d Głodują już dwie doby. Dziesięć kobiet w imieniu swoim i innych pielęgniarek i położnych prowadzi strajk głodowy w budynku dyrekcji szpitala. - Chcemy sprawiedliwego podziału pieniędzy
na podwyżki, a nie jałmużny - mówią.
bo oprócz dziesięciu głodujących, jest jeszcze licząca tyle samo osób grupa rezerwowa, gotowa w każdej chwili podmienić koleżanki i liczna grupa wsparcia. Głodujące wspierają pielęgniarki i położne, które mają wolny dzień. Ale wczoraj przyszła też część obsady z oddziałów. W południe miało się odbyć głosowanie nad propozycją dyrektora, którą o tej porze miał przedstawić. - Jeśli taka propozycja będzie, to chcemy, aby wypowiedziały się o niej wszystkie protestujące - mówiła przed południem Joanna Wójcik, przewodnicząca Związku Pielęgniarek i Położnych w chełmskim szpitalu. Do późnego popołudnia głosowanie się nie odbyło. Pojawiła się za to informacja, że do głodówki ma dołączyć dziesięć kolejnych osób. Tę jednak szybko zdementowano.
Coraz większe zdenerwowanie, coraz mniej konkretów.
Po rozmowie delegacji protestujących z dyrektorem i przedstawicielem Urzędu Marszałkowskiego zapada decyzja o podjęciu kolejnych rozmów, w których wzięłyby udział wszystkie związki. Chodzi o kolejne wyliczenia i ustalenie, ile dostaną poszczególne grupy zawodowe. Gdy zamykaliśmy ten numer gazety, rozmowy jeszcze trwały.
Protestujące poprosiły o pomoc w negocjacjach krajowe władze związku. Do Chełma przyjechały Maria Olszak-
Winiarska, szefowa regionu lubelskiego i Dorota Gardias, przewodnicząca Krajowego Zarządu OZZPiP. - Zaproponowaliśmy, żeby biały personel czyli lekarze, pielęgniarki i położne otrzymał 30-procentowe podwyżki - mówi Gardias. - Dyrektor chce dać lekarzom 40 procent. Nie słyszałam, żeby gdziekolwiek indziej w szpitalu wojewódzkim, czyli takim jak ten, lekarze mogli liczyć na taki wzrost płac.