Z uliczek w pobliżu Szkoły Podstawowej nr 3 znikły znaki ograniczenia prędkości. Urzędnicy nie chcą też namalować tam pasów. – Gdy nie ma zebry piesi są bardziej uważni – argumentują.
– Kierowcy uznają, że to „dzikie przejście” i trąbią na pieszych. A przecież chodzi tamtędy wiele dzieci. Nie dość, że przejście jest nieoznakowane, to na ulicy Łomaskiej nie ma już znaku ograniczenia prędkości – mówi pan Eustachy.
W sprawie fatalnego oznaczenia ulic interweniował już w bialskim magistracie radny Marek Kuraś (PiS). Bez skutku.
– Dopytywałem się, dlaczego zlikwidowano ograniczenie prędkości do 30 km/ godz. i nie maluje się pasów. Usłyszałem, że powoduje to większą czujność pieszych i zmotoryzowanych. Nie przekonuje mnie to – mówi Kuraś.
Marta Cybulska-Demczuk, dyrektor SP 3, dodaje, że w jej placówce jest prowadzona akcja „Bezpieczna Szkoła”.
– Apelowaliśmy do rodziców, aby nie wjeżdżali samochodami na teren szkoły. Poskutkowało – mówi dyrektor.
Teraz rodzice zawracają samochody na wjeździe w ul. Sportową od ul. Łomaskiej. Na nieoznaczonym przejściu dla pieszych.
Według Jarosława Kosteckiego, naczelnika wydziału dróg i transportu bialskiego Urzędu Miasta, oznakowane powinny być tylko ulice wyższej kategorii: krajowe, powiatowe i wojewódzkie.
– Kiedy na ulicy są namalowane zebry, to w odległości do 100 m nie można przechodzić przez ulicę. Dlatego ich brak ułatwia poruszanie się pieszych. Poza tym przechodnie są wtedy bardziej
ostrożni, kilka razy obejrzą się na boki, zanim wyjdą na drogę – tłumaczy Kostecki.
Naczelnik krytykuje też rozwiązanie przy Państwowej Szkole Wyższej przy ul. Sidorskiej, gdzie ustawione są światła z preferencjami dla pieszych. – To śmieszne – stwierdza.