Dzieci z rodzin znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej, które rozpoczęły w tym roku edukację, otrzymały finansowe wsparcie na zakup wyprawki dla swoich pociech. Na każde z nich rząd przeznaczył około 190 zł. Ministrowie zapomnieli natomiast o dzieciach, które przebywają w domach dziecka.
– Wrzesień to dla nas najtrudniejszy okres – mówi Anna Gron, dyrektor PDD w Chełmie. – Wielu naszych wychowanków powraca z wakacji w rodzinnych domach „gołych i bosych”. Musimy kupić im nowe ubrania i buty, nie mówiąc już o wyprawkach szkolnych.
Jedno z dzieci rozpoczynających naukę w SP nr 1 z klasami integracyjnymi otrzymało od szkoły darmowy komplet podręczników. Dla pozostałej trójki podręczniki musi zakupić dom dziecka. Dyrekcja liczy na pomoc szkoły, do której będą uczęszczać oraz na przychylność sponsorów.
– Skierowaliśmy ponadto pismo do Urzędu Miasta z prośbą o dofinansowanie szkolnych zakupów – mówi A. Gron.
Z problemami finansowymi boryka się również dyrekcja PDD w Krasnymstawie. Jesienią najwięcej pieniędzy pochłaniają właśnie zakupy szkolne. – Staramy się tak gospodarować, aby starczyło nam pieniędzy na podręczniki i zeszyty – mówi dyrektor Alicja Kwiatosz. – Najgorsze jest to, że w zasadzie co roku musimy kupować nowe podręczniki, bowiem te z lat ubiegłych są już w większości nieaktualne.
Gdyby program „Pierwsza wyprawka” objął również wychowanków domów dziecka, placówka w Krasnymstawie oszczędziłaby na szkolnych zakupach 720 zł.
Taka sama kwota zostałaby w kasie PDD przy ul. Pogodnej w Lublinie. – Nasze dzieci są przygotowane do podjęcia nauki – mówi Ewa Mościbrodzka, zastępca dyrektora. – Większość zakupów już została zrealizowana, część za pieniądze sponsorów.
Dyrektorzy placówek nie ukrywają, że z budżetowych pieniędzy trudno byłoby zabezpieczyć wszystkie potrzeby ich wychowanków. Wielu z nich nie rozumie, dlaczego ministerialny program nie objął wszystkich siedmiolatków. Jest to tym bardziej przykre, że rząd zapomniał o dzieciach, które bądź co bądź wziął pod swoją opiekę.