Chirurdzy z biłgorajskiego szpitala mówią wprost: rokowania są bardzo złe, a stan pacjentki krytyczny.
Dochodziła godz. 22 we wtorek wieczorem, kiedy jadący ulicą Gorajską we Frampolu ford mondeo, wypadł z jezdni. - Na dość ostrym zakręcie drogi autem najprawdopodobniej zarzuciło. Samochód uderzył bokiem w ścianę domu. Budynek właściwie nie został zniszczony. Poważnych obrażeń doznała podróżująca na tylnym siedzeniu 15-letnia dziewczyna - relacjonuje podkomisarz Marek Jamroz, oficer prasowy policji w Biłgoraju.
Ktoś z miejscowych wezwał pogotowie, ktoś inny zadzwonił po policję. Kiedy funkcjonariusze dotarli na miejsce, znaleźli w samochodzie nieprzytomną nastolatkę, a na przednim siedzeniu obok miejsca dla kierowcy 20-latka z gminy Dzwola. Ustalili jednak, że autem jechała także 15-letnia mieszkanka Frampola i 18-latek z okolic Dzwoli. Były problemy z ich odnalezieniem. Oboje zostali zatrzymani jakiś czas później w swoich domach, ale podczas prowadzonych wczoraj przesłuchań zapewniali, że oddalili się, żeby... wezwać pomoc.
- W wyjaśnieniach uczestników wypadku pojawiło się sporo nieścisłości - zdradza Jamroz. Chodzi m.in. o to, że młodzi ludzie podawali policji sprzeczne informacje co do tego, kto z nich prowadził samochód, gdy doszło do wypadku. Mimo to, kilka faktów udało się ustalić. Wiadomo, że obaj mężczyźni byli pod wpływem alkoholu. 18-latek miał 0,2 promila, a jego dwa lata starszy kolega ponad 1,2. To on pożyczył forda od swojego ojca, żeby złożyć wizytę koleżankom z Frampola. Spotkali się gdzieś "na mieście”. Do wypadku doszło, gdy mieli już wracać do domu.
Ranna 15-latka pewnie długo jeszcze nie wyjdzie ze szpitala, o ile w ogóle uda jej się przeżyć. - Nie odzyskała przytomności. Jej stan jest krytyczny - mówi wprost Cezary Mirosław, ordynator biłgorajskiej chirurgii. - Mimo że nie doznała właściwie żadnych obrażeń zewnętrznych, ma poważne urazy wewnętrzne, m.in. rozległe krwawienie mózgu. Robimy co w naszej mocy, ale naprawdę nie wiem, czy ta dziewczyna przeżyje.
- Na razie, zostali zatrzymani do wytrzeźwienia i złożenia wyjaśnień. O ich dalszym losie zadecyduje prokuratura - zastrzega podkom. Jamroz. - Najpierw jednak musimy ustalić, który z mężczyzn kierował autem.
Za spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu grozi do 4,5 roku więzienia. Jeżeli ofiara zdarzenia nie przeżyje, sprawca będzie mógł trafić za kratki nawet na osiem lat.