O tym, że nie warto zadzierać z TP SA, bo działa się na własną szkodę, przekonał się nasz Czytelnik, mieszkaniec Białej Podlaskiej.
Przyznaje przy tym, że już wcześniej zdarzało mu się nie regulować rachunków terminowo, ale zawsze spłacał dług. Tak było ostatnim razem. Abonent twierdzi, że zapłacił i nie zalega ani na złotówkę, natomiast TP SA utrzymuje, że firma Leszka N. ma niezapłacony rachunek za grudzień.
Rzecznik centrali podtrzymuje tę opinię. - Abonent jest w bialskim biurze obsługi klienta znany z niegrzecznego zachowania. Nie dość, że od roku płaci najczęściej po terminie i sam reguluje wielkość wpłat rozkładając je sobie dowolnie na raty, to potrafi zwymyślać naszych pracowników. W tym momencie zalega nie tylko za grudzień - wyjaśnia Witold Rataj.
Dodaje, że gdy tylko dłużnik przedstawi dowód wpłaty wymaganej kwoty, łączność będzie przywrócona. Wyjaśnia też, że każdy klient, jeżeli ma kłopoty, może wystąpić o przesunięcie terminu płatności lub rozłożenie długu na raty, a nasz Czytelnik nie zrobił kroku w tym kierunku. - Obowiązują pewne reguły. Zaciągając kredyt, zobowiązuje się jednocześnie do spłaty w terminie wyznaczonych rat. Podobnie jest w tym przypadku - uzasadnia rzecznik.
Spór pozostaje nierozstrzygnięty. Wystawiona przez TP SA kolejna faktura jeszcze do abonenta nie dotarła. Telefony ma zablokowane i nie prowadzi normalnie działalności.
Czytelnik jest tym oburzony i nie rozumie, dlaczego ma jeszcze raz płacić. - Osoba, z którą rozmawiałem w biurze, nie potrafiła mi wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi, a patrząc w ekran komputera, widziała wyraźnie, kiedy i jakie kwoty były wpłacane. Jestem w porządku. Nie dość, że zarabiają na mnie miesięcznie po 700 złotych, jestem dobrym klientem, to jeszcze mam nosić pokwitowania. Nie zrobię tego i chyba udam się do sądu - komentuje i zapowiada Leszek N.•