Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

7 lipca 2018 r.
14:41

Passja-Flora: Boho, glamour i paprocie z sufitu czyli ślub inny niż wszystkie

Rozmowa z Anną Smolińską-Wieczorkiewicz z Pracowni Florystycznej Passja-Flora z Lublina.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

• Miła praca w tych kwiatach…

– Bardzo miła, ale ręce wiecznie poharatane. Siedzimy w klimatyzowanej pracowni, praktycznie nie widzimy lata. W czapkach, bo wszędzie nawiewy. Ale gdy widzimy efekt końcowy, tę pięknie udekorowaną salę, to aż się serce raduje. 

• Gdzie się pani zaopatruje?

– Zamawiam kwiaty bezpośrednio z Holandii. Lubię nietypowe: oksypetalum, czarnuszko, buwardie, tawułki, jaskry. To kwiaty, których u nas nie ma. No, buwardia czasem jest…

• A czarnuszka często rośnie w ogrodach.

– Nie mam możliwości chodzić i zbierać czarnuszki, zresztą gdzie miałabym ją zbierać? Te z upraw ogrodniczych są okazałe, z dużymi rozgałęzieniami, piękne. 

• Naprawdę nikt w Polsce takich kwiatów nie produkuje?

– U nas nie, może w Warszawie? W tradycyjnych kwiaciarniach dostanie pani różę, goździka, gerberę, chryzantemę, frezję. I tyle, klasyka. Gdy potrzebuję zamówić u hurtownika np. 20 sztuk neriny, to słyszę, że muszę wziąć pełen pojemnik, czyli sto sztuk, bo oprócz mnie nikt więcej tego nie kupi. Ludzie boją się eksperymentować. 

Z kwiatami trzeba też wiedzieć, jak postępować. A ja taką wiedzę mam. Za swoją edukację florystyczną zapłaciłam około 50 tys. zł, nie licząc kosztów rozłąki z rodziną, czasu spędzonego na nauce i wyjazdach.

Anna Smolińska-Wieczorkiewicz: Kwiaty to moja pasja, nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić coś innego (fot. Bartek Wójtowicz)

• Zdarza się, że ktoś zamawia kwiaty do dekoracji z innej okazji niż wesele?

– Na przyjęcia komunijne czasami, na inne uroczystości rzadko. Mam jedną klientkę, która – gdy zaprasza gości – to zawsze zamawia kwiaty do domu: na hol, stół i bufet. 

• Najbardziej nietypowe zamówienie?

– Chyba można za takie uznać ślub, na którym motywem przewodnim był czarny kot. Państwo młodzi to para weterynarzy. Motyw czarnego kota był wszędzie: na zaproszeniach, serwetkach, świecach, w kwiatach. Koty zwisały nawet z sufitu.

• Czyli nie tylko kwiaty…

– Nie tylko. Cały czas przerabiamy różne rzeczy, same szyjemy, farbujemy koronki, usztywniamy je, robimy z nich girlandy. Zimą szperamy po ciuchach, wyprzedażach, ciągle wyszukujemy nowe rzeczy. Notorycznie rozglądam się po śmietnikach czy starociach. Lubię rzeczy niepowtarzalne. Takie, których nie można kupić. A wszystko trzeba mieć: stół dla urzędnika, klęczniki, krzesła, biały dywan, ściankę za młodymi...

• Ale najważniejsze są kwiaty.

– Niestety nie dla wszystkich. Społeczeństwo się podzieliło. Są tacy, którzy rezygnują z kwiatów, bo przecież one zaraz zwiędną. Druga grupa to ci, którzy wiedzą, że kwiaty to klasa, dobry gust i smak. 

Coraz częściej w dobrych lokalach są organizowane wesela serwowane. To takie, gdzie zimne przekąski, sałatki, galantyny, stoją na szwedzkim bufecie. Stoły są piękne zastawione, ale tylko zastawą i kwiatami. Wtedy możemy robić bardzo nietypowe dekoracje. Realizowałyśmy ślub, na którym motywem przewodnim były mchy i paprocie. Stoły były okrągłe, na dekoracje miałam metr jego powierzchni, rozłożyłyśmy płachty mchu. Na nim korniaki różnej wysokości, na nich w buteleczkach i słoiczkach małe, eteryczne kompozycje żywcem przeniesione z lasu: konwalie, paprocie, jarzmianki. Nawet prezentami dla gości były miniaturowe buteleczki lokalnego zielonkawego bimbru. Wszystko dopracowane w najmniejszym detalu. Bo nawet starter czekający na talerzach ma znaczenie. Gdy dekoracje są białe, to nie wybieramy carpaccio z buraka. Bo wtedy wchodzimy na salę i nie widzimy tych wszystkich pięknych kwiatów tylko czerwone buraki.

• Ten mech był z pobliskiego lasu?

– Zbieranie mchu jest zabronione. Ja kupuję mech z holenderskich plantacji. Ostatnio robiłyśmy też ślub z paprociami, które wisiały z sufitu. Podwiesiliśmy doniczki do góry nogami, wcześniej dokładnie myjąc korzenie, dbając by żadna grudka ziemi nie spadła komuś do talerza. 

• Klienci chcą mieć po prostu ładnie, czy raczej mają sprecyzowane wymagania?

– Różnie. Do mnie generalnie trafią klientki, które mają wysokie poczucie estetyki i piękna. Wiedzą, że kwiat dobrej jakości musi kosztować. Zwykle przynoszą zdjęcia, z mojej strony albo z internetu, i zaczynamy rozmawiać. Jeśli pomysł panny młodej jest nietrafiony, mówię dlaczego do urody tej pani dany bukiet nie pasuje. I proponuję coś w zamian. Ale wychodzę też z założenia, że to w końcu ślub tej pani, więc jeśli ma swoją wizję, to realizuję to zlecenie z najwyższą starannością i zgodnie ze sztuką florystyczną. 

Natomiast 99 proc. klientek przychodzi i mówi: Pani Aniu, ja się na kwiatach nie znam. Mam taką sukienkę, takie buty, takie kolory lubię. Proszę dobrać coś, co będzie się fajnie komponowało. Staram się, by te bukiety były ciekawe, niesztampowe, pasujące do urody. Pod uwagę biorę wszystko: od kroju sukni, przez temperament panny młodej, po możliwości finansowe czy styl wesela.

• A jakie są teraz trendy? 

– Generalnie są dwa. Najbardziej modne style to boho, rustykalne, bliskie natury. Kwiaty w bukietach i kompozycjach wyglądają jak zerwane przed chwilą. Drugi popularny styl to glamour – bardzo kompaktowy, zwarty, wizualnie ciężki, dużo złota, kryształów.

• Zawsze chciała pani to robić? 

– Będąc dzieckiem chodziłam po opuszczonych działkach na LSM i zbierałam kwiaty. Zawsze wiedziałam, że chcę je układać, robiłam wszystko w tym kierunku. Poszłam na studia ogrodnicze, bo florystyki wtedy jeszcze nie było, pojechałam na praktyki do angielskiej szkółki roślin ozdobnych, potem na stażu w Norwegii układałam bukiety. Wróciłam z zagranicy i zaczęłam pracować w kwiaciarni. Tam, czy klient jest czy go nie ma, to kwiaty muszą być. Bardzo dużo ich wtedy wyrzucałam. Gdy podjęłam decyzję o otwarciu własnej działalności to byłam pewna, że nie będzie to kwiaciarnia, tylko pracownia florystyczna. Śluby najbardziej mnie kręcą i zawsze chciałam je robić. Wcześniej ciągle wyrzucano mnie z pracy albo sama się wyrzucałam. Jestem typem niepokornym, nie lubię się podporządkowywać. Gdy w 2005 r. wszedł tańszy ZUS, to otworzyłam własną firmę.

• Od początku w tym miejscu? 

– Nie, zaczynałam pomalutku. Nie dostałam żadnej dotacji, wtedy ich jeszcze nie było. Pracowałam w domu. Mąż kupił mi starego VW, bym mogła jeździć na giełdę po kwiaty. Bo wcześniej na giełdę o godz. 5 rano jeździłam w bagażniku kolegi. Znajomi prowadzili mini kwiaciarnię i jeździli po kwiaty cinquecento z kratką, a ja razem z nimi na tej pace. Potem zarobiłam trochę pieniędzy i kupiłam starego busa. Znalazłam też pracownię. Miała 6 mkw., ale tylko na taką było mnie wtedy stać. Co się obróciłam, to flakony tłukłam. Zamówień przybywało i z czasem przeniosłam się do nowej pracowni. Miała 30 mkw., ale była w piwnicy. Strasznie śmierdziało stęchlizną. Po półtora roku przyszła klientka i mówi: „Widziałam na stronie takie piękne zdjęcia bukietów. Myślałam, że to studio florystyczne będzie, a to taka norka.” Powiedziała na głos to, o czym ja myślałam od dłuższego czasu. Akurat na ul. Jana Sawy zwalniał się lokal. W opłakanym stanie, przez wiele lat był tu magiel. W jednym sezonie uzbierałam i położyłam płytki w jednym pomieszczeniu, w drugim sezonie w kolejnym. Potem kupiłam nową kanapę, ktoś mi coś dał, i tak krok za kroczkiem…

• Czyli nie jest to biznes, na którym szybko robi się duże pieniądze. 

– Nie jest tak. To praca sezonowa. Sezon ślubny trwa od Wielkanocy do Wszystkich Świętych. A zimą pracownię i pracowników też trzeba utrzymać. Koszty stałe to ok. 7 tys. miesięcznie. Więc jeśli nie mam pracy przez 4 miesiące, to muszę mieć odłożone 30 tys. A gdzie zakupy nowych flakonów i innych rzeczy? Moda się ciągle zmienia. W tym roku jest modne złoto błyszczące, w przyszłym będzie złoto platynowe. To wszystko trzeba mieć.

• Duża konkurencja? 

– Bardzo. Ale problemem nie są koleżanki, które prowadzą inne pracownie czy kwiaciarnie, ale osoby bez działalności gospodarczej, które robią w domach czy garażach. Nie mają takich kosztów i drastycznie zaniżają ceny. Jakość tych usług też jest niska, bo zwykle nie mają wiedzy i świadomości, jak układać kwiaty, by jak najdłużej wytrwały. Duży problem w naszej branży to też giełdy, gdzie każdy może kupować kwiaty. W Niemczech czy Holandii, gdy chcę zrobić zakupy w hurtowni z ozdobami ślubnymi, to muszę pokazać, że mam PKD na prowadzenie działalności związanej z branżą ślubną. Problemem są też kościoły. Tam są panie Krysie, Zosie i inne parafianki, są siostry zakonne, które również działają w szarej strefie odbierając nam chleb. Do 90 proc. kościołów w Lublinie nie ma wstępu. Coraz większym problemem zaczynają być też restauracje, które oferują klientom dekoracje w cenie talerzyka. Co prawda w dniu ślubu okazuje się, że nie jest ona taka piękna jak ta z Pinteresta, ale była w cenie...
Są klienci, którym odpowiada pani z targu. I dobrze. Każdy ma swojego klienta. Natomiast ja się nastawiam na innego, szanującego jakość i klasę.

• Ile ślubów co weekend? 

– To zależy. Jeżeli mam ślub za 20 tys., to zrobię tylko jeden. Jeśli mam takie w budżecie 3-4 tys., to zrobię ich sześć. Przychodzi też moment, że już nie mogę wziąć więcej. Nieraz z piątku na sobotę śpimy w pracowni. Godzinę czy dwie, bo wszystko trzeba zrobić na ostatni moment. A ludzie często tego nie doceniają. Widzą tylko końcowy efekt i to, co nabijam na kasę fiskalną.
Kwiaty to moja pasja, nie wyobrażam sobie robić czegoś innego. Gdy klientki przychodzą z ciastem, winem, czekoladkami, jak piszą mi opinie na Facebooku i przysyłają mi kolejne klientki, to jest to największa nagroda.

• A dlaczego jest coraz mniej kwiaciarni? 

– Bo weszła moda „zamiast kwiatów”. Kiedyś dawało się je na wszystkie śluby czy pogrzeby, bo kwiaty niosą emocje. Ale jeśli młodzi chcą karmę dla psów albo wino to goście już nie idą do kwiaciarni tylko do sklepu po najtańsze wino. Moim zdaniem, to narzucanie ludziom z czym mają przyjść na ślub jest bardzo niegrzeczne. Masz ochotę dać na schronisko, to daj, ale nie kosztem kieszeni swoich gości. Kolejna rzecz to kwiaty w marketach. Jeżeli w Biedronce 9 tulipanów kosztuje 7 zł, a ja w hurcie za jednego płacę 1,60 zł, to jak ja mam go sprzedać? Ja wiem, że on jest inny, ale dla klienta to jest kwiatek, i to jest kwiatek. Klient zwykle widzi tylko cenę.

Pozostałe informacje

Trafione, zatopione. Ukraiński dron morski zniszczył dwa rosyjskie myśliwce Su-30

Trafione, zatopione. Ukraiński dron morski zniszczył dwa rosyjskie myśliwce Su-30

Ukraiński dron morski Magura zniszczył rosyjski myśliwiec Su-30 Do ataku doszło w pobliżu miasta Noworosyjsk w Kraju Krasnodarskim na południu Rosji – informuje wywiad wojskowy Ukrainy (HUR). Drugie zestrzelenie – na Krymie – nie jest jeszcze potwierdzone.

Beretowy weekend
foto
galeria

Beretowy weekend

W klubie Rzut Beretem w Lublinie znów było gorąco. Frekwencja dopisała, a klub dosłownie pękał w szwach. Kolorowe światła i pulsujące dźwięki klasycznych hitów wypełniły przestrzeń, tworząc niesamowitą atmosferę, którą dało się odczuć od razu po przekroczeniu progu. Te wyjątkowe chwile zostały uwiecznione na zdjęciach. Zapraszamy do obejrzenia pełnej fotogalerii z imprezy w Rzut Beretem, aby raz jeszcze poczuć klimat tej niezapomnianej nocy!

Zderzenie dwóch samochodów w Modliborzycach. Trzy osoby ranne

Zderzenie dwóch samochodów w Modliborzycach. Trzy osoby ranne

Do wypadku doszło około godziny 15.35 w niedzielę, 4 maja, w Modliborzycach. W tej chwili droga jest zablokowana.

Rafał Trzaskowski
galeria

Rafał Trzaskowski w Lublinie: Każdy, kto nosi mundur, zasługuje na szacunek

Polska cała głosuje na Rafała… skandowało kilkaset osób przed Ratuszem Lublinie. Rafał Trzaskowski na ostatniej prostej kampanii wyborczej odwiedził Lublin i Zamość.

Gra F1 25
GRAMY
film

F1 25: Realizm i prędkość, czyli 15 minut rozgrywki (wideo)

Wszystkie zakręty i nierówności. Twórcy gry F1 25 chwalą się efektami zastosowania technologii LIDAR do skanowania torów wyścigowych.

Nauka idzie w las. Lesnicy zapraszają nauczycieli na warsztaty

Nauka idzie w las. Lesnicy zapraszają nauczycieli na warsztaty

Dwa dni będą trwały bezpłatne warsztaty przeznaczone dla nauczycieli szkół podstawowych i średnich oraz osób prowadzących edukację przyrodniczą.

Fragment Meczu w Lublinie
galeria

"Złoty gol" Piotra Packa dał Lubliniance wygraną nad Orlętami Radzyń Podlaski [ZDJĘCIA]

Lublinianka Lublin pokonała Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski po golu Piotra Packa

Komin zainstalowany na dachu Kaplicy Sykstyńskiej na placu Świętego Piotra w Watykanie

Przed konklawe: na kogo wskazują kardynałowie?

Kardynałowie uczestniczący w kongregacjach przygotowujących do konklawe, stwierdzili w wywiadach dla włoskiej prasy, że obecnie potrzebny jest doktor Kościoła, papież z Afryki lub Azji. – Prawdą jest to, że po ludzku trudno jest znaleźć kandydata, który odpowiedziałby na wszystkie nasze oczekiwania – przyznał kardynał Anders Arborelius ze Szwecji.

Zderzenie samochodu osobowego z jeleniem. Pasażerka w szpitalu

Zderzenie samochodu osobowego z jeleniem. Pasażerka w szpitalu

Zwierzę nagle wybiegło na jezdnię i wskoczyło na jadący pojazd.jeleffff

W Lublinie będzie więcej ścieżek rowerowych. Gdzie i kiedy powstaną?

W Lublinie będzie więcej ścieżek rowerowych. Gdzie i kiedy powstaną?

Już teraz w Lublinie jest 197 km tras rowerowych. A ma być dużo więcej. Nowe trasy są już projektowane i budowane. A Miasto Lublin ogłasza kolejne przetargi.

Drift za 3000 zł

Skończyli szkołę i driftowali na rondzie. Ile ich to kosztowało?

18-latek z Tomaszowa Lubelskiego dostał mandat (3 000 złotych) i 10 pkt karnych. 19-latka z gminy Tomaszów Lubelski dostała dwa mandaty (300 złotych) i łącznie 23 punkty karne.

Egzamin ustny
Foto
galeria

Egzamin dojrzałości, czyli matura. Tak kiedyś zdawano egzamin maturalny

Od poniedziałku (5 maja) zaczynają się egzaminy maturalne. Pierwszego dnia obowiązkowo będzie zdawany egzamin pisemny z języka polskiego. Egzaminy potrwają do 24 maja. Zobaczmy jak dawniej wyglądały egzaminy maturalne.

Lublin świętuje godność i równość niepełnosprawnych – uroczysty korowód wyruszy po weekendzie

Lublin świętuje godność i równość niepełnosprawnych – uroczysty korowód wyruszy po weekendzie

W najbliższy poniedziałek, 5 maja, ulice Lublina wypełnią się solidarnością, równością i radością. Tego dnia obchodzony będzie Dzień Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną oraz Europejski Dzień Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych.

Viva la musica! Niech żyje zabawa
foto
galeria

Viva la musica! Niech żyje zabawa

Noc w El Cubano była pełna niepowtarzalnej energii, która porwała wszystkich do zabawy. W tym wyjątkowym wieczorze nie zabrakło niespodzianek i zaskakujących momentów. Zza konsolety rządził Dj, który zapewnił strumień gorących clubowych hitów. Tłum roztańczonych gości, świetlne efekty i pulsujący beat tworzyły niezapomnianą atmosferę. Zobaczcie, jak się bawił Lublin w El Cubano.

Przygotowałem miejsce w piwnicy, wniosłem meble, zamówiłem szyld, a żonie powiedziałem, że od tej pory jestem kustoszem – odpowiada Marek Naumiuk

Winyle i gramofony: Żonie powiedziałem, że od tej pory jestem kustoszem

Uwielbiam przywracać życie zabytkowym urządzeniom, które trafiły na śmietnik historii – Marek Naumiuk włącza patefon. Charakterystyczny trzask i dźwięk są nie do opisania. I zaczyna swoją opowieść...

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium