł Maj, zapowiadając przedstawienie projektu uchwały w tej sprawie na najbliższą sesję rady miasta.
Tymczasem swoją sesję miała już gmina wiejska Puławy, która to pozwolić na odebranie sobie ponad tysiące hektarów nie chce. I zapowiada twardą walkę o swoją terytorialną integralność.
Wójt: To nasze srebra rodowe
- To są nasze srebra rodowe, ostatni najcenniejszy gospodarczo fragment naszej gminy. Już teraz wydajemy pieniądze, by zmienić plan miejscowy na potrzeby rafinerii. Liczymy na dziesiątki milionów wpływów podatkowych. Ich brak byłby dla nas ogromną wyrwą, rozbiciem naszych finansów, degradacją i ograniczeniem inwestycji, ciosem w nasze stowarzyszenia, kluby sportowe, infrastrukturę. Rozumiem problemy miasta Puławy, ale zagarnianie sąsiednich gmin, które prowadzi do ich zubożenia nie jest receptą. To nigdy nie powinno mieć miejsca - ocenia Kamil Lewandowski, wójt wiejskiej Gminy Puławy.
Lokalne władze o zmianach granic nie chcą słyszeć. - Już raz w 1964 roku na rzecz miasta straciliśmy 880 ha, teraz mowa jest o ponad 1000. To nie jest metoda uzdrawiania problemów finansowych. A skoro mamy ją rozpatrywać, to może my powinniśmy chapsnąć kawałek gminy Janowiec, np. ten z Magicznymi Ogrodami? A co jeśli Puławy za kilka lat uznają, że nasze tereny im nie wystarczą, dziabną sobie kawałek gminy Żyrzyn, np. ten przy rondzie, który szybko się rozwija? Dokąd nas to zaprowadzi? To jest krótkowzroczna polityka. Nie tędy droga - podkreśla wójt.
Kamil Lewandowski przyznaje, że zagrożenie utratą ziemi na rzecz Puław jest realne, bo obecne przepisy pozwalają radzie ministrów na zmianę granic nawet w przypadku negatywnych opinii ze strony poszkodowanego samorządu. Wójt liczy na to, że mieszkańcy, radni, sołtysi, cała lokalna społeczność opowie się głośno przeciw aneksji, a władze centralne tego głosu wysłuchają. - W tej sprawie będziemy walczyć do końca - zapowiada wójt Lewandowski.
Kto następny?
Przeciwne oczekiwania mają władze miasta Puławy, które mają znacznie mniejszy obszar, niż otaczająca je gmina wiejska. Stolica powiatu od lat dusi się pomiędzy Wisłą, Azotami, a sąsiednimi gminami, nie dysponując rozmachem terytorialnym, który pozwoliłby jej rozwinąć swoje inwestycyjne skrzydła. Pytanie, czy ten niedostatek miasto musi odbić sobie właśnie koretką granic. A jeśli już, dlaczego tylko na jednej gminie. Bardziej optymalne byłoby poszerzenie terytorium w każdym możliwym kierunku - nie tylko północ (gmina Puławy), ale także na wschód (gmina Końskowola) i południe (gmina Kazimierz Dolny). Czy rządowi uda się zaspokoić rozbudzony apetyt prezydenta Puław - przekonamy się w ciągu najbliższych miesięcy.
