Podczas sobotniego koncertu Idy Haendel w Chełmskim Domu Kultury ani razu nie zadzwonił telefon komórkowy. Nikt nie zakasłał, ani nie szurał nogami. Liczyła się tylko królowa skrzypiec i jej muzyka.
- Kiedy ostatni raz grałam w Chełmie miałam pięć lat - zwierzyła się Handel swoim słuchaczom. - Teraz jestem trochę starsza, ale wciąż jest dla mnie ważne, że urodziłam się tutaj.
Rodzina Idy Haendel mieszkała na ul. Łącznej. Z tamtych lat przyszła artystka zapamiętała przytłaczającą swoim ogromem świątynię na Górze Chełmskiej. Bała się też, że dźwięk zwołujących wiernych na nabożeństwo kościelnych dzwonów może zwiastować koniec świata. Właśnie w mieszkaniu na Łącznej sięgnęła po raz pierwszy po skrzypce i zagrała na nich melodię piosenki, którą przed chwilą zaśpiewała jej matka.
- Nie pamiętam już słów ani melodii - mówi pani Ida. - Jedyne, co zachowam w pamięci to to, że piosenka ta w swoim tytule miała słowo sierotka.
W różnych miejscach na świecie, kiedy padało słowo Chełm, pytano mnie, a co to jest, kawałek cukru, czy czekolada? - śmiała się
Haendel. - A więc tłumaczyłam im, że jest to moje rodzinne miasto, gdzie leży i jakie jest piękne. Chciałabym, żeby to był drugi Paryż.
Idę Haendel w imieniu Stowarzyszenia Miasteczko zaprosił do Chełma Jan Cudak. W telefonicznej rozmowie powiedział po prostu, że już czas by tu przyjechała. - Masz rację, już dawno powinnam to zrobić - bez chwili wahania odpowiedziała Pani Ida. A zwracając się do chełmskiej publiczności stwierdziła, że Cudak miał cudowny pomysł.
W programie koncertu Idy Haendel znalazły się bardzo trudne pod względem technicznym i interpretacyjnym utwory Vivaldiego, Bacha, Tartiniego, Wieniawskiego i Sarasatea. Na życzenie artystki towarzyszyła jej znakomita Orkiestra Kameralna Capella Cracoviensis. Po występie w Chełmie znowu zagrają razem w przededniu wizyty papieża Benedykta w ramach organizowanego w Krakowie koncertu poświęconego pamięci Jana Pawła II. Sama Ida Hendel zagra także w czasie wizyty Ojca Świętego w Oświęcimiu i Brzezince. •