

- Od początku kadencji muszę mierzyć się z sytuacjami nadzwyczajnymi. Z rakietami, dronami, wyjącymi syrenami alarmowymi. Jestem gotowy na każdy scenariusz – mówi nam Krzysztof Komorski, wojewoda lubelski.

- Podczas ostatnich wizyt premiera Donalda Tuska i przedstawicieli rządu na Lubelszczyźnie wielokrotnie padało zapewnienie, że nikt o tym regionie nie zapomniał. Uważa pan, że ten komunikat uspokoił lokalnych mieszkańców? W Polsce Wschodniej ciągle panuje lęk, że jesteśmy mniej ważni.
- Tak, mam poczucie, że rząd zrobił to, co do niego należy. Premier jasno podkreślił, że każdy region w Polsce zasługuje na uwagę i bezpieczeństwo. Dobrze, że po ostatnich wydarzeniach związanych z naruszeniem naszej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony ponownie tak głośno wybrzmiało to na Lubelszczyźnie. Ze swojej strony zapewniam, że pozostajemy w ciągłym kontakcie z 24 powiatami i 213 gminami w województwie lubelskim. To stałe, niezmienne i istotne, zwłaszcza w trudnych czasach.
- Nie da się abstrahować od tego, że żyjemy w newralgicznym rejonie Polski.
- I nikt nie ma takiego zamiaru. Przyjęliśmy przygraniczną mentalność. Podobnie dzieje się na Podkarpaciu i na Podlasiu. Z tamtejszymi wojewodami w codzienny tryb działania wpisaliśmy sobie gotowość na każdy możliwy scenariusz.
- O jakich scenariuszach mowa?
- Od początku mojej kadencji muszę mierzyć się z sytuacjami nadzwyczajnymi. Tydzień po moim powołaniu doszło do incydentu z rakietą, która naruszyła naszą przestrzeń powietrzną. W sierpniu dron spadł w Osinach. We wrześniu w województwie wyły syreny alarmowe. Obecnie w naszym województwie trwają intensywne prace związane z wdrażaniem ustawy o obronie cywilnej i ochronie ludności. Przez kilkadziesiąt lat ten temat był nieodkurzany i nieprzepracowywany. Pracujemy na żywym organizmie.
- Co konkretnie udało się już zrobić?
- Zmodernizowaliśmy w 100 proc. system zapasowej łączności. Przeszliśmy z anachronicznej, analogowej sieci do nowoczesnej, cyfrowej i szyfrowanej. Każda gmina i każdy powiat objęte są tym systemem. W razie awarii automatycznie zadziała rezerwowa łączność radiowa. Unowocześniamy też system wczesnego ostrzegania i alarmowania. Obecnie mamy około 200 syren analogowych i 38 syren cyfrowych. Dodatkowo realizujemy właśnie inwestycje w 164 nowych lokalizacjach, a kolejne 430 syren jest już w zamówieniu. W przyszłym roku cała sieć zostanie spięta w system ogólnopolski i stanie się w pełni cyfrowa.
- Trzy tygodnie temu w Chełmie, Świdniku, Włodawie i Łęcznej wyły syreny alarmowe. Ale już na przykład w Krasnymstawie nie włączył ich nieprzeszkolony pracownik…
- Takie sytuacje się zdarzają - to wynik czynnika ludzkiego albo problemów technicznych. Dlatego po każdym zdarzeniu wnikliwie je analizujemy, edukujemy się, wyciągamy stosowne wnioski i doskonalimy procedury. Ważne, że wszystkie służby od 10 września działają w trybie całodobowym, co minimalizuje ryzyko wystąpienia błędów
- Tamten kryzys związany z największą ingerencją obcych sił zbrojnych w bezpieczeństwo Polski w niemal czterdziestoletniej historii III Rzeczpospolitej został już zażegnany. Ważniejsze pytanie brzmi: co dalej?
- W tym roku przekażemy samorządom z województwa lubelskiego 277 milionów złotych na ochronę ludności i obronę cywilną. Podpisaliśmy już ponad 1100 umów, a 95% pierwszych transz pieniędzy zostało już przelanych. Najwięcej środków, bo około 28 milionów, trafiło do Lublina, co wynikało z algorytmu opartego na liczbie mieszkańców.
- Na co samorządy wydadzą te pieniądze?
- Mamy pięć priorytetów. Przygotowanie dokumentacji i ekspertyz pod budowę schronów i miejsc schronienia. Szkolenia i edukację. Inwestycje w infrastrukturę Państwowej Straży Pożarnej. Zapewnienie ciągłości dostaw energii, wody czy łączności. A także wsparcie zadań zleconych i sił sojuszniczych.
- To dopiero początek. W przyszłym roku do dyspozycji samorządów będzie jeszcze więcej pieniędzy, prawda?
- Tak, będzie to kwota blisko 296,5 miliona złotych.
- W ramach tych inwestycji na terenie Lubelszczyzny powstaną nowe schrony?
- To jeden z obszarów analizowanych pod kątem inwestycyjnym. Należy bowiem wspomnieć o narodowym planie bezpieczeństwa „Tarcza Wschód”, który koordynowany jest przez Ministerstwo Obrony Narodowej i zakłada twardą infrastrukturę obronną na terenach przygranicznych, a zatem także i na terenie województwa lubelskiego. Natomiast właśnie teraz przekazujemy środki finansowe dla jednostek samorządu terytorialnego na działania przygotowujące dokumentację projektową związaną z modernizacją i dostosowaniem do współczesnych standardów obecnie istniejących już schronów.
- Zwykły obywatel tego nie widzi, ale w okolicach Lublina mnóstwo ćwiczeń, manewrów i operacji wykonuje wojsko.
- Rzeczywiście, jeszcze niedawno w całej Polsce trwały ćwiczenia pod kryptonimem „Żelazny Obrońca”. Powinno dawać nam to poczucie bezpieczeństwa. Ale im mniej o tym mówimy, tym lepiej, ponieważ jest to kwestia związana z bezpieczeństwem naszego kraju.
- Ale przedstawiciele rządu wprost mówią na przykład o tym, że 19 Lubelska Brygada Zmechanizowana testuje bezzałogowce Kuna.
- Jest dużo podobnych działań wojska, o których powszechnie wiadomo i można się tym chwalić. Na przykład lotnisko w Świdniku pełni aktualnie funkcję zapasowego operatora na czas remontu pasa startowego w Jasionce. Z racji naszego położenia na mapie ciągle coś się dzieje. Ale mamy w tej kwestii pełne zaufanie do naszej armii i naszych żołnierzy.
- Podczas rozmów z mieszkańcami Lubelszczyzny, często słyszy pan, że się boją?
- Na początku często to słyszałem, ale dziś widzę dużą poprawę. Dzięki mediom społecznościowym i kampaniom edukacyjnym ludzie wiedzą, jak prawidłowo reagować na syreny alarmowe. Nie ma już paniki i strachu. Jest refleksja i chęć działania.
- Młodsi ludzie sobie poradzą, bo ta wiedza jest na wyciągnięcie w internecie. Ale co ze starszymi, emerytami, wykluczonymi cyfrowo?
- Poruszaną przez pana kwestię rada ministrów trafnie zaadresuje za pomocną „Poradnika Bezpieczeństwa”, który ma trafić do każdego polskiego domu. Poza tym sami planujemy szeroką akcję edukacyjno-informacyjną z udziałem NGO-sów, szkół, zakładów pracy i samorządów. Ważne, żeby komunikować się językiem dostosowanym do odbiorcy – do dzieci, do studentów, do przedsiębiorców, do seniorów.
- Polacy często zarzucają politykom, że w czasie kryzysu zajmują się głównie kłóceniem między sobą, pogłębiając podziały i wojenkę polsko-polską, zamiast współpracować. Jak to z pana perspektywy wygląda na Lubelszczyźnie?
- Mam taki charakter, że ze mną nie sposób rozmawiać o kontekstach politycznych. Jestem do bólu skupiony na zadaniach. Nawet jakby ktoś chciał wciągać mnie w wojenki i podziały, to umiem się skutecznie przed tym bronić. Podczas ostatniego spotkania z samorządowcami powiedziałem zresztą, że realizujemy zadania wynikające z ustawy o obronie cywilnej i nie ma tu miejsca na partyjne etykiety. Nie ma samorządów Prawa i Sprawiedliwości, samorządów Platformy Obywatelskiej czy samorządów Polskiego Stronnictwa Ludowego. Są samorządy województwa lubelskiego i dla nas wszystkich najwyższą wartością jest bezpieczeństwo mieszkańców.
- Zachowajmy spokój czy bądźmy czujni? Do której z tych postaw jest panu w niepewnych czasach bliżej?
- Obie idą równolegle.
- Nie wykluczają się?
- Bycie czujnym nie wyklucza bycia spokojnym. Najlepiej zareagujemy, jak będziemy przygotowani na najgorsze, ale też opanowani, racjonalni, zdroworozsądkowi. Usłyszysz syrenę alarmową? Zachowaj spokój. Stosuj się do komunikatów Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji czy Urzędu Wojewódzkiego.
- Ale nawet minister Władysław Kosiniak-Kamysz wspomina, że Polska musi w kwestii bezpieczeństwa nadrabiać to, co przez lata zostało zaniedbane.
- I zapóźnienia są nie kilkuletnie, a kilkudziesięcioletnie…
- Przez ostatnie prawie 40 lat żyliśmy w warunkach pokoju.
- Nie da się wszystkiego nadrobić w parę miesięcy. Potrzeba dużo, dużo więcej czasu. Ale już przez te dwa lata zrobiliśmy naprawdę dużo. Po tym roku będziemy mieli namacalnie odbudowaną infrastrukturę, w tym łącznościową, trwające prace modernizacyjne systemu wczesnego ostrzegania i alarmowania. A przed nami kolejne, wielkie inwestycje w nadchodzącym 2026 roku.
- Lubelskie schrony, które są symbolami tego zapóźnienia, to zimnowojenne relikty. Czy w ramach słów o „odbudowanej infrastrukturze ” zawiera się dostosowanie ich do potrzeb XXI wieku?
- Cel jest taki, żeby spełniały wszelkie normy. Na terenie województwa lubelskiego mamy 25 zinwentaryzowanych schronów. Zatem, to nie jest wcale tak, że schronów w ogóle nie ma. Ale trzeba powiedzieć głośno, że nie służą one do popularnego wykorzystania.
- Jak to?
- Schrony, jako budowle ochronne zbudowane na potrzeby ochrony ludności cywilnej, spełniają swoją kluczową rolę w ochronie ludności przed między innymi działaniem broni masowego rażenia, broni klasycznej czy na przykład przed działaniem broni chemicznej. Natomiast schrony, zbudowane na potrzeby wojskowe, w sytuacjach kryzysowych są przeznaczone dla specjalistycznych służb, ochrony żołnierzy, zabezpieczenia sprzętu technicznego i dowództwa wojskowego.
- Nie dla każdego to oczywiste.
- Nie należy zapominać o kolejnej z kategorii, jaką są miejsca doraźnego schronienia - MDS, których setki zewidencjonowanych lokalizacji można znaleźć w aplikacji „Schrony”, prowadzonej przez Państwową Straż Pożarną.
- Dobrze, że pan o tej aplikacji mówi, bo wielu ludzi pewnie do tej pory nawet nie wiedziało jej istnieniu.
- I to jest dla mnie oczko w głowie, żeby nasi mieszkańcy zostali należycie poinformowani przez samorządowców o lokalizacjach schronów oraz miejsc doraźnego schronienia dla poszczególnych dzielnic, miast i miasteczek województwa lubelskiego.
- Takich MDS-ów będzie więcej?
- To jeden ze wspomnianych celów, na które samorządy wydadzą środki z Programu Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej na lata 2025–2026.
- Z pełną odpowiedzialnością może pan więc przekazać mieszkańcom Lubelszczyzny, że podążamy w dobrą stronę, by należycie chronić cywilów przez ewentualnymi niebezpieczeństwami?
- Tak, idziemy w dobrą stronę. Ale proces modernizacji potrwa kilka lat. Musimy mieć świadomość, że nie da się wszystkiego odbudować w rok. W tym roku skupiamy się na dokumentacji i planach, w przyszłym ruszą pierwsze duże inwestycje. Najważniejsze jednak, że fundamenty, czyli łączność, syreny, świadomość społeczna, już teraz są znacznie mocniejsze niż jeszcze dwa lata temu.

