

Był 17 sierpnia 1980 roku, gdy po raz pierwszy w historii piłkarska drużyna z Lubelszczyzny zagrała mecz w najwyższej lidze. To był lubelski Motor, który zremisował z Zagłębiem Sosnowiec. Dzień przed tą rocznicą, w ostatnią sobotę, Motor również zremisował. O jubileuszu w klubie nie pamiętał raczej nikt. Szkoda…

W krótkiej pomeczowej rozmowie z reporterem Canal Plus Michał Król przyznał, że o 45-leciu nie słyszał, dodając że zarówno on jak i koledzy zrobią dużo, żeby dalej budować historię klubu. I tego mu życzą z pewnością tysiące obecnych kibiców Motoru; ze mną – autorem tego tekstu włącznie. Do tych życzeń dołączam panu Michałowi jeszcze jedno: żeby za lat – powiedzmy – trzydzieści (plus-minus), gdy już dawno zawiesi buty na kołku, przy okazji rocznicy sukcesu jego obecnej drużyny, czy któregoś z jego efektownych występów (nie brakowało ich dotychczas, a pole do dalszych popisów nadal otwarte), ktoś sobie o nich przypomni i powie: fajnie wtedy Michał grałeś.
Małe, niewiele kosztujące gesty także cieszą, o czym z wielką pokorą przypominam nie panu Michałowi, tylko ludziom którzy tworzą dzisiejszy Motor. Przypominam ze świadomością, że to jak zmienili ten klub w ostatnich latach, zasługuje na słowa wielkiego uznania, podziękowania. Za to co mogą przeżywać kibice Motoru w końcówce pierwszej kwarty XXI wieku. Ta historyczna łyżka dziegciu, którą teraz wlewam niczego nie zmieni, jednak zauważę, że pamięć o swojej historii to nie tylko okolicznościowe logotypy (efektowne, eleganckie, warte docenienia), ale również ludzie, którzy zapracowali na to, aby te jubileuszowe logotypy mogły zaistnieć.
A poza tym – wszystkiego dobrego dla klubu, w chwili tak symbolicznego jubileuszu, a przede wszystkim dla autorów tamtych wydarzeń, radujących kibicowską brać przełomu lat 70-80 XX wieku: trenera Bronisława Waligóry i jego podopiecznych. Wielu jeszcze żyje, kilku – z trenerem włącznie – mieszka w Lublinie lub okolicach. Większość miałem przyjemność poznać po wcześniejszych nastoletnim okresie kibicowania. I z subiektywnym kibicowskim spojrzeniem uważam, że za tamte chwile coś im się należy, choć z drugiej strony – w sporcie jak w życiu, należy ci się tyle, ile sobie wywalczysz, lub ktoś ci da.
A cofając się o 45 lat…
Mecz zelektryzował nie tylko cały Lublin, ale całą Lubelszczyznę. Zacznijmy od faktów, które wtedy tak zobrazował red. Andrzej Szwabe na łamach Sztandaru Ludu, najpoczytniejszego wówczas dziennika w województwie lubelskim (tu zaznaczę: medialna konkurencja nie zwalała z nóg, bo drugim źródłem informacji był Kurier Lubelski, a Internet nie istniał).
- Zdobyciem pierwszego punktu zainaugurowali piłkarze lubelskiego Motoru rozgrywki w ekstraklasie – od tego zdania można było zacząć czytać historyczna relację w Sztandarze (18.08.80). – Przed własną publicznością zespół FSC (info dla młodszych: FSC to Fabryka Samochodów Ciężarowych, ówczesny główny sponsor klubu – red.) zremisował z Zagłębiem Sosnowiec 1:1 (0:0). Prowadzenie Motoru uzyskał w 69. min Tadeusz Cypka, wyrównał w 72. min Zbigniew Sączek. W obecności ponad 20. tys. sympatyków piłkarstwa z całego regionu spotkanie bezbłędnie prowadził Alojzy Jarguz w towarzystwie Leszka Sewastianowa i Rajmunda Jankowskiego (wszyscy z okręgu suwalskiego).
MOTOR: Zygmunt Kalinowski – Krzysztof Wójtowicz, Tadeusz Cypka, Roman Dębiński, Jerzy Szczeszak – Andrzej Pop, Bolesław Mącik, Waldemar Wiater (81 Bronisław Kowalski), Jerzy Jagiełło – Janusz Przybyła (67 Henryk Świętek), Ireneusz Lorenc; TRENER: Bronisław Walogóra
ZAGŁĘBIE: Marek Bęben, Jerzy Zarychta (46 Jerzy Lula), Roman Geszlecht, Janusz Koterwa, Wojciech Rudy, Zbigniew Sączek (73 Jerzy Dworczyk), Krzysztof Tochel, Wojciech Sączek, Włodzimierz Mazur, Zbigniew Mikołajów, Edward Koczuba; TRENER: Andrzej Strejlau
- Pierwszy w historii Lubelszczyzny występ naszej drużyny w ekstraklasie wzbudził zrozumiałe zainteresowanie (już na godzinę przed meczem stadion był wypełniony) i – co zupełnie naturalne – wpłynął też obciążająco na psychikę zawodników debiutujących w gronie najlepszych krajowych zespołów. Mecz z przeciwnikiem, w którego szeregach jest kilku piłkarzy grających już w kadrze, zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów, a Motor zaprezentował się zupełnie poprawnie i przy odrobinie szczęścia mógł to spotkanie wygrać. (…)
Obrońcy Zagłębia popełnili tylko jeden błąd, pozostawiając bez opieki Cypkę, który wykorzystując dokładne dośrodkowanie z rogu wykonywanego przez Lorenca, z najbliższej odległości głową zdobył prowadzenie dla Motoru. Nasi piłkarze jakby nie wierząc w możliwość odniesienia zwycięstwa, zbytnio się rozluźnili, co bezlitośnie wykorzystali rutynowani goście, szybko doprowadzając do wyrównania. Prawy obrońca Lula zupełnie nieatakowany wprowadził piłkę w pole karne i dokładnie podał znajdującemu się tuz przed bramką Zbigniewowi Sączkowi, a ten silnym strzałem pod poprzeczkę nie dał żadnych szans obrony Kalinowskiemu.
I tak to się zaczęło…
Do debiutanckiego sezonu piłkarzy Motoru w ekstraklasie wrócimy na łamach naszego portalu a także w kolejnym, piątkowym wydaniu Dziennika Wschodniego.

